Nie mogę uwierzyć własnym oczom, mam wrażenie, że zaraz zemdleje. Nogi mam jak z waty, chyba zapomniałam jak się oddycha. Moje serce boleśnie obija się o moje żebra. Jak to możliwe, że po tym wszystkim On teraz stoi na wprost mnie?
Niall chyba też nie może tego pojąć. Wpatruje się we mnie szeroko otwartymi oczami, a ich błękit jest taki jaki zapamiętałam; usta ma lekko rozwarte, mogę dokładnie zobaczyć jak zwilża je językiem. Ale coś przechodzi przez jego myśli... coś chyba bardzo znaczącego, co powoduje, że ten wyraz szoku wymalowany na jego perfekcyjnej twarzy zmienia się całkowicie. Został zastąpiony pewnym siebie uśmieszkiem i błyskiem w oku. Kompletnie to dla mnie niezrozumiałe.
Targają mną różne emocje. Biję się z myślami. Nie mogę uwierzyć, mijają sekundy, a może minuty, a ja patrzę otępiała w jego oczy odcieniem przypominające ocean. Jestem bliska płaczu, myślę poważnie, że stracę przytomność. Moje ciało zaczęło się trząść. Nie... to co się teraz ze mną dzieje jest nie do opisania. Nie ma takich słów, które mogłyby ująć mój stan.
Z całych sił skupiam się na tym, by się nie rozpłakać. Już wystarczająco się wypłakałam, nie mogę pokazać mu mojej słabości. Chyba powinnam się odezwać, może przywitać? Nie ufam mojemu głosowi. Jestem pewna, że od razu wszystko przemieniłoby się w gorzki szloch.
Skąd ta jego zmiana emocji? Wydawał się na początku zaskoczony, mogłam dojrzeć tęsknotę, możliwe, że nadzieję? A w co to się zamieniło?W drwiący, pewny siebie uśmieszek, jak przypadło na typowego zadufanego w sobie kapitana drużyny z większym penisem od mózgu.
Ale czy Niall rzeczywiście taki jest? Nie! Błagam, nie chcę w to wierzyć! Pomimo tego, co się stało w Londynie, potrafił być empatyczny, troskliwy i uczuciowy. Jestem pewna, że nie udawał. Musiała nastąpić wielka zmiana w jego zachowaniu, nie poznaję go...
Bezwstydnie jeżdżę wzrokiem po jego sylwetce, szukając czegoś co mogło się zmienić. Widzę, że jest bardziej umięśniony. Bicepsy ma zdecydowanie większe, tak jakby codziennie boksował się z workiem treningowym. Poza tym chyba wszystko jest na miejscu; ma założonego kolczyka w brwi i po dwa w wardze (snejki), farbowane włosy jak zawsze ułożone w czub teraz mają parę niebieskich pasemek, może trochę potargane pewnie od tych wszystkich gratulacji od studentów za zostanie kapitanem, na co wskazuje duży napis na jego wytatuowanym torsie. Ale chwila... O Boże... Czy na jego rękach jest pełno nowym blizn?! Dróżka kresek wędruje aż pod łokieć, co go do tego nakłoniło, by się okaleczać?
Podchodzi do mnie. Jest coraz bliżej, a ja mam wrażenie, jakbym oglądała film w zwolnionym tempie. Nie spodziewałam się, że stanie na tyle blisko, że nasze buty będą się stykać, podobnie jak nasze klatki piersiowe. Czuję jego perfumy i ciepło bijące od jego torsu. W koturnach jestem mu do brody; muszę zadzierać głowę, by patrzeć mu w oczy. Postanowił odezwać się jako pierwszy.
- Hej - przeszył mnie jego zachrypnięty ton, budząc motyle w moim brzuchu. Oh, jak ja dawno nie czułam takiego uczucia.
- Hej... - opowiedziałam cichutko i o cud głos mi się nie załamał. Patrzenie mu w oczy sprawia ból, lecz staram grać twardą.
- Nie myślałem, że się jeszcze zobaczymy.
- Co tu robisz? - wypaliłam od razu, bez zająknięcia, a mój ton przybrał oskarżycielską nutę.
Zmarszczył brwi, uśmieszek zniknął z jego malinowych ust. Nie spodziewał się takiego pytania.
- Em, za dwa dni zaczynam tutaj studiować?
- Jak to tutaj? - zaintonowałam ostatnie słowo. Gniew pokonał rosnącą we mnie jeszcze przed chwilą rozpacz. Teraz jestem wściekła. No bo kiedy mnie zostawił, wyraźnie oświadczył, że nie chce wyjeżdżać ze mną do Nowego Jorku! Że chce zostać w Londynie! Przez to się rozstaliśmy, prawie wpadłam w depresje, nie chciało mi się żyć, a on teraz ni stąd ni zowąd pojawia się w NY oświadczając, że zaczyna studiować! Ah, i jeszcze na tej uczelni co ja! Po prostu nie mogę... telepię się ze wściekłości! Co za pieprzony hipokryta!
- Bo...
- Lily, wszędzie cie szukałam! Holly na górze się porzygała, a teraz pyta o swoją dziewczyne, więc musi chodzić o ciebie i-co jest do cholery?
Obok nas pojawia się Gemma z powiększonymi źrenicami (pewnie od czegoś co wzięła) z założonymi rękami na biodrach. Patrzy nie zrozumiale na mnie i Nialla, marszcząc brwi. Zauważyłam, że chyba za nim nie przepada bo wyraźnie krzywi się na jego widok. Uh, nie rozumiem?
- Gemma, nie teraz. Potem pogadamy. Idź - dałam dziewczynie wyraźnie do zrozumienia, że to nie jest najlepszy moment. Gem fuknęła pod nosem i ostrzegawczo zmierzyła blondyna wzrokiem. Jezu, czy ja się dowiem o co chodzi?
- Jesteś lesbijką?! - wypalił od razu blondyn, gdy Gemma zdążyła zniknąć w tłumie.
Zmierzyłam go morderczym spojrzeniem. Nie odpowiedział na moje pytanie, a w ogóle co go mogło obchodzić jakiej orientacji jestem?!
Już otwierał usta, by zacząć mówić, gdy zjawiły się przy nim dwie równie skąpo ubrane dziewczyny. Były wyraźnie wstawione, może też po trawce bo ciągle chichotały. Jedna z nich - brunetka, objęła go w pasie, a ta druga - blondynka, przyssała się do jej szyi i dotykała jej tyłka. Brunetka była wyraźnie zadowolona z postępowania blondynki.
- Niall, co powiesz dzisiaj na trójkąt? - zamruczała pierwsza i na chwilę zaczęła całować się z drugą.
Boże, co się dzieje do cholery?! Zaraz zaczną na naszych oczach uprawiać dziki seks!
- Mm, dziewczynki nie mogę teraz - chyba zwrócił tym jej uwagę, ponieważ odwróciła się w moją stronę.
- O cześć! Masz może ochotę na czworokąt? - uśmiechnęła się szeroko.
Otworzyłam szeroko oczy, nie dowierzając w tą całą sytuację. Czuję się, jakbym znajdowała się w jakiejś słabej komedii. Uh, mam tego dość! "Dziewczynki, nie mogę teraz"?! Chyba muszą się najwyraźniej dobrze znać, tak bawi się nasz kapitan! Wielka gwiazda NYU, pieprząca przypadkowe laski! A może było ich więcej?!
- Wiesz co Niall? Mam tego dość! Idź ulżyj sobie w trójkącie! Naprawdę teraz przestało mnie interesować, jak nagle znalazłeś się w pieprzonym Nowym Jorku, na tej samej uczelni co ja, chociaż wcześniej nie chciałeś opuszczać Londynu! Życzę ci miłej zabawy!
Odwróciłam się na pięcie, przepychając się przez tłum łokciami. Nawet nie wiem w jakim kierunku szłam, po prostu przed siebie. Słyszałam za plecami jego wołanie, ale nie obchodziło mnie to już.
Wyszłam przez główne drzwi, zaczerpnąć świeżego powietrza. Cała trzęsę się ze złości. W pobliżu stoi jakiś chłopak. Podchodzę do niego i proszę o papierosa. Bez problemu mnie częstuje, następnie podpala go zapalniczką. Odchodzę gdzieś w dal, na koniec ogrodu. Opieram się o mały murek, staram się uspokoić nerwy.
Nie mam pojęcia co robić. Moja głowa pęka od tysiąca myśli na minutę. Czuję się zraniona, zdradzona i upokorzona. Nie rozumiem jak mógł mi coś takiego zrobić. Ja w ogóle nic nie rozumiem. Skąd on tu się wziął? Skąd ta zmiana mimiki jego twarzy na samym początku? Jak to się w ogóle stało, że jest kapitanem? Co miała znaczyć ta scena z dziewczynami?! To za wiele na moje nerwy.
Byłam pewna, że już ze mną wszystko dobrze. Że pogodziłam się ze stratą najważniejszego mężczyzny w moim życiu. Jeden pieprzony wieczór musiał wszystko spieprzyć. Od początku miałam złe przeczucia co do tej cholernej imprezy!
Chcę wracać jak najszybciej do domu. Zaszyć się w pokoju, położyć się do łóżka, założyć kołdrę na głowę i zasnąć. Muszę się z tym wszystkim przespać. Nie chcę zostać tu ani minuty dłużej.
Kurwa mać, zostawiłam w środku torebkę. Muszę tam po nią wrócić.
Znowu przeciskanie się po ludzi. Torebka leży na kanapie, tak jak ją zostawiłam. Ktoś nagle łapie mnie za łokieć. To Pan Lubię Trójkąty. Boże, czy nie może zostawić mnie w spokoju?
- Tu jesteś. Nie mogłem cię znaleźć.
Powstrzymuję się ze wszystkich sił, by nie wymierzyć mu policzka. Nie potrafię zapanować nad nerwami.
Wyrywam się Niallowi i zarzucam ramiączko torebki na ramię.
- Co robisz? - pyta marszcząc brwi.
- A nie widzisz? Zbieram się do domu. Jestem zmęczona - warczę.
- Kto cię odwiezie?
- Nikt. Pójdę na autobus. Mam nogi, prawda?
- Ale tu nie ma w pobliżu przystanku. Najbliższy jest przy akademiku. Nie możesz o tej porze iść sama. Ktoś może cię napaść, zgwałcić, cokolwiek. Nie puszczę cię samą.
Prycham.
- Bo mnie na pewno obchodzi twoje zdanie. Nie udawaj, że się martwisz.
Niall zaciska pięści. Jest wkurzony. I dobrze.
- Przenocuję cię w moim pokoju, proszę, nie możesz teraz wyjść. Musimy porozmawiać.
Oh, jest skłonny do rozmowy? Szkoda, że nie był około pięć miesięcy temu!
Tak w ogóle dopiero teraz uświadomiłam sobie, że mieszka w bractwie. Soph mówiła, że w większości przypadków faceci z drużyny piłkarskiej mieszkają w bractwach.
Ale z drugiej strony rzeczywiście musimy porozmawiać. Nie odpuszczę mu teraz, za dużo pytań kłębi się w mojej czaszce. Chyba widzi, że ulegam. Łapie mnie za rękę i prowadzi ku schodom. Chcę mu się wyrwać, ale rezygnuję. To i tak bez sensu.
Na końcu korytarza są drzwi. Najwyraźniej sypialnia Nialla, ponieważ zaraz otwiera je kluczem i wpuszcza mnie przodem.
Pokój jest bardzo duży. Ma własną łazienkę i małą garderobę. Wielkie łóżko przykuwa wzrok, dziwi mnie fakt, że jest idealnie zaścielone. Mimo to jest tu lekki nieporządek, ale blondyn nie należał nigdy do osób przesadnie dbających o porządek. Siadam na skraju łóżka. Niall patrzy na mnie, za chwilę podchodzi do garderoby. Wyciąga czarny t-shirt, następnie podaje go mi.
Wchodzę z powrotem do pokoju z łazienki, gdzie przed minutą przebrałam się w koszulkę chłopaka. To takie znajome uczucie, chodzić w jego ubraniach. Długo po naszym rozstaniu nie mogłam się od tego odzwyczaić. Nawet kupiłam parę męskich koszulek w rozmiarze Nialla i myślałam, że zastąpią te należące do blondyna, ale to nie było to samo. Nie mogę teraz o tym myśleć. Musimy pogadać. Będziesz silna Lily, nie dasz się ponieść emocją.
- No więc? - zaczynam. Stoję przy ścianie, na przeciw niego z założonymi rękami na piersi. Widzę jak patrzy na moje nagie nogi. Denerwuje mnie to. - Oczy mam wyżej - syczę.
- Nie wiem od czego mam zacząć...
- Najlepiej od tego, jak to się stało do cholery, że się tu znalazłeś.
Ciężko wzdycha. Zaczyna się długa rozmowa. Siadam na obrotowym krześle przed jego biurkiem, czekając na jego wypowiedź.
- Wyjechałem do Grega, ale ojciec załatwił mi pisanie egzaminu w innym terminie. Ma duże znajomości, co pozwoliło mu załatwić mi uniwerek. Głowie ze względu na piłkę, bez problemu dostałem się do drużyny. Jeszcze miejscówkę w bractwie i największy pokój. A właśnie tutaj, bo sam się przeprowadził do NY. Byłem pewny, że już się nie spotkamy...
Ałć.
Był pewny, że już się nie spotkamy...
Teraz rozumiem, NY ma ten cholerny profil dla piłkarzy. A z jego umiejętnościami przyjęli go bez problemu. Do tego został kapitanem.
Boże, co ja takiego zrobiłam, że życie się tak na mnie mści? Kiedy udało mi się pozbierać On znowu pojawia się w moim życiu. I okazuje się, że uprawia seks z byle kim i był pewien, że mnie już nie spotka. Mam małe podejrzenia, że zamienił się w starego Nialla. Dupka, łamacza serc zależącemu na seksie, nie wierzącego w miłość. Tylko, że ja dalej coś do niego czuję...
____________________
Kiedyś pisanie o późnych porach było przyjemne, miałam wiele pomysłów. Teraz jest odwrotnie: jestem padnięta, pomysłów zero.
Napisałam to, ale moje oczekiwania i wyobrażenia były inne.
Może zacznę zaraz pisać kolejny rozdział, jeśli nie zasnę.
Mam chociaż nadzieję na jakiś komentarz z waszej strony.
Rozdział świetny jak zawsze <33
OdpowiedzUsuńCudo 😍
OdpowiedzUsuń