15 lut 2015

Rozdział 5

         ...Kończę robienie drobnych zakupów, składających się w większej części ze słodyczy, kiedy dostaję krótką wiadomość tekstową, od Matty'ego.
' Uuu, widziałem Cię przez okno z Hemmings'em. Kręcisz z nim? :D ' 
Widząc to, przewracam oczami i pośpiesznie wychodzę przez szklane, samo rozsuwające się drzwi z reklamówkami w ręku. Przy ścianie stoi jakiś chłopak w kapturze, palący papierosa; nie widzę jego twarzy, gdyż stoi do mnie tyłem. Nie zwracając na niego większej uwagi, przechodzę obok. Nagle śmierdzący i jednocześnie duszący dym okala się wokół mojej twarzy, a ja staję jak wryta i nie wytrzymuję.
 - Możesz sobie dmuchać gdzieś indziej, a nie w moją twarz?! - fukam.
Chłopak odwraca się do mnie przodem, a ja cała się spinam. To... Niall!
Patrzy na mnie rozbawionym wzrokiem, a ja czuję, że we wnętrzu mojego ciała wszystko się gotuje ze zdenerwowania.
 - Na przyszłość nie podchodź pod mój dym, to nie będziesz mieć takich problemów jak w chwili obecnej. - drwi ze mnie, śmiejąc się pod nosem.
 - Udawanie takiego dupka sprawia Ci przyjemność? - wtóruję mu tym samym. On, zamiast się wkurzyć, uśmiecha się jeszcze szerzej pokazując swoją bezczelność.
 - Zasadniczo, to bardzo. - zaciąga się papierosem.  - A co? Interesuje Cię to? - pyta, niby to z obojętnością.
 - Nie.
 - To dziwne; Dla reszty jesteś milusia, a do mnie ciągle syczysz. - uśmiecha się głupkowato, próbując mnie sprowokować, lecz ja staram się trzymać nerwy na wodzy.
 - Mnie nie dziwi, że jesteś dupkiem dla każdego bez wyjątku. - wzruszam ramionami.
 - Zadziorna jesteś. Jeszcze nikt Cię nie uprzedził, że nie jestem dobrym towarzystwem? Że powinnaś mnie unikać? - zbliża się do mnie na niebezpieczną odległość. Zaczyna mnie trochę przerażać jego spokojny ton, ale nie daję tego po sobie poznać i dalej stoję wyprostowana, pewna siebie, patrząc na niego uważnie.
 - Nie boję się ciebie. - mówię pewnie.
 - Hmm... - zastanawia się co powiedzieć. - Jesteś inna niż reszta.
 - Przyzwyczaj się. - sprostowałam i już chciałam ruszyć przed siebie, gdy złapał mnie za nadgarstek.
 - Gdzie idziesz?
 - Do domu? Jakbyś chciał zauważyć, jest już późno.
 - Przed chwilą Ci to nie przeszkadzało. - kpi ze mnie. - Jesteś pełnoletnia, a w domu musisz być już o dwudziestej pierwszej?
 - Wyobraź sobie, że mam dużo lepsze zajęcia, niż stanie pod sklepem właśnie z Tobą.
 - Właśnie ze mną? Tak? A co, nie jestem w twoim typie? - podchodzi jeszcze bliżej i kładzie mi dłoń na biodra. Moje ciało się spina, a w miejscu gdzie znajduje się jego ręka czuję mrowienie spowodowane jego dotykiem. Przybieram kamienną twarz i mierze go wzrokiem.
 - Nie, nie jesteś. - na moje krótkie słowa marszy brwi, ale po chwili trwającej dosłownie parę sekund rozpromienia się.
 Oczywiście, że jest w moim typie. On jest chyba w typie każdej dziewczyny, ale nie mogę dać po sobie poznać, że tak jest. Jest zbyt pewny siebie, co doprowadza mnie do szału.
 - W takim razie to trochę dziwne, że kiedy Cię dotykam cała się spinasz, ale pozwalasz mi na to, bym trzymał rękę na twoich seksownych biodrach. - zamruczał wprost do mojego ucha. Zapach jego perfum mnie hipnotyzuję. Nogi robią mi się jak z waty i mam ochotę się rozpłynąć, lecz muszę zgrywać pozornie niedostępną.
 - Palant. - mówię do niego szeptem z wrednym uśmieszkiem, po czym odwracam się na pięcie. Nie odzywa się już ani słowem, a ja to wykorzystuję i idę przed siebie w kierunku domu.

    Okolica o tej godzinie nie wygląda ciekawie. Nie jest to najbezpieczniejsza dzielnica, a na dodatek jest już późno. Wokół nie ma żywej duszy. Jedynie stare lampy dające średnie światło na chodnik. Idę najszybciej jak mogę i próbuję odciągnąć od siebie najczarniejsze myśli kłębiące się w mojej czaszce, na temat tego, że jakby mnie tu ktoś zaatakował, nie miałby mnie kto uratować, ponieważ jest tu całkowicie pusto.
Stawiam kroki na zniszczonej kostce brukowej, naprzemiennie ciężko oddychając i dysząc, przez pośpiech i strach. Wpadam na pomysł, by zadzwonić do Matty'ego, żeby po mnie wyszedł, ale ku mojemu rozczarowaniu telefon jest rozładowany. Chowam telefon głęboko, na dno torebki i odwracam się kilka razy niespokojnie za siebie, czy nikt za mną nie idzie. Nagle w osłupienie doprowadza mnie czyjś oślizgły, mocno zachrypnięty, męski głos.
 - Ej maleńka!
 O boże. Na drugiej stronie ulicy stoją dwaj zataczający się, pijani mężczyźni. Udaję, że ich nie usłyszałam i znacznie przyspieszam, tak, że mój krok prawie zamienia się w bieg. Nie trwa to za długo, gdy oni szybko przechodzą na ten sam chodnik co ja i kierują się prosto na mnie.
 - Hej maleńka, czy taka ślicznotka jak ty dotrzyma nam trochę towarzystwa? - mówi jeden z nich, który jest dużo wyższy od drugiego. Chwieje się, kiedy stawia kolejne kroki. Ma ciemne włosy i parodniowy zarost, przez co wygląda jeszcze groźniej.
Zaczynam się naprawdę bać nie na żarty. Od razu się odwracam w innym kierunku, ale drugi, łysy i trochę niższy od pierwszego, zastępuje mi drogę.
 - Gdzie się wybierasz? Nie pogadasz z nami? -oblizuje wargi podchodząc do mnie, chwiejąc się jednocześnie. Nerwowo rozglądam się na boki szukając jakiegoś ratunku, ale to wszystko na marne, ponieważ jesteśmy sami - ja i dwaj straszni mężczyźni, którzy zaraz zrobią mi krzywdę...
Czuję dużą, ciężką dłoń jednego z nich na swoich plecach, a ja mam jedynie nadzieję, że to koszmar z którego zaraz wybudzi mnie dźwięk znienawidzonego budzika. Niestety, nic z tego. Łzy napływają mi do oczu, a ciałem zawładnął nieprzyjemny dreszcz.
 - Nie dotykaj mnie! - z moich ust wydobył się przeraźliwy pisk, na którego dźwięk roześmiali się gardłowo.
To się nie dzieję naprawdę... Niech mi ktoś do cholery pomoże!
Ręka obrzydliwego mężczyzny zaczęła kierować się w dół mojej kurtki do mojej pupy. Skuliłam się w duchu, by mieć to już za sobą, ale dziwnym trafem jego ręka zniknęła z mojego zdrętwiałego ciała.
 - Słyszałeś?! Powiedziała, że masz jej nie dotykać! - słyszę czyjś znajomy, lekko zachrypnięty głos, lecz wszystko co widzę, jest zamglone.
 - Ej, koleś, wyluzuj my tylk... - mówi jeden z nich, ale jego wypowiedź zostaję przerwana i upada na chodnik tuż obok skulonej mnie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że siedzę na zimnym betonie, opierając się plecami o ścianę budynku znajdującego się za mną, cała się trzęsąc i łkając ze strachu. Obleśny oprawca leży tuż obok mnie nieprzytomny  z całą zakrwawioną twarzą.
 - To może teraz będziecie tacy odważni co?! - krzyczy zamglona sylwetka przyciskając drugiego zboczeńca do ściany okładając go pięściami. Patrzę w tamtym kierunku nieprzytomnie, aż wreszcie wyostrzają mi się kolory obrazu i widzę... Nialla. Tak to z pewnością on. Jego blond włosy potargane są na boki, szczękę ma mocno zaciśniętą, a oczy przepełnione są nienawiścią. Wygląda jakby był w transie. Okłada pięściami ledwo stojące na własnych nogach faceta, który opluwa się krwią i jęczy w katuszach.
Nie mogę wytrzymać i po tym drastycznym widoku zalewam się jeszcze większą falą gorzkich łez jeszcze głośniej łkając, nie mogąc już prawie złapać powietrza. Jak na zawołanie Niall od razu znajduje się przy mnie, zostawiając na wpół żywego mężczyznę, który teraz bezwładnie opadł na chodnik. Blondyn kuca przy mnie i patrzy na mnie przerażonym wzrokiem. To, co teraz przedstawia jego twarz kompletnie do niego nie pasuje. Nie jest tym dupkiem, co dwadzieścia minut temu.
 - Lily... - szepcze przybliżając się do mnie. - Sszyyy... - próbuje mnie uspokoić. Ostrożnie kładzie mi ręce na ramionach, bojąc się mnie dotknąć. Nie wiem dlaczego i co mną kierowało ale przyciągnęłam go do siebie i wtuliłam w jego tors. Był przez moment spięty moim gestem i nim całkowicie zszokowany, ale po chwili odwzajemnił go, gładząc mnie delikatnie po plecach.
Dreszcze na mojej skurzę nie ustępowały, a na dodatek robiło mi się coraz bardziej słabo.
 - Dasz radę wstać? - zapytał, ale poprawił się, widząc w jakim jestem stanie emocjonalnym. - Nie, nie wstawaj... Zaniosę Cię. - jednym ruchem podniósł mnie i przytulił mocniej do piersi. Moje ciało wisiało w jego ramionach bezwładnie. Ciągle nie przestawałam wylewać łez w jego i tak już poplamiony krwią T-shirt. Nie mogłam się uspokoić, było to dla mnie straszne przeżycie...

 - Lily? - szepnął mi do ucha, ciągle niosąc w szczelnym uścisku. Nie wiem ile już tak idziemy. Może pięć minut, a może trzydzieści. Nie wiem, nic do mnie nie dociera.
Zdobyłam się jedynie na ciche mruknięcie.
 - Jesteśmy już blisko twojego domu. Nic Ci nie jest? Proszę, odezwij się... martwię się.
Martwi się? Niall Horan martwi się o kogoś? Jest teraz taki inny... taki czuły i niepodobny to siebie.
 - Zimno Ci? - spytał jeszcze.
 - Yhym. Tak. - pojękuję. Zaczyna mi się kręcić w głowie, a cała czaszka mi już pęka.
Zaczął pocierać moje drobne, zmarznięte i zdrętwiałe ramiona próbując je jakoś ogrzać. Kątek oka zauważyłam znajomy rząd domków jednorodzinnych, co znaczyło, że jesteśmy już naprawdę blisko.
 - Lily?! Co ty jej kurwa zrobiłeś?! - słyszę nagły wybuch postaci przed nami. Znam ten głos... to Matty. O boże.
 - Ja jej nic nie zrobiłem. Pomogłem jej! - Niall się znacznie uniósł, a od ich krzyków głowa jeszcze bardziej bolała. Skrzywiłam się, a blondyn zdążył to zauważyć.
 - Sszyyy, już dobrze. - zaczął mną bujać, jak małym dzieckiem, ale było to bardzo kojące, że aż się rozluźniłam.
 - Zaraz Ci wszystko opowiem, tylko trzeba się nią zająć. To jej dom? - poczułam, że wskazuje głową na budynek prosto przed nami, a Matty patrzy na nas zszokowany. W sumie nie dziwie mu się, Niall Horan mówi do niego, że mu coś wyjaśni i to na dodatek zmartwionym tonem głosu.
 - Tak, daj, ja ją zaniosę. - wyciąga ku mnie ramiona.
 - Poradzę sobie. Ty lepiej otwórz drzwi. - warknął blondyn. Jego reakcja trochę mnie ucieszyła, chcę mnie sam zanieść.
 - A kim ty kurwa jesteś kutasie, żeby mi rozkazywać?! - wzburzył się mój przyjaciel.
 - Przestań odstawiać jakieś sceny i otwórz te cholerne drzwi! Nie widzisz, że Ona źle się czuje? - to mu chyba dało trochę do myślenia i już przestał się zagłębiać w sprzeczkę. Posłusznie otworzył drzwi frontowe kluczem, wyciągniętym z mojej torebki i wpuścił blondyna ze mną na rękach przodem do domu. Przemierzył szybko wszystkie schody i wszedł do wyznaczonej wcześniej przez Matty'ego sypialni. Ułożyl mnie na łóżku, następnie ściągając mi buty, jeansową kurtę i przykrywając kołdrą. Zrobiło mi się jakoś tak pusto bez jego równo unoszącej się klatki piersiowej i bez jego zapachu perfum.
Usiadł koło mnie, smyrając opuszkami palców moją dłoń leżącą na pościli. Co się mu stało? 
 - To może mi wreszcie wyjaśnisz, co się stało? - zasyczał Matty, przykładając mi do czoła wilgotny, zimny ręczniczek.
 - Lily była w sklepie, stałem tam przed drzwiami i paliłem. Chwilę pogadaliśmy, po czym poszła przed siebie. Miałem złe przeczucia, więc szedłem ciągle za nią, by jej się nic nie stało. - Wziął głęboki wdech i lekko uścisnął moją dłoń, którą obecnie trzymał w swojej. - Na ulicy zaatakowały ją dwa kutasy. Jeden chciał ją... dotykać, więc wkroczyłem. Lily tak zareagowała przez ten strach.
 - Co?! Czemu poszłaś do tego sklepu sama tak późno?! - Matty skierował pytanie do mnie. - Ty wiesz jak odchodziłem od zmysłów, jak nie odbierałaś telefonu?!
 - Daj jej spokój. To nie jej wina. - broni mnie Niall.
 - A skąd ta krew? Zrobili jej coś? - przeląkł się Matty.
 - Nie, to ja im wpierdoliłem.
 - Yhym.

***

 - Matty? Niall? - pytam, nie widząc nikogo w ciemnym pokoju. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam i czy ktoś został w moim pokoju. 
 - Jestem tu. - Usłyszałam głos mojego przyjaciela. Podszedł do mojego łóżka i usiadł na jego brzegu.
 - Jak się czujesz? - spytał. 
 - Już naprawdę dobrze. Która godzina? 
 - Dwudziesta trzecia. Zaraz wróci twoja mama.
 - Tylko nic jej nie mów, błagam. - ułożyłam dłonie w błagalnym geście.
 - Dobrze, zapomnijmy o tym.
 - Możesz spokojnie iść do siebie. Jutro przeze mnie nie wstaniesz do szkoły.
 - Okej, zaraz pójdę, bo twoja mama zaczęłaby zaraz coś podejrzewać.
 - A gdzie Niall? - to pytanie trapiło mnie od kiedy tylko się obudziłam.
 - Poszedł chwilę po tym, kiedy zasnęłaś. Nie martw się już o nic. Idź spać. - pocałował mnie w czoło, a ja zrobiłam to, co powiedział.


_______________________________

27.02.2015 Edited
Serdecznie zapraszam na Wattpada z opowiadaniem Impossible:
 http://www.wattpad.com/story/33736003-impossible-%E2%98%9C-n-h-l-h


2 komentarze:

  1. O.M.G
    to niesamowity rozdział!
    czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny! Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale miałam naprawdę ciężki tydzień :/

    OdpowiedzUsuń