18. "Jesteś taka niewinna, co ty ze mną robisz księżniczko?"
- Jeśli chodzi Ci o całowanie, to nie lubię tego robić przy nich. - bąknął, jakby czytając mi w myślach.
Uh, straszne...
- Ale teraz ich nie ma.
Powiedział i przywarł mnie do zimnej trawy, aż zaskomlałam. Zaczął
składać powolne pocałunki po mojej szyi w dół, po obojczykach, aż
wreszcie zatrzymał się nad górą stroju kąpielowego. Chciał go odpiąć, ale
wyrwałam się.
- Niall, stój. - powiedziałam stanowczo, tonem nieznoszącym sprzeciwu. Przybrałam poważną minę; przygryzłam wnętrze policzka.
Zmarszczył brwi, nie wiedząc najwyraźniej o co mi chodzi.
- Nie chcę być twoją kolejną zabawką. Nie bawisz się w związki, ale
chcesz seksu. To nie dla mnie, skończyłam z tym. - ugryzłam się w język,
ale chyba zrozumiał o co mi chodzi. Postanowiłam kontynuować, by nie zaczął tematu; nikt oprócz Matty'ego nie miał wiedzieć o tym. - Ty nie
bierzesz tego na poważnie, a ja właśnie tak. Nie chcę później
cierpieć... - nie miałam jak dokończyć, bo przywarł swoimi wargami do
moich.
- Ty nie wiesz, jak bardzo chciałbym być dla ciebie kimś więcej, niż tylko przyjacielem. - wyszeptał do mojego ucha i ponownie przywarł wargami do mojej rozgrzanej skóry. Obcałowywał każdy milimetr mojej szyi, aż przechodził mnie dreszcz.
A jeśli on tylko mydli mi oczy?
Czy to się dzieje naprawdę?
Co on miał na myśli?
Tysiące pytań eksplodowało w mojej czaszce. Chciałam, by ta chwila trwała i trwała, ale nie mogę do tego dopuścić. Jestem pewna, że jeśli tego nie przerwę, będę cierpieć, ponieważ złamie mi serce. I znowu depresja...
Nie bawię się w dziewczyny. Nie bawię się w dziewczyny. Nie bawię się w dziewczyny.
- Twoje kształtne, soczyste usta są takie gorące. Nie wiesz, jakie rzeczy mogłabyś nimi robić. - szepnął uwodzicielsko w zagłębienie mojej szyi.
Moje zaschnięte wargi utworzyły wielką literę "O", a brzuchu poczułam gorące szczypanie.
- Niall! - szarpnęłam się, by stworzyć pomiędzy nami jakąś przestrzeń - małą bo małą, ale jednak przestrzeń. Zdałam sobie sprawę z tego, co tu się dzieje.
Wstałam od razu na równe nogi z tej przeklętej, lodowatej ziemi od której każdy mógłby dostać zapalenia pęcherza. Cały czar tego miejsca prysł w jednym momencie.
Czuję się okropnie. Patrze teraz na chłopaka za którym szaleję, który jest zdezorientowany. Wstaje i podchodzi do mnie. Chyba widzi, że dygoczę już z zimna i zarzuca mi na plecy swoją zapinaną bluzę.
Muszę przeprowadzić z nim romowę, by się określił. Nie chcę czuć się przez niego wykorzystywana. Jesteśmy nikim, a całujemy się, przytulamy, robimy, hm, różne rzeczy. Przy jego opinii kobieciarza nie czuje się dobrze z tym, jak mnie traktuje. Jest gorący, seksowny i trudno mu się oprzeć, ale ja nie będę jak inne laski, które zaciągnął do łóżka.
Daję mu wyraźnie do zrozumienia swoją postawa, że szykuje się niemiła pogawędka.
- Chodź. Porozmawiamy w samochodzie. - burknął i odwrócił się.
Szłam ciągle za nim. Nic nie mówiliśmy. Patrzyłam na jego umięśnione plecy, przykryte cienkim materiałem bawełnianej koszulki. Wiem co zaraz się zacznie, ale jestem na to w pełni przygotowana.
Gdy doszliśmy już na żwirowe podłoże, gdzie zaparkowany jest pojazd, otworzył mi drzwi, ale nie wysiliłam się, by powiedzieć mu 'dziękuję'.
Dołączył do mnie po krótkiej chwili trwającej zaledwie parę sekund i zapalił auto. W powietrzu czuć było napięcie.
Chłopak zapalił papierosa i włożył go między wargi, po czym złapał za kierownicę i zaczął jechać, co chwilę wypuszczając dym, którego zapach naprawdę lubię.
- Zapnij pas. - upomniałam go. Jechaliśmy już, a on nawet nie fatygował się, by zapiąć ten pieprzony pas.
- Nie.
- Kurwa! - straciłam panowanie nad sobą. Podniosłam się, a następnie pochyliłam się między jego ramionami i sięgnęłam po jego pas. Przy jego stylu jazdy boję się, że może dojść do jakiegoś wypadku. Nie żeby nie umiał prowadzić. Prowadzi bardzo dobrze, ale bardzo szalenie.
Zapięłam go, a on przygryzł jednego kolczyka w wardze, ukrywając uśmiech.
- Dlaczego się tak zachowujesz? Uważam, że to nie w porządku. - Zaczęłam tą dramatyczną rozmowę, która może się różnie skończyć, ale ja raczej wiem jak. I to nie będzie przyjemne.
Nie mogę wytrzymać; czuję się okropnie, jest mi przykro i smutno. Rozpieprzę teraz wszystko, no ale czy ja nie mam racji? Mam być jego zabawką? Przyjaciółką z korzyściami? Muszę zapanować nad sytuacją, póki nie wymyka się z pod kontroli.
Nie wiem, jak bardzo nagrzeszyłam w życiu, ale to całe pojebane życie się na mnie mści. Jak już chcę zapomnieć o beznadziejnej przeszłości z imprezami, ciągłym przypadkowym seksem, to na mojej drodze spotkałam blondyna z dziwnym, niespotykanym przeze mnie wcześniej akcentem, w którym się od razu zauroczyłam - choć się do tego nie przyznaję - i on nie bierze mnie na poważnie. Chcę mi się płakać do poduszki i już nigdy nie wyjść na światło dzienne. Nic nie ma sensu.
- O co ci, do kurwy, chodzi? - warknął.
O tak, obudził się prawdziwy Niall. Niall który jest wredny, bezpośredni, nieznośny, pretensjonalny. Niall w którym jestem po uszy zakochana - dodaję moja podświadomość, którą mam ochotę w tej chwili udusić. Cała kipie z nerwów, ale staram się to jak najbardziej ukryć.Chowam niesforne pasmo włosów za ucho.
- O twoje zachowanie! Za kogo ty się masz? Masz może ochotę, mnie teraz wyśmiać, albo powiedzieć jaka zdesperowana jestem? Zakpić ze mnie, jaka jestem łatwa i uległa? Mam dość twoich gierek... nie będę w nie dłużej grać. - zastopowałam, by naprać wdechu. Patrzył raz na mnie, raz na pustą drogę. Jego ręce były tak mocno zaciśnięte na kierownicy, że knykcie mu zbielały. Muszę przyznać, odczułam lęk, ale uspokoiłam się momentalnie, gdy zauważyłam, że jesteśmy na mojej ulicy i już dojeżdżamy do mojego domu.
- Jesteś okropną osobą! Sprawiasz tylko ludziom ból. Powinieneś iść naprawdę do lekarza, po coś na te twoje huśtawki nastrojów! Jesteś bipolarny, czy jak? Nie nadążam za tobą. W jednej chwili jesteś miły, a w drugiej okropny i opryskliwy. Później mnie całujesz, a następnie się ze mną kłócisz. I tak w kółko!
- To jest to, co o mnie myślisz, prawda?! - wrzasnął, aż zadygotałam. Jego głos był jeszcze bardziej zachrypnięty. Kątem oka widzę, jak zaciska pięści. Naprawdę się boje, chociaż i tak dostałam nagłego przypływu odwagi, bo mu to powiedziałam.
Auto soi na moim podjeździe, a ja w duchu modle się, by moja mama nie usłyszała tej wymiany zdań. Po co mi dodatkowa awantura?
- Wiesz co? Tak-Nie-Nie wiem! Nie będę dalej grać z tobą w żadne gierki. To co robisz... N-Nie będę twoją przyjaciółką z przywilejami, czy kumpelką z bonusem! Wiem, że może jestem dla Ciebie nikim, ale powinieneś nauczyć się szacunku dla drugiej osoby.
- Nie gram z tobą w żadne gierki! - wykrzykuje,przeczesując palcami włosy.
- To w takim razie co robisz? Ja na to nie mama innego wytłumaczenia. Od twoich zmiennych nastrojów boli mnie już głowa! - syczę z nienawiścią i pogardą.
- Lily... Nie wiem co robię.
Patrzę na niego. Zakrywa na moment twarz dłońmi, a następnie wpatruje się w dal przed sobą.
- Ty sobie naprawdę ze mnie żarty stroisz?! - wybucham.
Chcę jasnej odpowiedzi. Nie będę sama domyślać się po jego czynach co czuje. Jeśli się mną bawi, to niech się po prostu, najnormalniej w świecie ode mnie odpieprzy!
- Uspokój się! Cholera jasna. Ja nie wiem co czuję. Jestem zagubiony...
- Zagubiony? Nie chcę mi się z tobą serio rozmawiać. - warczę i wysiadam pędem z samochodu.
Zarzucam torbę na ramię i przeczesuję włosy - jak to zawsze robię, kiedy jestem wkurzona. A teraz jestem i to bardzo! Ruszam prosto przed siebie, ku drzwiom wejściowym.
- Lily, czekaj! Stój! Porozmawiajmy, proszę! - słyszę za sobą, a następnie to, że wybiega z samochodu.
Nie udaje mu się do mnie dobiec, bo zatrzaskuję mu drzwi przed nosem i szybko zamykam się na dwa zamki - tak na wszelki wypadek.
Opieram się o drewno plecami, dalej nie dopuszczając do siebie myśli, co przed sekundą zrobiłam. Moje myślenie zostaje przerwane, kiedy osobnik po drugiej stronie zaczyna się dobijać.
- Lily! Lily, otwórz! - ciągle puka wierzchem dłoni z całej siły.
Gorzkie łzy spływają po moich policzkach, mocząc włosy opadające na moją rozpaloną twarz. Przez ciało przechodzi fala bólu.
- Lily? Kochan-kochanie, co się stało? - dochodzi do mnie rodzicielka zaalarmowana hałasem.
- Nic! Nie waż się otwierać mu drzwi. - fukam i biegnę przed siebie po schodach, prosto do mojego pokoju.
Rzucam się na łóżko i pozwalam, by emocje wzięły górę. Zaczynam żałośnie łkać i po części żałować, że tak postąpiłam. Nic się teraz nie liczy; tylko łzy i ciepła pościel.
No ale dobrze zrobiłam, prawda?
-------------------------------------------
Minęły dwa dni. Dwa dni od tego pieprzonego dnia.
Cały ten czas przesiedziałam w domu z lekka załamana. Nie miałam ochoty na nic; na chodzenie do szkoły, na rozmawianie ze znajomymi, nawet na słuchanie muzyki, czy czytanie ulubionej książki. Obijałam się godzinami. Na całe szczęście mama nie męczyła mnie pytaniami. Unikała tego przeklętego tematu. Była ciągle pogodna, uważała na słowa, kiedy ze mną rozmawiała. To trochę do niej niepodobnie. Jest na co dzień rozrywkowa i roztrzepana i czasem nie wygląda, jakby była matką - może dlatego, że wydaje się mało odpowiedzialna. Jestem jej wdzięczna, że zajęła się mną w te dwa dni udręki.
Przez te dwa dni nie kontaktowałam się z Mattym, Louisem, Molly i całą resztą. Chciałam odczuć samotność, mieć upragniony spokój. Nawet nie miałam siły, by o tym komuś powiedzieć. Molly dlatego też nie naciskała, choć dobrze wiem, że ciekawość ją zżerała. Wymieniłyśmy tylko parę sms'ów. Martwiła się, ale nie drążyła tematu, o co ją prosiłam. Za to obiecałam jej, że opowiem jej wszystko wtedy, gdy pójdę już normalnie do szkoły. I dzisiaj nadszedł ten dzień.
Różowowołosa miała do mnie przyjść rano, przed szkołą, do której pojedziemy razem zawiezione przez Matty'ego.
W całym domu rozbrzmiało energiczne pukanie. Odłożyłam kosmetyki, którymi właśnie skończyłam robić makijaż. Usłyszałam jak mama na dole otwiera jej drzwi, a później dziewczyna wbiega szybko po schodach - stukanie jej koturn podczas biegu poznam wszędzie.
Drzwi się otworzyły z hukiem, a nim się obejrzałam ona już wisiała na mojej szyi.
- Cześć kochanie! - zapiszczała.
Brakowało mi tego dźwięku, choć były to tylko dwa dni. Wydaje się, że to mało, ale gdy przed te dwa dni nie robi się nic prócz myślenia o jednej osobie, minuty stają się trwać jak godziny.
- Hej! - dałam jej szybkiego buziaka w wymalowane na różowo usta.
Rzuciła się na moje łóżko, a następnie usiadła na nim w siadzie skrzyżnym. Spojrzałam przelotnie na zegarek, który obecnie wskazywał 7:03. Okej, mamy jeszcze ponad dwadzieścia minut. Wiedząc to, dosiadłam się do niej na łóżku, na przeciwko nie, byśmy miały na siebie dobry widok.
- Okej, opowiesz mi? - słowa z jej małych ust wypłynęły łagodnie. Widzę, że nie chce naciskać, lecz już czuję się psychicznie dobrze. Mogę opowiedzieć wszystko ze szczegółami i to właśnie robiłam przez następne dziesięć minut. Nie pominęłam żadnej wypowiedzi. Chciałam, by było to jak najbardziej wiarygodne. Jestem ciekawa jej opinii na to co zaszło między mną, a Niallem dwa dni temu, więc oddałam jej głos.
- Boże, Lily. To było to, co powinnaś zrobić. Uważam, że postąpiłaś słusznie, tylko, że teraz jest mi ciężko cokolwiek o tej sprawie sądzić.
Hm, co?
- Nie rozumiem?
- No bo ja domyślałam się, że chodzi właśnie o Nialla. Widać to po nic całkowicie i dlatego też mam mieszane uczucia co do tego wszystkiego. Przez pierwszy dzień chodził taki smętny, z podkrążonymi oczami. Nic nie mówił i nic nie jadł. Słyszysz? On nic nie jadł, co jest do niego niepodobne! Nie odpowiadał na nasze pytania, tylko coś burczał pod nosem. Wczoraj było już znacznie lepiej. Więcej się odzywał i nawet jadł, tylko, że odmówił Luke'owi pójścia na imprezę, co także nie jest w jego stylu. Byłam pewna, no, że chodzi o Ciebie. W dodatku wtedy zostaliście sami.
Chodził smętny? Nic nie jadł? Czy on rzeczywiście cierpiał?
NieNieNie.
To nie może być prawda, nie wierzę. To na pewno nie z mojego powodu.
Tylko, że ja nie dałam mu wtedy wyjaśnić... O boże. Mam teraz taki wielki dylemat, takie wielkie poczucie winy. Czemu ja muszę być taką idiotką, no? Weźcie mnie zastrzelcie!
Ciekawe co miał mi do powiedzenia. A co jeśli mnie teraz nienawidzi? W sumie zasłużyłam na to, własną głupotą. Jestem suką.
Nie powinnam w ogóle o nim myśleć. Nie po tym co przeżywałam przez te 48 godzin. No ale jak można o nim nie myśleć? Kurwa, dlaczego ja muszę mieć taką słabą wole...
- Lily? - dziewczyna przywraca mnie na jawę. Stoi przede mną z torbą na ramieniu i ubraną bluzą. - Matty już czeka, zbieraj się.
- Hm, tsa.
Ubrałam się szybko w buty i kurtkę jeansową. Pożegnałam się szybko z mamą, a ona życzyła mi miłego dnia, co w tej sytuacji według jej słownika znaczyło: 'urwij jaja temu kutasowi'. Hm, miło.
- Hej Matty! - przywitałam się buziakiem z brunetem.
- Cześć młoda. Dawno cię nie widziałem. - posłał mi ten swój firmowy uśmiech. - Okej, wsiadajcie.
Matty i Molly wykorzystali moment kiedy byłam odwrócona wsiadając do pojazdu na namiętny, lecz szybki pocałunek. Dźwięku ich języków nie dało się nie usłyszeć. Fuj. To śmieszne.
Dojechaliśmy do szkoły bardzo szybko. Nim się obejrzałam siedziałam już na muzyce, ale Nialla na niej nie było, choć powinien. Później angielski, ale tam też pusto. Na biologi tak samo. Przy okazji trzeba przyznać, że to dziwne, że tak dużo przedmiotów mam wspólnie z nim, ale nie robi mi to różnicy, bo jak widać nie pojawia się na nich za często.
Po godzinie przyszedł czas na długa przerwę, gdzie połowa liceum jadła lunch na stołówce, a druga połowa w tym ja, siedziała na dziedzińcu.
Molly zajęła nam stolik w zacienionym miejscu, z dala od ciekawskich licealistów. Szłam do niej, by się dosiąść, ale zaczepiła mnie czyjaś dłoń na moim łokciu.
- Hej mała, zapomniałaś juz o swoim kumplu? - to Nate, co w pewnym sensie mnie cieszy.
Rzeczywiście, dawno nie rozmawialiśmy.
- Nate! - rzuciłam się mu na szyje, na co zaczął śmiać się gardłowo. Zauważyłam, że ma w ręce wielką strzałkę.
Em, po co to?
- Em, Nate. Po co Ci to coś? - wskazałam palcem na czerwony, hm plastik?
- Jestem organizatorem Licealnych Atrakcji Na Powietrzu! Zaraz zaczyna się koło fortuny! Razem ze mną będzie je prowadził Lou. Oglądaj. - poruszał brwiami i szeroko się uśmiechnął.
- No pewnie, że będę oglądać! - powtórowałam mu uśmiechem.
- Muszę lecieć, bo za chwilę się zaczyna, ale możemy pogadać później.
- Jasne, leć.
No i tak zrobił. Rozejrzałam się po dziedzińcu. Na środku trawnika stała mała scena, gdzie było wielkie koło składające się z kolorowych części z napisami, ale jestem za daleko i nie jestem w stanie odczytać, co jest na nich napisane. Nie wiem dlaczego tego wcześniej nie zauważyłam, bo nieźle rzuca się w oczy. Przed sceną zgromadziła się niemała grupka ciekawskich osób, czekających na to show.
Ostatnio w szkole było głośno na temat tych 'atrakcji'. Na każdym kroku wywieszone były plakaty i ulotki informujące o tym, co się wydarzy podczas długiej przerwy. Ja i tak wierzę, że większość dziewczyn idzie tam tylko, by pooglądać przystojnego Nate'a, a nie show.
- Jestem. - oznajmiłam Molly, gdy stałam nad nią. Podniosła głowę znad telefonu i uśmiechnęła się radośnie. Zajęłam miejsce i jak się okazało to było bardzo dobre miejsce do oglądania całego widowiska, na którego temat nic nie wiem. Jedynie tylko to, że nazywa się 'Koło fortuny'.
- Jestem ciekawa, jak to będzie wyglądać. - powiedziałam żując gumę i wskazując głową na szykujące się widowisko, o którym zapewne będzie głośno przez najbliższy tydzień.
- Ta, ja też. Chociaż nie jarają mnie takie rzeczy, tylko twój przyjaciel. - powiedziała i zaciągnęła się za słomkę swojego napoju kupionego w stołówce.
- To wy w końcu jesteście razem czy nie?
- Kumple z bonusem. - zapiszczała i uśmiechnęła się triumfalnie. - Stwierdziliśmy, że nie chcemy pakować się w związek i tracić swoich reputacji. Mamy zajebisty układ.
- Oh, to takie w waszym stylu. - zażartowałam.
- Okej, zaczynamy! - odezwał się wesoły głos Louisa przez megafony znajdujące się na drzewach. Zwróciłam głowę w tamtym kierunku, gdzie na scenie stał już Louis i Nate z mikrofonami w rękach, przy wielkim kole, a pod nimi zebrało się jeszcze większe zbiorowisko.
- Zasady są proste. Zostaną wybrane dwie osoby. Jedna osoba kręci kołem. Zadaniem tej drugiej jest wykonanie zadania wylosowanego w kole z osobą pierwszą w roli głównej. Nic trudnego, prawda? No do lecimy! - powiedział entuzjastycznie Nate.
Zablokowałam spojrzenia z Louisem, a ten zamyślił się na chwili i po chwili na jego twarz wyszedł głupkowaty uśmieszek i błysk w oku.
Okej?
Brunet w tych swoich uroczych okularach wyszeptał coś konspiracyjnie, do ucha Nate'a. Ten z uznaniem pokiwał głową i zaczął rozglądać się po zgromadzonych. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, ukazujący biel jego równych zębów.
- Jesteście gotowi? - zachęcił Louis niemałą publiczność. Wszyscy odpowiedzieli chórem: "tak!".
- No to lecimy. Mamy propozycję na pierwszą osobę! - Nate zastopował wypowiedź, trzymając wszystkich w niepewności. - Zapraszamy na scenę wszystkim dobrze znaną Lily Collins!
E, co do kurwy?
Popatrzyłam zszokowana na Molly, która ukrywała uśmiech pod wierzchem dłoni.
- Nawet nie mów, że masz coś z tym wspólnego, bo obiecuję, że Cię uduszę. - szepnęłam, na co ona zachichotała i wzruszyła niewinnie ramionami.
Nie chcąc, bym ponownie została wezwana wstałam niezręcznie od stołu i pewnym krokiem ruszyłam przed siebie, przez tłum. Czułam na sobie wzrok dziesiątki licealistów. Uch, jak ja nie lubię być w centrum uwagi.
Zatrzymałam się przed małymi schodkami prowadzącym na scenę. Louis, który już czekał na mnie na dole podał mi dłoń, a ja trzymając za nią weszłam razem z nim na górę.
- I jest już nasza Lily! Proszę o gorące brawa na uczestniczki!
No i usłyszałam huczne brawa i gwiazdy. Rozejrzałam się po twarzach najbliżej mnie i jak się okazało było tam najwięcej moich znajomych. Zayn stał z Harrym i Luke'iem opierając się o murek, Oliver i Travis stali z boku i czymś dyskutowali ciągle na mnie patrząc, a na wprost mnie stał Liam wraz z drugim Luke'iem - tym z uroczymi dołeczkami i blond włosami. Dyskretnie do nich pomachałam, a oni uczynili to samo.
- Okej! Czas na drugą osobę! Na scenę proszę Nialla Horana! Największego przystojniaka tego liceum w Londynie!
Moje źrenice od razu się powiększyły. Dłonie się pociły, a na policzki zapłonęły się żywym ogniem.
Co jest z nimi wszystkimi nie tak?
Posłałam rozwścieczone spojrzenie do Louisa, na co on opowiedział mi zalotnym gestem przedstawiającym posłaniem mi buziaka. Idiota.
W tłumie dało się usłyszeć zduszone oddechy, co przykuło moją uwagę. Przez środek tłumu przechodzi nonszalancko blondyn w czarnych ray banach. Ubrany jest w biały t-shirt z które prześwituje tusz jego tatuaży i ciemne, obcisłe jeansy. Wygląda tak dobrze i gorąco. Nie mogę oprzeć się moim myślą i mam naprawdę gdzieś, co teraz się stanie. Mogę zrobić dla niego wszystko. Chcę by mnie obejmował, przytulał, przyciskał do ściany, całował namiętnie i ssał moją szyję tworząc różowo-fioletowe sińce. Chcę cofnąć czas i pozwolić uwolnić się namiętności nad jeziorem.
- Witamy Nialla ciepłymi brawami! - instruował ciągle Nate.
Blondyn wszedł po schodach i uśmiechnął się do zebranych, co było przeciwieństwem jego opryskliwości.
- Naszą rolą miało być przedstawienie uczestników, ale chyba znacie ich wystarczająco dobrze? Jest to najpopularniejsza dwójka naszej szkoły i dzięki temu zabawa będzie bardziej ciekawa!
- Zaczynamy. Damy pierwszeństwo Lily, prawda Niall? - zapytał Louis, na co ten się zgodził gestem głowy i uśmiechnął się do mnie nieśmiało, co odwzajemniłam.
Nie wiem czego się mogę spodziewać po zadaniach z koła. Boję się, że będą za bardzo szalone i nie będę chciała zrobić ich przed całą szkołą i najem się wstydu. I tak pewnie Niall by mi na to nie pozwolił, ale jednak taka myśl do mnie dochodzi. No nic, wolę nad tym nie rozmyślać.
- Lily, zakręć jak najmocniej możesz tym o to cudem. - wskazał wolna ręką na kolorowe, wielkie koło.
- Okej. - zgodziłam się.
Podeszłam do tego narzędzia zła i złapałam jego brzeg. Rozkręciłam je, wkładając w ruch jak największą siłę. Przez chwilę kręciło się, tworząc zabawny odgłos, ale nadszedł ten czas i strzałka zatrzymała się na czerwonym polu z przypadkowym rządem licz których znaczenie zaszyfrowane miał na kartce Nate.
Patrzyłam na dwójkę prezenterów z podejrzeniem. Ukrywali uśmiechy zagryzając wargi.
- Dobra ludzie, cicho! - uciszył wszystkich brunet. - Tak jak widzicie, Lily wylosowała pole czerwone.A oznacza to... DWÓDZIESTO SEKUNDOWY POCAŁUNEK!
Ja pierdole, no to się wkopałam.
Nie wiedziałam co się dzieję. Wszyscy zaczęli klaskać w jednym rytmie. Rozejrzałam się spanikowana po twarzach zgromadzonych mając już ochotę się wycofać, ale Niall podszedł do mnie i złapał moje policzki w dłonie. Patrzyliśmy na siebie przez sekundy, zdające się wiecznością, aż wreszcie połączył nasze usta. Musnął mnie wargami, ale ja pragnęłam więcej. Od razu dałam mu dostęp do swojego języka; pragnęłam tylko jego bliskości. Złapał mnie za biodra i uniósł ku górze, bo musiał się bardzo schylać z powodu swojego wzrostu, co musiało być niewygodne. Od razu oplotłam nogi wobec jego pasa, będąc teraz na jego wysokości.
Zapomniałam już o dziesiątkach osób, patrzących teraz z napięciem na nas. Nic się nie liczy, tylko my.
Trzymałam jedną rękę na jego karku, a drugą wplątałam mu we włosy. On ciasno trzymał mnie za biodra, by było stabilnie. Nasze języki pasowały do siebie idealnie. Nawzajem się popychały i otaczały, tańcząc zawiły taniec. Nieświadomie włożyłam jedną dłoń pod jego tors, a od krótko zajęczał, bo z nerwów moje ręce były lodowate.
- Ej! Spokojnie bo nam się tu zjecie! Minęło już pół minuty, czas stop! No ej! - zaczął nas ponaglać Nate, a Louis już leżał ze śmiechu koło głośnika. Bałam się spojrzeć na ludzi przede mną, więc nie spuszczałam wzroku z Nialla, który obecnie całuje moje wystające obojczyki.
- Ej, jeszcze jedna runda. Niall teraz ty kręcisz.
- Pieprz się stary. - wymamrotał Niall do zagłębienia mojej szyi i ciągle trzymając mnie na rękach zszedł ze sceny, udając się następnie w stronę palarni.
Dotarliśmy tam w moment, a na nasze szczęście nikogo tam nie było, więc mieliśmy trochę prywatności. Blondyn wreszcie odstawił mnie za ziemie, ale ja zaskomlałam w myślach, bo nie chciałam opuszczać jego ramion.
Odczułam pewną niezręczność ciążącą w powietrzu. Chłopak wpatruje się we mnie intensywnie swoimi błękitnymi jak ocean tęczówkami, a przez swój wzrost góruje nade mną. Słońce odbija się w uroczy sposób od jego kolczyka w brwi, co jest absurdalne i wręcz głupie; no bo jak piercing i punk może być uroczy?
A właśnie normalnie, bo to jest właśnie Niall i on ma coś w sobie takiego, że nawet z tym buntowniczym wyglądem wydaje się uroczy i słodki.
- Niezłego zamieszania zrobiliśmy. Będą o tym huczeć przez najbliższe tygodnie i nie zdziwię się, kiedy nasze zdjęcie pojawi się w gazetce szkolnej. - zachichotał, a w policzkach pojawiły mu się małe dołki.
Boże, jaki on jest słodki.
- Tak, ale trzeba przyznać, że to było zabawne. - zawinęłam na palec cienkie pasemko włosów.
- I przyjemne. - Czy mi się wydaje, czy on rzeczywiście jest jeszcze bliżej mnie, czy to tylko moja rozwinięta wyobraźnia?
- Mhm. - zajęczałam, gdy poczułam jego gorący oddech.
- Dasz mi teraz dokończyć, to co chciałem powiedzieć Ci dwa dni temu? - spytał z nadzieją w oczach, lecz jego głos dalej był taki uwodzicielski i niesamowicie seksowny.
Pokiwałam głową w potwierdzeniu.
- Czuje się zagubiony, ponieważ nigdy takiego czegoś nie czułem. Nigdy żadna dziewczyna nie podobała mi się w taki sposób jak ty. Kiedy się pojawiasz w moim otoczeniu liczysz się tylko ty. Kiedy Cię ze mną niema wszystko jest bez sensu. Jesteś najcudowniejszą rzeczą jaka mnie w tym marnym życiu spotkała, więc proszę, nie odtrącaj mnie już nigdy.
Jego słowa uderzały o moje uszy z podwójną siłą, a moje kolana z każda kolejną literą coraz bardziej miękły. Uległam i już mu wybaczyłam. Nie. Ja mu już wybaczyłam, kiedy go zobaczyłam przechodzącego w tłumie. Wtedy uświadomiłam sobie, że nic bez niego nie ma sensu.
- Proszę, pocałuj mnie. - błagam go.
- Jesteś taka niewinna, co ty ze mną robisz księżniczko?
KsiężniczkoKsiężniczkoKsiężniczko
<Właśnie się roztopiłam i nie ma co ze mnie zbierać.>
Zrobił to, o co go poprosiłam. Przywarł mnie do kamiennej ściany. Wpił się we mnie swoimi idealnie wyrzeźbionymi wargami. Składał powolne i leniwe pocałunki, ale to było właśnie magiczne. Jesteśmy sami w ciemnym zaułku, przy brudnym trzepaku, pod naszymi butami jest morze niedopałków pocałunków, a my całujemy się w najlepsze i poza tym nie widzimy pozostałości świata. No, do czasu...
- Pannie Horan, proszę się odsunąć od Panny Collins. To jest teren szkoły, a nie dyskoteka! - słyszymy srogi głos dyrektora.
Oh, tylko nie to. Nie w tej chwili!
______________________________________
Jeśli przeczytałeś, uszanuj moją paro godzinną pracę i skomentuj, dając mi znak, ilu mam czytelników.
Jak już tu jesteś, daj kilka słów od siebie. To nie zajmie Ci długo!
Serdecznie zapraszam na Wattpada z opowiadaniem Impossible:
+++++
Polecam zajrzeć do nowej zakładki w menu 'Okolica', gdzie możecie zobaczyć wygląd niektórych miejsc o których jest mowa ( lub dopiero będzie) w opowiadaniu. :)
Polecam zajrzeć do nowej zakładki w menu 'Okolica', gdzie możecie zobaczyć wygląd niektórych miejsc o których jest mowa ( lub dopiero będzie) w opowiadaniu. :)
OBożeOBożeOBoże!!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział *.*
Czemu w takiej chwili ?! xD
Czekam ma next :D