13 lut 2015

Rozdział 3

  

 3. "Jesteś tu nową sensacją."


Wybija godzina szósta, a z krainy snów wybudza mnie głos ukochanego Presley'a w utworze "Jailhouse rock" ustawionego obecnie na mój budzik. Miał co prawda umilić mi wstawanie o poranku, bo jest to jeden z moich ulubionych utworów, lecz obawiam się, że przez jego funkcję, szybko go znienawidzę.
Zmuszam się do wstania, w celu wyłączenia "narzędzia tortur", które już od paru minut dręczy moje uszy niemiłosierną głośnością. Telefon odkładam z powrotem na małą szafkę nocną po chwili przecierając dłońmi na wpół otwarte oczy. Z fotela w rogu pokoju zbieram moje ubrania przyszykowane zeszłego dnia i ruszam do łazienki. Odbywam poranną toaletę, ubieram się, robię delikatny makijaż, ale włosy zostawiam naturalnie już lekko kręcące się.
 - Lily! Śniadanie! - słyszę mamę z dołu, informującą o gotowym posiłku.
 - Już idę! - odpowiadam jej schodząc po schodach, następnie kierując się do kuchni. Siadam na krześle dosuwając się do stołu, na którym rodzicielka po chwili kładzie talerz z truskawkowym budyniem. Dobrze wie, że go uwielbiam i pewnie tak chcę mi jakoś umilić ten dzień męki. Jej starania są na nic.
 - Smacznego skarbie. - daję mi szybkiego całusa w policzek.
 - Dziękuję. - odpowiadam z pełną buzią różowej pyszności.
 - Nie powinnaś się ubrać bardziej... no nie wiem, elegancko w pierwszy dzień nowej szkoły? - pyta z kwaśną miną skanując moje ubranie. Tak myślałam, że się o nie przyczepi. Kremowy sweter, ciemne jeansy i czarne conversy nie są zbyt eleganckie, ale nie zamierzam się przebierać. Wyglądałabym trochę dziwnie w czarnej, galowej spódnicy, czy nawet sukience jako nowa uczennica. Wyśmialiby mnie na wejściu, jestem tego pewna, postanawiam zostać w swoim stylu. Nawet jakbym chciała ubrać jakiś top muszę uważać na dekolt, ze względu na kolczyka. Mama nic nie wie i tak ma zostać.
 - Nie, jest dobrze. W sprawie młodzieżowej mody nie próbuj się odzywać. - puszczam jej oczko. Jeszcze by tego brakowało, gdyby zaczęła wybierać mi ubrania do szkoły. Nie, żeby moja matka ubierała się jakoś obciachowo. Ubiera się dobrze, czasem nawet za dobrze jak na swój wiek, ale nasze style są całkiem odmienne i niech lepiej trzyma się z dala od mojej szafy.
 - O, już dobrze... - przewraca oczami.
 - Gotowa? - pyta, kiedy pojawiam się w progu z torbą na ramieniu i jeansową kurtką na ramionach.
 - Wychodz... - przerywa mi, nie dając dokończyć prostego słowa 'wychodzę'.
 - Zapomniałam Ci całkowicie powiedzieć, że szkoła nie jest tak blisko, byś mogła iść na piechotę. Weź mój samochód, a już niedługo obejrzymy się za jakimś osobistym specjalnie dla ciebie.
 - Jesteś kochana. - przyznaję całując ją na pożegnanie w policzek i zabierając kluczyki. - Do zobaczenia! - krzyczę wychodząc.
  Wsiadam do srebrnego volvo mojej rodzicielki, w którym czuję się bardzo dobrze. Jest dość nowy, w dobrym stanie i świetnie mi się go prowadzi. Puszczam najgłośniej jak tylko mogę muzykę z radia, by zagłuszyć moje myśli o nowym liceum, ale jest to na nic.
Bardzo się boję, ponieważ zapoznanie z ogólniakiem muszę jakoś przeżyć sama. Nie będzie przy mnie Matty'ego, przez to, że zaczął ode mnie godzinę wcześniej treningiem koszykówki, którą trenuje już od dobrych pięciu lat. Mój przyjaciel jest bardzo opiekuńczy i dla mnie chciał opuścić trening, ale oczywiście mu na to nie pozwoliłam. Jest to trochę samolubne, ale teraz po części żałuję swojej decyzji - czym jestem bliżej celu, tym bardziej zżerają mnie nerwy.
Jadę jeszcze około dziesięć minut i dojeżdżam w końcu pod ogromną szkołę, składającą się z kilku budynków. Błądzę po parkingu, aż znajduję wolne miejsce i parkuję samochód.
Idę prosto do głównego budynku, gdzie znajduję się sekretariat, i inne tego typu gabinety.
  Wchodzę do sekretariatu, gdzie wita mnie sympatyczna, ciemnowłosa kobieta mająca na oko czterdzieści lat.
 - Dzień dobry. - witam się z uśmiechem i zamykam za sobą drzwi, przechodząc przez próg.
 - Witam Cię słońce. - serdecznie się przywitała. - Ty za pewne jesteś Lily? Jesteś tu nową sensacją. - Na jej policzkach pojawiły się małe dołki spowodowane radosnym uśmiechem. Sensacją? Co to ma znaczyć?
Otrzymuję od kobiety rozpis zajęć na cały tydzień i numery sal, w jakich odbywać się będą poszczególne zajęcia. Gdy wychodzę z jej gabinetu i kieruję się do drugiego budynku, zdaję sobie sprawę, że jest już przerwa, bo korytarze są całe zaludnione. Mam nadzieję, że spotkam tu gdzieś Matty'ego i pozwoli wyrwać mi się z tego koszmaru.
Pierwszą mam biologię, na co się krzywię. Znienawidzony przedmiot zaczyna znienawidzony dzień, po prostu cudownie. Muszę znaleźć salę nr 53, więc ruszam w głąb korytarza. Czuję na swojej skurzę wiele spojrzeń i ciche pomruki mijanych przeze mnie osób. Świetnie, tamta przemiła pani miała rację, że zwracają na mnie uwagę. Myślałam, że tylko żartuję, ale los nigdy nie jest dla mnie łaskawy.
Chodzę jednocześnie czytając co mam napisane na kartce, aż wreszcie na kogoś wpadam.
 - Przepraszam. - podnoszę wzrok z nad małych druczków, a przede mną widnieje postać uśmiechniętego chłopaka.
 - Lily Collins? - uśmiecha się jeszcze szerzej ukazując rząd białych zębów.
 - Tak.
 - No i jest wreszcie kobieta na którą czeka cała szkoła od miesiąca! - wymachuje ramionami w zabawnym geście i otula mnie nimi w uścisku.
 - Jestem Nate. - przedstawia się. - Najzabawniejszy przystojniak w tej budzie. - uśmiecha się zawadiacko puszczając mi oczko.
 - Miło mi Nate.
 - Nie wiesz jak mi jest miło Lily. Gdzie idziesz? Pomóc Ci jakoś?
 - W sumie potrzebna jest mi pomoc. Nie wiem gdzie jest sala nr 53. Mam mieć zaraz w niej biologię.
 - Woah, ja też! Ale świetnie! Zaraz Cię tam zaprowadzę! - Nate podchodzi do tego bardzo entuzjastycznie. Cieszę się, że już kogoś poznałam i jest nim bardzo sympatyczny chłopak, z którym zaczynam pierwszą lekcję.
Idziemy przed siebie mijając różne zakręty. Nie umykamy, ani jednemu spojrzeniu co bardzo mnie irytuję, ale wolę udawać, że tego nie widzę, niż wywołać jakąś niepotrzebną scenę. Jesteśmy pochłonięci w rozmowie. Chłopak wypytuję mnie o to, gdzie mieszkałam, czemu wybrałam tą szkołę i o inne mniej ważne rzeczy. Mnie jedynie zastanawia, dlaczego jestem tu "sensacją".
 - Nate? Czemu jestem tu taka...
 - Znana? - zaczyna chichotać, kiedy dokańcza za mnie zdanie. - Twoja mama zapisała Cię tu miesiąc temu, a wiadomość o nowej uczennicy szybko się rozeszła. Wszyscy byli ciebie ciekawi. Parę osób znało Cię z gimnazjum i opisywało... jak wyglądasz. - na jego twarzy pojawił się filuterny uśmiech. - No i mieli rację, jesteś naprawdę ładna. Nie to co te lachony. - przewraca teatralnie oczami, kiedy mijamy grupkę dziewczyn wyglądających właśnie tak, jak je nazwał. Przez to zaczynam się śmiać, a on zwraca twarz w moją stronę. - Masz uroczy śmiech. No ale wracając do twojego pytania, niedawno nasza największa gwiazda sportu - Matty Mckibben wspominał często o tobie. Jak to jest być dziewczyną jednego z najpopularniejszych chłopaków w szkole? - rusza wymownie brwiami. Dziewczyną?!
 - Nie jesteśmy parą! - pośpiesznie wyjaśniam. - Przyjaźnimy się od dziecka. Nasze kontakty są specyficzne, czasem zachowujemy się jakbyśmy byli razem, ALE zapewniam, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Nic poza tym.
 - A już myślałem, że kolejna plota będzie. - udaje rozczarowanie, na co nie mogę powstrzymać wybuchu śmiechu.

***

Lekcje mijają nieznośnie zbyt długo. Za każdym razem nauczyciele zachwyca się mną, jakbym była jakimś okazem w zoo. Nie lubię aż tak na siebie zwracać uwagi. Pod koniec czwartej lekcji przychodzi mi wiadomość od Matty'ego. 
 'Sorry Mała, że nie pisałem, ale trener dzisiaj wkurwiony i nie daje nam spokoju. Zaraz przerwa na lunch. Będę czekał przed stołówką. Tak w ogóle moi znajomi, którzy widzieli Cię na korytarzu chwalą, że fajna laska z Ciebie. Hm, mam nadzieję, że nie ubrałaś się jakoś skąpo, bo ich reakcję są takie, jakbyś co najmniej chodziła naga! Ha ha do zobaczenia! xoxo'
Co? Ugh...
Tak jak powiedział, czekał na mnie przed obszernymi drzwiami od stołówki, przez które kłębiły się sylwetki uczniów. 
 - Cześć mała. - całuje mnie na powitanie w policzek. Słyszę zduszone oddechy kiedy nastąpiła ta czynność z jego strony, na co on uśmiecha się pod nosem. Udaję mi się wymamrotać ciche 'hej'. Gdy wchodzimy do środka wydaję mi się, że jeszcze więcej osób zwraca na mnie uwagę. To zaczyna się robić męczące. Wolałabym być niezauważalna. Zajmujemy miejsce w kolejce po lunch, a parę osób wokół nas bacznie nam się przygląda. 
 - Żartowałeś z tymi kolegami, prawda? - pytam mając nadzieję, że mam rację. 
 - Nie i co dziwne, jesteś w pełni ubrana. Nawet tyłek masz zasłonięty tym swetrem! 
 - Uspokój się. - chichoczę z jego udawanego oburzenia. 
 - Poznałaś już kogoś? - pyta chłopak, kiedy zajmujemy miejsca przy osobnym stoliku najbardziej z brzegu. 
 - Tak, Nate'a. - wskazuję na ciemnego blondyna parę stolików dalej siedzącego z grupką znajomych, a kiedy ten odwzajemnia moje spojrzenia macham mu przyjaźnie, a on odpowiada mi tym samym. To naprawdę sympatyczny gość. 
 - Zajebisty jest. - śmieje się Matty. - Odpierdala najlepsze sceny na lekcjach. W ogóle przy nim jest świetna zabawa. 
 - Tak, zdążył mnie już o tym poinformować. - chichoczę.
Rozmowa w końcu przechodzi na inny tor, a ja przestaję przejmować się osobami wokół wpatrującymi się w naszą dwójkę. Nagle moją uwagę zwraca ktoś inny. "Inny" to dobre określenie. Przechodzi przez środek stołówki i zajmuję stolik dość blisko nas. Na nikogo nie zerka, na nikogo nie zwraca uwagi. Wyciąga się na krześle i zajmuję się swoją komórką. Nikt się do niego nie dosiada. Parę dziewczyn się w niego wpatruję rozmarzonym wzrokiem, a on ma to kompletnie gdzieś. Wygląda całkowicie inaczej, niż reszta uczniów, wyróżnia się wręcz wszystkim; zaczynając na zachowaniu, kończąc na wyglądzie. Jego blond włosy postawione są ku górze. Jego twarz ozdobiona wieloma kolczykami, takimi jak snejki*, czy też kolczyk w brwi, przedstawia pewien rodzaj grymasu połączony z irytacją. Marszy brwi, przez co na czole pojawiają się drobne zmarszczki. Widzę, że w uszach ma dość duże tunele, a jego ciało pokryte jest tatuażami. Tak naprawdę, na jego rękach nie widzę wolnego miejsca, a na dodatek jeden z tatuażów jest tak duży, że wychodzi na szyje. Jego czarny, zwykły T-shirt opina jego umięśniony tors. Można by spokojnie rzec: "Wow!".
 - Kto to? - mamroczę do Matty'ego.
 - Niall Horan. - mówi, wzruszając ramionami.
 - Czemu siedzi sam?
 - Nie zadaje się z nikim z tej szkoły. Nie rozmawia z nikim, ma wszystkich w dupie. Doszedł do naszej szkoły rok temu robiąc taką sensację jak ty teraz. Wszystkie laski z tej szkoły za nim szaleją, a on nawet ich nie widzi. Nie umawia się. Jest skurwysynem dla każdego. Bójki, zakazane wyścigi na motorach to tylko początek całej opowieści.
 - Czemu jest taki? - dziwi mnie to, co mówi mój przyjaciel. Dlaczego miałby być taki?
 - Nikt nie wie, bo on z nikim nie gada. Chodząca zagadka.
Chodząca zagadka... Mój mózg powtarza to sobie w kółko. Nie rozumiem tego całkowicie. Ciekawa jestem, dlaczego jest właśnie taki, jakim go opisał Matty. A może po prostu za takiego go postrzegają, z powodu na groźny wygląd?
Moje rozmyślenia trwałyby dłużej gdyby nie to... że właśnie ten Niall, zaczął na mnie patrzeć. Ciągle. Nie odrywa ode mnie wzroku, skanując wszystkie moje emocje. Jestem jak zahipnotyzowana - nie mogę przestać na niego patrzeć, tak jakby ktoś mną sterował. Ciche chrząknięcie Matty'ego odrywa mój wzrok od twarzy tajemniczego blondyna i kieruje się na niego.
 - Uuu, wszystko widziałem. On nigdy nie patrzy na dziewczyny w szkole nawet dłużej niż dwie sekundy. - szepcze mącząc mi w głowie. Co to ma znaczyć? Gdy znowu na niego zerkam go już nie ma. Pozostał jedynie pusty stolik...

***

  Zostaje mi ostatnia lekcja, którą jest angielski. Jak na ścięcie zmierzam do sali pełnej już uczniów. Podchodzę do biurka profesora ii przedstawiam się. On od razu mnie rozpoznaje po samym imieniu i sprawdza moje materiały przerobione w poprzedniej szkole. Okazuje się, że mam opanowany materiał z wyprzedzeniem. Cieszę się, że nie mam zaległości, ale będę musiała się przez jakiś miesiąc wynudzić, zanim przyjdzie czas na to, czego jeszcze nie przerabiałam. 
Prawie wszystkie miejsca są już zajęte. Profesor nakazuje mi, bym usiadła w ostatniej ławce, w której jedno miejsce jest wolne. Na moje nieszczęście okazuje się, że siedzi tam niejaki blondyn, który zaintrygował mnie na stołówce. 
Dosiadam się do niego z niebywałą ostrożnością. Nie odzywa się, jedynie zerka na mnie kątem oka. Kiedy zaczyna się lekcja posuwa w moją stronę gruby podręcznik. Posuwa to raczej nie dobre określenie. On popycha go w poją stronę tak, że mało co nie spada z ławki. 
 - Nie potrze... - nie zdążam dokończyć, bo mierzy mnie nienawistnym spojrzeniem, przez co przechodzą mnie dreszcze. Wywołuję u mnie w pewnym sensie strach i niepokój...
Przez resztę lekcji nie odważyłam się na niego choćby zerknąć. Teraz wieżę w to, co mówił Matty. 

Wracam do domu i od razu zamykam się w swoim pokoju. Nie mam ochoty na jakąkolwiek rozmowę z rodzicielką. Chcę pobyć sama i trochę pomyśleć. Włączam muzykę i wkładam słuchawki do uszu. Opadam na łóżko zwijając się w kulkę i zatracając w rozmyśleniach...


* Snejki - Snake bites. Rodzaj piercingu w wardze (dwa kolczyki w dolnej wardze po przeciwnych stronach).




Notka od autorki:
Przepraszam z całego serca, że rozdział dodaję dopiero o tak później godzinie. Mam problemy rodzinne i nie jest mi łatwo. Na całe szczęście znalazłam czas, by napisać rozdział trzeci i tak jak obiecałam jest dłuższy, a także pojawił się nasz tajemniczy Niall. Co o nim myślicie? Poinformujcie mnie o tym w komentarzu! ;)
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał. Jeszcze raz przepraszam i całuję! Kolejny rozdział najprawdopodobniej jutro! Dobranoc <3


_______________________________

27.02.2015 Edited
Serdecznie zapraszam na Wattpada z opowiadaniem Impossible:
 http://www.wattpad.com/story/33736003-impossible-%E2%98%9C-n-h-l-h

1 komentarz:

  1. Ojej! Chwilę mnie nie było i juz 3 rozdziały dodane. Zabieram się za czytanie :)

    OdpowiedzUsuń