11 kwi 2015

Rozdział 33

 33. "Fajnie, że Niall ma taką świetną dziewczynę. Weźmiecie kiedyś ślub?"


    Od tamtego dnia nie podejmowałam z Niallem choćby próby rozmowy o planach na przyszłość związanymi ze studiami. Unikałam tej rozmowy jak ognia. Bałam się, że Niall nie zaakceptuje faktu, że ja i tak wyjadę. Matka zawsze powtarzała mi, bym robiła wszystko dla wymarzonej przyszłości i nie dała się zwieść innym pokusom. W tym przypadku moją pokusą jest blondyn, który chce, bym została. Jeszcze przynajmniej raz przed zakończeniem szkoły spróbuję go namówić, by wybrał szkołę razem ze mną, to przecież mogłoby się udać. Wszyscy byliby zadowoleni - on, bo miałby mnie przy sobie i ja, ponieważ nie musiałabym wybierać po między nim, a Nowym Jorkiem i uczęszczałabym na wymarzony kierunek. Oczywiście najważniejszym powodem i tak byłby Niall. To wszystko jest bardzo skomplikowane i będę musiała włożyć nie lada siły, by jakoś to wszystko rozwiązać. Szczerze, czuję się jak pomiędzy młotem, a kowadłem...

-----------------------------------

*Po paru dniach*

     Podjechaliśmy z Niallem pod dom jego ojca. Dzisiaj sobota, co oznaczało, że zabieramy Mike'iego na spacer, tak jak mu obiecaliśmy parę dni temu. My jednak mieliśmy trochę inne plany, co do tego dnia, gdyż chcieliśmy zrobić mu niespodziankę. Bowiem, szykowaliśmy dla niego wycieczkę do wesołego miasteczka. Wczoraj przypadkiem przeglądając strony internetowe weszłam na ogłoszenie, że na obrzeżach Londynu rozstawiono nowe, pokaźne wesołe miasteczko. Tak więc z Niallem pomyśleliśmy, że małego chłopca mogą ucieszyć takie atrakcje. Sama cieszyłam się jak małe dziecko. 
        Wysiedliśmy z samochodu. Będąc już pod drzwiami domu pana Horana, Niall zapukał w drewnianą barierę. Po paru sekundach ukazała nam się w progu uśmiechnięta kobieta o imieniu Rosalie. Wpuściła nas do środka, następnie witając nas ciepło uściskami. Miło było zobaczyć poprawę w stosunkach między Niallem, a jego macochą. Kobieta zapomniała się i tak samo jak mnie, objęła wysokiego blondyna niewielkimi ramionami. Byłabym pewna, że normalnie by tego nie zrobiła, ponieważ po Niallu można się wszystkiego spodziewać i zapewne odtrąciłby ją. Ten jednak z grzecznym uśmiechem opowiedział delikatnie i nieśmiało na jej gest, co ją miło zdziwiło, podobnie jak mnie. Widziałam, że Rosalie zrobiło się ciepło na sercu. Jeszcze bardziej rozpromieniała niż zwykle. Złapałam się na myśli, czy od tego częstego i szerokiego uśmiechania nie bolą ją policzki.
 - Roberta niestety nie ma. Wyszedł parę minut temu do pracy, musieliście się z nim minąć. Jeszcze nie wiecie, jak Mike'i cieszył się na ten dzień. Buzia to mu się nie zamykała, mówił ciągle tylko o was! - poinformowała nas kobieta ze świecącymi oczami.
Miło było usłyszeć, że malec tak bardzo cieszy się na spotkanie z nami. Ja także nie mogę się doczekać zobaczenia jego uśmiechniętej buźki i tych małych brązowych loczków, połączonymi z niebieskimi, dużymi oczami podobnymi do tych Nialla. Przepadam za małymi dziećmi, są takie rozkoszne. Nie muszę już wspominać o tym, jak bardzo Niall chciał dzisiaj go zobaczyć. Jestem pewna, że od rana odliczał czas, do zobaczenia swojego młodszego brata.
      Brązowowłosa Rosalie zaprowadziła nas do salonu, gdzie wszyscy usiedliśmy na narożniku obitym czarną skórą. Niall trzymał swoją dłoń na moim kolanie. Na jego malinowych ustach malował się delikatny uśmieszek. Rosalie zauważyła jego dłoń, na co się zarumieniła i uśmiechnęła delikatnie, myśląc, że nikt tego nie zauważył. Odwróciła wzrok, by nas nie krępować.
 - Mike'i, kochanie! - zawołała brunetka, by jej synek zdołał ją usłyszeć w swoim pokoju na pierwszym piętsze. - Niall i Lily już przyszli!
W tym momencie dało się usłyszeć trzaśnięcie drzwiami, a potem dźwięk stąpania dziecięcych stópek u góry schodów w zaskakującym tempie.
 - Już idę! - odpowiedział. Na jego głos uśmiechnęłam się szeroko.
Zobaczyłam jak w skupieniu stąpa po wysokich stopniach, trzymając się u dołu poręczy. Z salonowej kanapy mieliśmy idealny widok na całą sytuację. Chłopiec patrzył uważnie pod nogi. Pojedyncze, miękkie loki spadły mu na oczy. Kiedy znalazł się na ostatnim schodku skoczył z niego, lądując nóżkami na ziemi. Podbiegł do nas swoim dziecięcym truchtem. Na jego policzkach widniał lekki róż, spowodowany rumienieniem się. Biegł w naszą stronę swoim dziecięcym truchtem, przebierając energicznie nóżkami. Kiedy dostrzegł blondyna wystawił swoje niewielki rączki.
 - Niall! - wykrzyczał radośnie i wskoczył na jego kolana, łapiąc go obiema rękami za szyję i mocno przytulił, a blondyn udał, że nie może oddychać, na co malec roześmiał się głośno.
 - Cześć Mike'i. - Niall powitał go uśmiechem. Chłopczyk rozejrzał się dookoła, a jego wzrok spoczął na mnie. Uśmiechnął się szeroko, ukazując małe ząbki.
 - Lily! - wyciągnął do mnie rękę, więc posadziłam go sobie na kolanach, podtrzymując za plecy. Wystawił do mnie usta ułożone w dzióbek, więc cmoknęłam go na powitanie. Jego policzki zrobiły się jeszcze bardziej różowe.
Nie mogłam nacieszyć się widokiem chłopca. Miał na sobie urocze jeansowe ogrodniczki w tak małym rozmiarze, dostosowanym do jego niewielkiego wzrostu, a pod nimi kolorową koszulkę w różnorakie dinozaury. Na stopach miał maleńkie buciki zapinane na rzepy. Wyglądał przesłodko. 
 - Jesteś gotowy, mały? - spytał Niall, pochylając się w naszą stronę.
 - Muszę spakować jesce plecak! - malec złapał się za głowę, przez co nie powstrzymałam się od chichotu. Pomogłam mu zejść, a ten poleciał z powrotem na schody i po minucie zniknął w swoim pokoju.
     
-----------------------------------

     Zajęłam miejsce z przodu, kiedy Niall zapinał malca w foteliku na tylnym siedzeniu samochodu. 
 - Cholera, nie umiem zapiąć tego kurewstwa. - syknął Niall do siebie, gdy minęła jego kolejna nieudolna próba zapięcia młodszego brata. Ugryzł się momentalnie w język, kiedy usłyszał dziecięcy śmiech. 
 - Niall! - zachichotał Mike'i. - Nie wolno tak brzydko mówić! - pogroził mu palcem z poważną miną. 
Chłopak przeprosił, ostrzegając, że nie wolno mu tak mówić i by mały chłopczyk nigdy nie powtarzał takich słów. Wydało mi się to nie lada zabawne, że mówi to właśnie buntowniczy Niall do małego dziecka, który na co dzień używa takiego typu słownictwa.
Wreszcie jakoś udało się blondynowi zabezpieczyć fotelik i po daniu piątki małemu usiadł na miejscu kierowcy. Wziął głęboki oddech i odpalił samochód, poprzez przekręcenie kluczyka w stacyjce. Przez ruszeniem posłał mi jeszcze uśmiech. 

 - To dokąd jedziemy? - spytał zaciekawiony Mike, machając rączkami i nóżkami w różne strony. - No plosze, powiedzcie mi! 
Przygryzłam wargę, by się nie roześmiać. Niall zawzięcie trzymał swojego zdania, by oznajmić małemu dopiero na miejscu, gdzie go zabraliśmy. Wreszcie ustąpił i powiedzieliśmy wspólnie chłopczykowi, co go czeka. 
 - Wow! Jesteście najlepsi! - wykrzyczał entuzjastycznie układając dłonie w piąstki. - Nie mogę się już doczekać! A zjedziemy na jakieś kolejce?
 - No pewnie. - odwróciłam się, by zobaczyć jak otworzył szeroko oczy i włożył do ust trzy palce.
Minęło trochę czasu, podczas którego zostawały zadawane nam masy pytań o treści atrakcji i zabaw w wesołym miasteczku. Oczywiście udzielaliśmy na wszystko dokładnych odpowiedzi.
 - Lily, usiadłabyś tu ze mną? Nudzi mi się samemu. - zapytał chłopczyk wychylając się trochę do przodu, łapiąc rączkami fotel Nialla, za którym siedział.
 - Jasne, już się przesiadam. - posłałam mu uśmiech.
Poczekałam, aż Niall stanie na czerwonym świetle. Gdy to zrobił cmoknęłam go w policzek i starałam się przejść przez wnękę pomiędzy naszymi fotelami dostałam od blondyna klapsa w tyłek. Pisnęłam i podskoczyłam do góry, a chłopak razem z Mike'im zaczęli się głośno śmiać.
Zajęłam środkowe miejsce, obok malca i zapięłam pas.
 - Okej, co robimy?
 - Pobawmy się w "kolory"! - zaproponował.
 - A wytłumaczysz mi jak w to się gra?
 - Jasne! Ni mówi jakiś kolor, a my szukamy za szybą czegoś o tym kolorze. Wygrywa ten, kto pierwszy znajdzie! - zachichotał, a następnie nachylił się do blondyna. - Ni, zagrasz z nami?
 - No dobra. - zgodził się i popatrzył na mnie w lusterku. - Zaczynam, wybieram kolor czerwony.
Patrzyliśmy z małym uważnie przez szybę, szukając czegoś w danym kolorze.
 - Ta pani ma czerwoną bluzkę! - oznajmił chłopczyk.
 - Okej, wygrałeś, teraz zielony.
Tak graliśmy przez dłuższy czas, do wyczerpania się kolorów. Mike'i był bardzo dobry w tej zabawie, oczywiście ze mną wygrał, na co pogratulowałam mu oklaskami. Kiedy zabawa już nas znudziła dałam mu swój telefon, na którym oglądał odcinki Micki Mouse. Dowiedziałam się, że to jego ulubiona bajka, co mnie nawet trochę rozbawiło, ponieważ także ją uwielbiam od zawsze.
Kiedy Niall oznajmił, że jesteśmy na miejscu niezmiernie się ucieszyliśmy. Po zaparkowaniu samochodu, odpięłam malca i pomogłam mu bezpiecznie wyjść z pojazdu.
     Chłopiec ujął mnie i Nialla za ręce, kiedy przechodziliśmy przez bramę z wielkim kolorowym napisem Wesołe Miasteczko. Na wejściu mały dostał już balonik, od niskiej kobiety z burzą loków o barwie czekolady, rozdającej bilety. Wybrał sobie koloru niebieskiego i trzymał go cały czas obwiązanego wokół rączki. 
 - Chodźmy wygrać jakąś zabawkę, Ni! - zaproponował Mike'i, na co od razu przystaliśmy. 
Doszliśmy do stoiska, gdzie żeby wygrać wybraną maskotkę trzeba było wybić określoną liczbę punktów, poprzez trafienie w plastikowe butelki. 
 - Dawaj, Ni! - zachęcił go malec, którego obecnie trzymałam na rękach, by wszystko dobrze widział.Niall zapłacił mężczyźnie obsługującemu stoisko za dostanie trzech piłeczek. Od razu udało mu się zbić wszystko, na co Mike zareagował szczęśliwym piskiem.
 - Jaką chcesz zabawkę chłopczyku? - zapytał mężczyzna Mike'iego.
 - Chcę Kacora Donalda! - zapiszczał malec, wkładając palec do buzi.
 - Proszę. - wręczył mu pluszową zabawkę przedstawiającą kaczora, z naszej ulubionej bajki. Wydało mi się to zabawne, jak mały dzielnie trzyma pluszaka mocno przyciskając ją ramionkami, ponieważ była prawie jego wzrostu.
 - Jeszcze trzy rzuty. - powiedział Niall, wręczając banknot mężczyźnie. Nie wiedziałam o co chodzi, więc patrzyłam z zaciekawieniem na chłopaka. Ten podał mu piłeczki. Kolejne trzy udane rzuty wywołały niepohamowaną radość u małego chłopczyka.
 - Kochanie, a ty jaką zabawkę chcesz? - wyszczerzył się chłopak w moją stronę.
Zmarszczyłam brwi zaskoczona i uśmiechnęłam się szeroko. Wskazałam palcem na maskotkę Mini Mouse w różowej sukience i z dużą kokardką w białe kropki między uszami.
 - Proszę, skarbie. - wręczył mi zabawkę i pocałował mnie namiętnie u usta. Zapomniał o obecności młodszego brata, który był na przeciwko naszych złączonych twarzy. Usłyszałam jak zapiszczał na nasze okazywanie sobie uczuć i zakrył oczy malutkimi rączkami, trzymając Kaczora Donalda pod pachą.

----------------------------------

 - Gdzie chcesz iść teraz? - spytał Niall, kiedy wróciliśmy z pokoju luster. Będąc tam Mike'i biegał od lustra do lustra, oglądając swoje zmodyfikowane odbicie. Najbardziej spodobało mu się to, które wydłużyło jego sylwetkę, bo wyglądał jakby był wyższy ode mnie. 
 - Tam! - wskazał palcem przed siebie. Zauważyłam, że była to specyficzna kolejka. Chodziło w niej, by wejść do dużego wagonika wyglądającego jak filiżanka i jeździć w niej, kiedy ona prowadzi Cię po najbardziej krętych trasach po między innymi wagonikami. Zrobiliśmy tak jak chciał. Udaliśmy się do kolejki i po chwili zostaliśmy wpuszczeni, do wejścia na filiżankę. Posadziłam Mike'iego koło siebie, przy czym Niall usiadł naprzeciwko nas. Podczas jazdy Mike piszczał i wyciągnął swój język poza usta, w przeuroczym geście. Ja zakryłam twarz śmiejąc się głośno, razem z Niallem. Nasza filiżanka kręciła koła, co chwila podskakiwała i zakręcała. Było bardzo zabawnie. Kiedy wyszliśmy trochę kręciło nam się w głowie. Mike'i nawet upadł na pupę, zanosząc się dziecięcym chichotem. 
 - Możemy iść na samochodziki? - jego duże oczy zaświeciły się pełnym blaskiem nadziei. 
 Tak jak chciał poszliśmy w miejsce, gdzie można było pojeździć na torze wyścigowymi małymi samochodami. Kolejna nie była duża, więc nie czekaliśmy długo. Już po chwili dostaliśmy po kasku i dwie wyścigówki. 
 - Z kim chcesz jechać mały? - spytał Niall. Jedno z nas miało wziąć do siebie Mike'iego w wyścigu. 
 - Ja uprzedzam, że nie wiem jak to się prowadzi. - powiedziałam, przygryzając wargę i nakładając kask. 
 - O! To ja Cię nauczę! - powiedział entuzjastycznie cienkim głosikiem i zaczął mnie ciągnąć za rękę w stronę przeznaczonego dla nas samochodu, na wzór takiego, którym się ściga w prawdziwych wyścigach. 
 - Wygramy. - cmoknęłam Nialla w policzek i pokazał mu język. Wyszczerzył się i pokiwał głową. 
 - Jasne. 
Zasiedliśmy na miejsca, przy czym ja wzięłam małego na kolana. 
 - No dobra, ja wciskam gaz i pedał, a ty kierujesz kierownicą, hm? - zaproponowałam. Wiedziałam, że nie zdoła dosięgnąć nóżkami hamulca, a wiem, że sprawi mu wielką frajdę kierowanie pojazdem. Zgodził się od razu i przybrał pozycję gotową do startu, dzielnie trzymając kierownicę. Daliśmy sobie z Niallem znaki i zaczęliśmy wyścig. Było to nie łatwe, ponieważ nie zbyt wiedziałam jak kierować tym samochodem, ale od czasu do czasu pomagałam Mike'iemu w dobrym kierowaniu. Malec instruował mnie, kiedy mam przyspieszyć. Raz nawet musiałam przejąć stery, kiedy wpadliśmy w poślizg. Zawzięcie ścigaliśmy Nialla, a Mike wjeżdżał w tył jego pojazdu, przez co nie mogłam przestać się śmiać. Zakończyło się naszą wygraną, gdyż Niall wjechał w ścianę i nie mógł sobie poradzić z wycofaniem.
Wyciągnęłam chłopczyka z samochodu, a ten pośpiesznie ściągnął kask i rzucił się w ramiona Nialla. 
 - Wygrałem razem z Lily! Jestem lepszy od mojego starszego brata! - piszczał, trzymając blondyna za szyję. 

----------------------------------

      Po paru kolejnych atrakcjach i zabawach zrobiliśmy się z Niallem już trochę zmęczeni, ale Mike'i dalej był pełen energii. Nie mam pojęcia, skąd u tak małych dzieci tyle siły. Pomimo tego, że jesteśmy już tu dłuższy czas, patrząc na to, jak się ściemniło, on dalej skakał, biegał i wydawało się, że jeszcze długo nie będzie miał dość. Miło było popatrzeć, jaki jest szczęśliwy z dzisiejszego wyjścia do wesołego miasteczka. Ściskał mocno swoją maskotkę i dalej trzymał balonik napełniony helem obwiązany wokół maleńkiego nadgarstka. Niall wziął go na barana, mocno trzymając na nóżki, by nie spadł, kiedy posadził sobie malca na górze pleców. Postanowiliśmy iść coś zjeść, niedaleko znaleźliśmy miejsce, gdzie można było spokojnie usiąść przy stoliku piknikowym i zamówić coś do jedzenia. Zajęłam miejsce z Mike'im, podczas kiedy Niall zamawiał dla nas hamburgery, frytki oraz coś do picia. 
 - Podoba Ci się dzisiejszy dzień? - zapytałam chłopczyka, przeczesując jego loczki z jego czoła. Pokiwał energicznie głową, wysuwając na usta szczery uśmiech. 
 - Baldzo!
 - To świetnie. Mi też. - złapałam jego małą rączkę i wyprostowałam paluszki. 
 - Fajnie, że Niall ma taką świetną dziewczynę. Weźmiecie kiedyś ślub? - szerzej otworzył oczy. 
 - Em, nie mam pojęcia. Jesteśmy za młodzi. 
 - Ale jak chłopak i dziewczyna się kochają to biorą ślub! - wydął wargi. 
Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Dzieci zawsze zadawały tysiące pytań, na które czasem udzielenie odpowiedzi nie należało do najłatwiejszych. Moje zdanie na temat ślubów różniło się nieco od innych dziewczyn. One od zawsze marzą, by mieć ślub jak z bajki, najpiękniejszą suknię i by żyć długo i szczęśliwie. Ja jednak mam gdzieś jakieś śluby. Zawsze wydawało mi się to niepotrzebne. Po co wydawać pieniądze, na tylko jedną noc zabawy? Po co jakiś świstek papieru i obrączka na palcu? To jedynie zmienia ludzi i jest bez sensu. Obiecałam sobie, że nigdy nie wezmę ślubu. I tego słowa dotrzymam. 
Na dodatek przeanalizowałam od nowa słowa dziecka.  "Ale jak chłopak i dziewczyna się kochają..." No właśnie my nigdy sobie nie powiedzieliśmy o takich uczuciach. Słyszałam tylko od Nialla, że mu na mnie zależy, ale nigdy nie powiedział niczego więcej. Ja osobiście wiedziałam, że to ten jedyny i nie chcę nikogo innego. No ale czy on tak samo myśli o mnie?
 - I mają dziecko! - dodał chłopiec. 
 - Myślę, że to jeszcze za wcześnie. - pogłaskałam go po główce. - Jest dobrze, tak jak jest. 
 - Nigdy nie zrozumiem dorosłych! - podniósł rączki w dramatycznym geście. 
 - Jemy! 
Usłyszałam za sobą głos Nialla, niosącego nam papierowe tacki z jedzeniem. Mały głośno zaklaskał ciesząc się z całej sytuacji. Tak jak szybko dostał hamburgera, tak szybko chwycił go do swojej małej rączki i zaczął przeżuwać małe kęsy.
     Po zjedzonym posiłku mały mrużył ciężko oczy. Walczył z chęcią pogrążenia się w głębokim śnie. Ledwo trzymał się na nogach, podczas drogi powrotnej do samochodu, więc Niall wziął go na ręce, a ja zabrałam od niego balonik i zabawkę. Po chwili zauważyłam, że malec usnął w ramionach starszego brata. Niall ostrożnie włożył go do samochodu i zapiął w foteliku. Przykrył go kocem, wyciągniętym z bagażnika, gdzie teraz spoczywały zabawki i balonik, a potem zasiadł na miejscu kierowcy. Włączył cicho radio, a kojąca muzyka wypełniła wnętrze. Było już parę minut po dwudziestej. 
 - Odwozisz Mike'iego prosto do domu? 
 - Nie, umówiłem się z Rosalie, że zabiorę go do siebie. Wtajemniczyłem ją, że zabieramy go do wesołego miasteczka i pewnie wrócimy późno, więc spędzi noc u mnie. Mama została dla tego na noc u dziadków. - wzruszył ramionami. 
 - To twoja mama wie, że spotykasz się z Mike'im?
 - Ta, powiedziałem jej. 
Byłam pewna, że Niall zostawi to jakoś w tajemnicy, ale miło było usłyszeć, że zwierzył się matce. 
Odchyliłam się na fotelu, przyjmując wygodna pozę. Byłam już zmęczona, więc przymknęłam powieki. 
 - Zostaniesz z nami? On Cię lubi. - zapytał Niall. 
 - Jasne, czemu nie. - zgodziłam się. 
Chłopak położył mi rękę na kolanie. Jechaliśmy tak resztę czasu.

____________________________________

    Hej, hej wszystkim! 
Przepraszam, że wczoraj nic nie dodałam, ale miałam niemałe problemy z internetem. Już was nieco przyzwyczaiłam do dodawania codziennie rozdziałów, no ale niestety nie miałam jak. Tak więc dzisiaj już jest. Kto ciekawy dalszych losów, niech śledzi. Dzisiaj dodam jeszcze jeden rozdział, przez to, że nie było wczoraj! Ktoś się cieszy? :) 
na dodatek zabieram się za zwiastun....:D
Odpowiada taka długość? Co myślicie? Piszcie! 

1 komentarz:

  1. Swietny rozdział!
    ja się cieszę, że będzie jeszcze jeden :D
    długośc ok :)
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń