8 cze 2015

Rozdział 54

  Siedzę sama w swoim pokoju z książkami na kolanach. Mojej mamy nie było w domu (jak zawsze), ale to w sumie dobrze, ponieważ ciągle jest pomiędzy nami napięcie. Przestała lubić Nialla, od kiedy zastała nas razem w łóżku. Twierdzi, że przez niego zrujnuje sobie przyszłość. Oczywiście musiało do całej kłótni jeszcze włączyć jego "wygląd chuligana" jak ona to nazwała. Na nieszczęsny dodatek czasami była świadkiem jak się z nim sprzeczam przez telefon. Czasami... raczej bardzo często ostatnimi czasy. Po prostu go nie rozumiem. Zmienił się o 180 stopni. Już nie jest tym czułym, uroczym zazdrośnikiem. On ma już całkowicie gdzieś mnie, tak samo jak nasz związek. Jest mi tak strasznie przykro, czy ktoś zna uczucie bycia nie kochanym? Jest dla mnie najważniejszy, przy czym ja jestem dla niego niczym. Mogłabym zrobić dla niego wszystko, przy czym on nawet by się nie zmartwił, jakby coś mi się stało. Kiedy o tym myślę, moje serce łamie się na milion małych kawałeczków, których nie da się w jakikolwiek sposób złożyć. 
  Ta cała sytuacja strasznie mnie dołuje. Nie mogę nawet liczyć na moja matkę, która teraz lekceważy mnie na każdym kroku. "Bo po co jej nie wykształcona córka?" Gdyby nie aktualna sprawa z Niallem, pewnie przeprowadziłabym się do niego, na ostatni tydzień, przed moim wyjazdem. Pewnie cieszyłby się z takiego obrotu spraw, ponieważ miałby mnie tylko dla siebie. Szkoda, że to już nie możliwe.
  No właśnie, a co się dokładnie stało? Wszystko zaczęło się od tego, jak Niall uświadomił sobie, że mój wyjazd do college'u jest całkowicie zaplanowany i nie do odwrotu. Że ja już postanowiłam i już nic nie może na to poradzić. Zauważył, że pojedyncze rzeczy są już w kartonach, że moja szafa nieco się opróżniła, a na komputerze wiecznie widniała nazwa strony New York University - NYU. Domyślał się, że tydzień, razem z otrzymaniem wyników ze szkoły i informacją o dostaniu się, wyjeżdżam i raczej zostanę tam na stałe. Nigdy mi nie powiedział dlaczego nie chce wyjechać ze mną, najczęściej wolałam po prostu zostawić ten temat. Blond włosy chłopak stwierdził, że przecież jeśli wyjeżdżam to nic nam nie zostało. Przestał zwracać na mnie uwagę, dzwonił za rzadko, czasem nie odbierał ode mnie telefonu. To wszystko tak strasznie boli...
  Próbuję się czegoś nauczyć, lecz nic mi nie wchodzi do głowy. Patrzę tępo w zeszyty, książki, ale literki rozmazują mi się przed oczami. Jutro mam egzamin, nie wiem jak to będzie, jeśli sobie nie powtórzę. Po prostu nie wiem. Przestaję nagle o tym myśleć, gdy słyszę dźwięk mojego telefonu. W myślach błagam żeby był to on, aż boję się spojrzeć na wyświetlacz. Czuję wielkie rozczarowanie, kiedy widzę, że to Molly. 
 - Hallo? - pytam smętnie. 
 - Lily, wiem, że pewnie uczyć się, ale czy mogłabyś przyjść pod najbliższą stację benzyną? 
 - Molly, co się dzieje? 
 - Niall...
Nie musiała kończyć. Od razu się rozłączyłam i zaczęłam w jak najszybszym tempie się ubierać. Musiało się coś stać, Molly miała zmartwiony ton i przeczuwam, że to będzie coś niedobrego.

Wybiegłam z domu jak najszybciej mogłam. Ta stacja benzynowa była dość blisko, więc dostane się do niej szybciej, niż autobusem. 
Byłam coraz bliżej, z oddali zauważyłam postać różowowłosej przyjaciółki, nerwowo klikającej w coś na telefonie. 
Podeszłam bliżej. 
 - Molly, co się dzieje? - w tym samym czasie zauważyłam Nialla siedzącego na chodniku, opierającego głowę o śmietnik. Miał zamknięte oczy, a z twarzy ciekła mu krew. - C-co się stało? 

_______________________

Przepraszam za moją nieobecność i za krótki rozdział, ale na razie nie daje rady. Nie wiem kiedy będzie następny.

3 komentarze: