21 lut 2015

Rozdział 8

      Leżę na łóżku, bez żadnego celu patrząc tępo w sufit. Trzymam w ręku tą małą karteczkę, którą wcisnął mi Niall parę godzin temu. Czy mam wybrać się z nim na tą domówkę? Po co ja jestem mu tam potrzebna? Zachowuje się jak kompletny dupek, a ja mam mu ulec i iść z nim na imprezę? Nie ma mowy, nie ze mną takie numery.
 - Lily! - słyszę głos matki dobiegający z dołu. Podnoszę się do pozycji siedzącej i ocieram oczy oślepione przez zachodzące słońce.
 - Lily! Wychodzę!Wrócę wcześnie rano, pamiętaj, by zamknąć drzwi na klucz!
 - Okej! - odpowiadam jej krzykiem, by zdołała usłyszeć.
No tak, ma nocną zmianę. To trochę dziwne w jej zawodzie dekoratora wnętrz, ale ma swój własny biznes i pracuje na nad godzinach. Jak to lubi, to jej sprawa, chodź mi szczerze by się nie chciało. Hm, skoro jej nie ma, to co mam robić? Matty ma dzisiaj do późna treningi, nie chciało mi się tam siedzieć do późnego wieczora na ławce patrząc jak spoceni mężczyźni biegają po boisku, więc wolałam wybrać samotne siedzenie w domu.
Postanawiam pooglądać ulubiony serial, na kanapie w salonie. Powinien się zaraz zacząć, jest dziewiętnasta pięćdziesiąt... Co?! Zaraz powinien tu być Niall, o boże.
Zaczynam panikować. Ręce mi się trzęsą, a brzuch zaczyna mnie boleć z nerwów. Chodzę w tą i z powrotem po salonie. Co mam mu powiedzieć? A może po prostu żartował i nie przyjdzie? Oby, błagam oby...
Moje błagania nie zostają wysłuchane, po chwili dobiega do mnie dźwięk dzwonka do drzwi. O nie... Nogi robią mi się jak z waty, a moje ciało oblewa zimny pot. Osoba zza drzwiami się niecierpliwi i bardziej nerwowo dzwoni. Podchodzę szybko do drzwi i otwieram je. Oddech mi się zatrzymuje, kiedy widzę wysokiego blondyna. Jego obcisły, biały T-shirt idealnie opina umięśniony tors, a czarne jeansy nisko wiszą na biodrach. Włosy jak zawsze idealnie ułożone, dziś ozdobione są jeszcze czapką w takim samym kolorze co koszulka.
Nie mogę wypowiedzieć na jego widok ani jednego słowa. To trwa jedynie parę sekund, ale dla mnie to jak wieczność. Patrzy na mnie zdziwionym wzrokiem, mierząc mnie od stóp do głów. No tak, nie wyglądam jakbym wybierała się na imprezę. Mam na sobie czarne legginsy i na dużą, czarną bluzę, wkładaną przez głowę z nike'a - mój strój po domu do oglądania seriali, przeglądania internetu, czytania książek, nudzenia się. O boże, wyglądam strasznie. Moje włosy są w kompletnym nieładzie, loki związane w niechlujną kitkę z którego pojedyncze pasma wiszą luzem. Zaraz zapadnę się pod ziemię...
 - E, hej. - mówię w końcu. Czuję, że się rumienię ze wstydu. Oh, niech ten koszmar się skończy!
 - Czemu jesteś w jakiś kalesonach? - krzywi się patrząc na moje nogi.
Kurwa, ałć.
 - Niall, ja nigdzie nie idę. - mówię stanowczo, mając nadzieję, że od razu przyjmie to do wiadomości i sobie pójdzie. Taaa, jestem naprawdę głupia.
 - Jaja sobie robisz? - znów patrzy mi w oczy. Jego szczęka jest mocno zaciśnięta. Ups, jest zdenerwowany.
 - Ani trochę, nie idę na imprezę. - kręcę głową. Nagle w moje uszy uderza przeraźliwy grzmot. Super na dodatek burza...
 - Niby czemu? Boisz się? Taka z ciebie cnotka? - kpi ze mnie.
 - Jeśli masz zamiar teraz mnie obrażać i mnie denerwować możesz wyjść! - mój ton znacznie się zmienia. Nie będzie na mnie krzyczał pod moich dachem. Mam ochotę wywalić go na zbity pysk, ale ni stąd ni zowąd mocne krople wody uderzają o podjazd, a po chwili cały jest w strugach zimnej wody.
 - Co do kurwy? - Niall zdziwiony odwraca się w stronę podjazdu patrząc na ulewny deszcz. Boże, dlaczego teraz?! - Chyba teraz mnie nie wyrzucisz? - patrzy na mnie z rozbawieniem, a ja się powstrzymuję, żeby go nie wypchnąć spod dachu prosto w tą ulewę.


_______________________________

27.02.2015 Edited
Serdecznie zapraszam na Wattpada z opowiadaniem Impossible:
 http://www.wattpad.com/story/33736003-impossible-%E2%98%9C-n-h-l-h

2 komentarze: