42. "Czy to prawda, że spodziewacie się dziecka?!"
- W tej spódniczce twój tyłek jest nieziemski. - blondyn cmoknął moje usta.
Właśnie spotkaliśmy się na długiej przerwie. Co dziwne ciekawscy uczniowie przyzwyczaili się do widoku naszej dwójki razem, więc nie czułam się tak skrępowana przeszywającymi spojrzeniami skierowanymi bez przerwy na nas. No, ale plotki na nasz temat były codziennością. Można było jednego dnia usłyszeć, że już nie jesteśmy razem, a drugiego, że wpadliśmy i jestem obecnie w ciąży, a Mały Niall jest już w drodze. Po prostu idiotyczne. Wiadome jest, że ludzie mówią tak jedynie ze względu na swoją złośliwość i zazdrość. Po czasie przestawałam całkowicie na to zwracać uwagę, niech gadają co chcą, by lepiej wiemy, co jest między nami, a na pewno to, że nie jestem w ciąży, ponieważ kochaliśmy się tylko raz i dobrze pamiętaliśmy o zabezpieczeniu. Jednak plotki dotarły nie tylko do uczniów, a także do nauczycieli. Najgorsze przede mną, ponieważ dyrektor zakomunikował nam dzisiaj, że po długiej przerwie mamy razem stawić się w jego gabinecie. Nie byłam częstą bywalczynią na dywaniku u któregokolwiek nauczyciela, ale u Nialla była to codzienność, co jeszcze bardziej go bawiło.
- Nie zapominaj, że jesteśmy w miejscu publicznym, a w dodatku w szkolę. - zaintonowałam dwa ostatnie słowa i ściągnęłam jego rękę, która niby cudem sama powędrowała z moje biodra, na mój pośladek. Na mój ruch Niall uśmiechnął się łobuzersko i złożył pocałunek na moim policzku. Podrapałam go delikatnie paznokciami po szyi, wywołując u niego łaskotki. Cicho się zaśmiał. Podeszliśmy do dużego drzewa, pod ktorym zawsze przebywam, podczas przerw na dworze. Miejsce jest dobrze umiejscowione, z dala od ciekawskich oczu i daje dużo cienia, co jest przyjemne i jednocześnie przydatne na przykład podczas czytania książek, czy notatek z zeszytu.
- Nie miałem pojęcia, że masz tak seksowną kieckę w szafie. - dalej komplementował opicisły, krótki kawałek białego materiału na moich nogach. Oczywiście chodziło mu najbardziej o tyłek, jak to u typowego faceta.
- Nie masz pojęcia o połowie moich ubrań, Niall. - skarciłam go i wywróciłam oczami. Byłam trochę rozdrażniona perspektywa siedzenia okrągłej godziny w gabinecie dyrektora z powodu sprawy, która nawet nie jest prawdą, ale on oczywiście nie uwierzył i chciał to z nami wyjaśnić. Na całe szczęście byliśmy już pełnoletni i nie zamierzał wezwać rodziców, bo dopiero by się porobiło.
Chcąc być przygotowaną na kolejną lekcję - nie licząc tej, którą niestety ominę - wyciągnęłam zeszyt od chemii i zaczęłam powtarzać potrzebne wiadomości, ignorując tym blondyna, który ciężko westchnął. Opierałam się o jego tors, siedząc pomiędzy jego nogami, a on przez głowę zajrzał mi w notatki. Poczułam, że ręka oplatająca mój pas puściła uścisk. Mój zeszyt został mi brutalnie wyrwany z rąk.
- Ej! Co ty wyprawiasz?! - oburzyłam się. Blondyn wybuchnął gromkim śmiechem, pewnie widząc mój wkurzony do granic możliwości wyraz twarzy.
- Konfiskuję go. Nie będziesz mnie ignorować. - schował sobie notatnik za plecy, a następnie ukazał mi puste ręce, szeroko się szczerząc. Oplótł ręce wokół mojej talii i mocniej mnie do siebie przycisnął. Ucałował zmarszczkę pomiędzy moimi brwiami, spowodowaną skrzywieniem się na jego czyny z przed parunastu sekund.
- No już, kochanie! Przestań się gniewać! W końcu nasz dzidziuś tego nie lubi! - zażartował dość głośno, na co parę osób zwróciło na nas uwagę, ponownie wybuchając gardłowym śmiechem, głaskając mój brzuch w czuły sposób. To spowodowało u mnie także wybuch nieopanowanej radości, ponieważ ta sytuacja była strasznie zabawna, a wręcz głupia.
- Lilian Collins i Niall Horan, natychmiast do mnie!
Odwróciłam głowę, na srogi ton kierujący do nas wypowiedź, która była bardziej krzykiem. Dyrektor stał przed nami, czerwony ze złości.
No kurwa teraz? Zajebiście!
Przelękłam się trochę i natychmiast powstałam z objęć niebieskookiego, poprawiając spódniczkę, upewniając się, czy nie odsłoniła za dużo ciała. Poczułam się zażenowana, wszyscy się na nas gapili. Zwróciłam wzrok w ziemię i krokiem jak na ścięcie pomaszerowałam do czekającego mężczyzny. Niall wydawał się rozbawiony całą sytuacją, złośli uśmiech nie schodził mu z twarzy. Idąc za dyrektorem przez szkolny korytarz nawet zaczął chichotać, więc od razu skarciłam go uderzeniem łokciem, na co oczywiście nie przystał. Udawał, że zwija się z bólu, doprowadzając mnie do szału swoją bezczelnością. Pogarszał tylko sytuację.
- Usiądźcie. - poinstruował mężczyzna po czterdziestce, wskazując nam na krzesła, gdy staliśmy już w pomieszczeniu, a dokładniej jego gabinecie i miejscu pracy. Zasiadłam na wskazanym miejscu, na przeciwko biurka. Niall mi powtórował. Dyrektor wydawał się zły nie na żarty, miałam wrażenie, że zaraz zacznie się na nas drzeć, chociaż w niczym nie zawiniliśmy.
- Możecie mi wytłumaczyć, o co do jasnej cholery chodzi z ciążą pani Collins? - poniósł znacznie swój ton. - Czy to prawda, że spodziewacie się dziecka?!
Zaniemówiłam, chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam wydusić choćby jednego słowa. Ta sytuacja była tak komiczna, że nie wiedziałam czy się śmiać, czy płakać. Niall przejął pałeczkę.
- Czy pan rzeczywiście wierzy w te plotki nudzących się debili, którzy nie mają własnego życia, więc wtrącają się w cudze? Nie, Lily nie jest w ciąży i nie będzie, ponieważ nie planujemy na teraz potomstwa. - uśmiechnął się złośliwie.
Czy on nie zapomina, że nie rozmawia z kolegą, a z dyrektorem?
Niall do cholery, uspokój się!
Na czerwonej twarzy siwiejącego mężczyzny dojrzałam ulgę. Głęboko odetchnął i wytarł swoje czoło.
- Mam nadzieję, że mnie nie okłamujecie. Ja rozumiem, że zostały ostatnie miesiące do końca liceum, ale nie musicie tak od razu szaleć. - zwrócił nam uwagę. - Tak czy siak sprawuję władze w tej placówce i moim zadaniem jest zapobieganie małoletnim ciążą. Jesteście od dzisiaj zobowiązani uczestniczenia w zajęciach edukacji seksualnej do końca roku. Obowiązkowo. Wasze obecności będą systematycznie sprawdzane, a jeśli zobaczę, że wagarujecie wyciągnę srogie konsekwencję. - zagroził palcem.
Czy ja się aby nie przesłyszałam?!
- Słucham? Ale jak to, po co nam te zajęcia? Przecież na nic nie mówi się o niczym nowym, czego jeszcze nie wiemy - ugryzłam się w język. - To znaczy nie wie młodzież w naszym wieku.
- Spokojnie, Lily. To może być całkiem zabawne. - Niall położył rękę na moim kolanie, za co dyrektor od razu się uniósł.
- Horan, nie zapędziłeś się, może? To jest szkoła, a nie dyskoteka!
Typowy tekst nauczycieli. Bla bla bla.
Chłopak rozbawiony podniósł ręce w geście obronnym.
- Nie zapominaj, że mamy Horan do pogadania. Ostatnio nie dałeś mi odpowiedzi, co do poruszonej sprawy.
- Chyba się zdecydowałem i się zgadzam. - odpowiedział trochę spięty.
?
Chodzi o to, jak wtedy zabrał Nialla z palarni? Całkowicie o tym zapomniałam.
Poczułam na sobie spojrzenia dyrektora i dobrze wiedziałam, że jestem w tej dyskusji zbędna.
- To ja nie przeszkadzam. Do widzenia.
Opuściłam pomieszczenie. Wypuściłam głośno powietrze i policzyłam do trzech.
Wszystko gra.
Wszystko gra.
Wcale, że nie!
Nie mam ochoty uczestniczyć w tych dennych zajęciach z edukacji seksualnej. Czego oni mogą mnie nauczyć, przepraszam?! Jak poprawnie założyć chłopakowi prezerwatywę, by nie pękła?! Kiedyś była to u mnie codzienność, więc jestem wprawiona i pewna, że nigdy mi się to nie zdarzy. Koniec kropka. Zajebiście, nic nie zrobiłam, a przez tych idiotów ze słabym poczuciem humoru, którzy mają za dużo czasu do wykorzystania, więc wymyślają historie o nagłych ciążach muszę siedzieć godzinę dłużej w tym cholernym miejscu. Pierzyć uch wszystkich.
Nie wiem co Niall ma do ukrycia, ale radzę mu nic nie ukrywać. Myślę, że on, jak zarówno ja nie chce powtórki z przed paru dni.
***
Skończyłam dwie kolejne lekcję, ale do tej pory nie spotkałam Nialla, przez co chodziłam już nieco podirytowana. Miałam teraz mieć zajęcia z tańca. Szybkim krokiem popędziłam w stronę szatni, jednak w środku nikogo nie zastałam.
Aha?
Poszłam zobaczyć do sali gimnastycznej, myśląc, że może już zaczęli beze mnie trening i jak się okazało byli tam już wszyscy.
- Cześć. - przywitałam się, machając do dziewcząt, rozciągających się pod lustrami. - Gdzie klucz do szatni, zastałam ją zamkniętą?
- Lily, ty się dzisiaj nie przebierasz. Na pewno nie tu. - powiedziała uśmiechnięta Victoria, o rudych włosach.
Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co dokładnie chodzi.
- O co chodzi?
Na szereg wyszła Kate, uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Nie uwierzysz! - zapiszczała. - Jest jedno miejsce dla cheerleaderki! Kayle połamała sobie nogę, więc zwolniła to miejsce i kazali nam wybrać jedną z naszej grupy i wyszło na ciebie, ponieważ jesteś z nas najlepsza, a tam wymagane są wielkie umiejętności! - podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła, ale ja i tak nie zaczaiłam o czym one mówią.
Wtrąciła się Nina.
- Bo jest nowy piłkarz w drużynie, zajął miejsce Toma, bo wypisał się z naszego liceum, ale jeszcze nikt nie wie kto to jest. Będziesz jego partnerką!
Że co?
_________________________
Nie wiem co będzie dalej. Nie mam psychicznej siły, jestem załamana. Dodawanie rozdziałów na przyszłość może się opóźnić, przepraszam.
Co się stało?? Dlaczego??
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to znowu wyczuwam Reyall ;)
Nowy piłkarz, to Niall,hm? :D
Czekam na następny rozdział :D :*
za duzo do pisania tutaj, ale juz wiele sie tego nazbieralo. za duzo przykrosci, cos we mnie wreszcie peklo. nie daje rady...
Usuńna dodatek jestem sama, nie mam nikogo. zostaje mi do płaczu jedynie poduszka
Usuńświetnie piszesz
OdpowiedzUsuńwww.imaginyonedirectionforeverandnever.blogspot.com