29. "Tak bardzo chciałem Cię zobaczyć!"
Obudziłam się w środku nocy, słysząc przeraźliwy krzyk, tuż obok mnie. Zerwałam się przestraszona do pozycji siedzącej. W pokoju panował kompletny mrok, zaalarmowana rozglądałam się za źródłem dźwięku. Odwróciłam się w stronę łóżka, która przeznaczona była dla Nialla. Chłopak miotał się przez sen, krzycząc z zamkniętymi powiekami. Przestraszyłam się nie na żarty widząc go w takim stanie. Czym prędzej podciągnęłam się do niego. Usiadłam na jego talii okrakiem, próbując zatrzymać jego nagłe ruchy rękoma, którymi wymachiwał w przeróżne strony. Przywarłam jego nadgarstki do poduszki, nachylając się do jego twarzy.
- Niall.
- Niall, obudź się. - potrząsnęłam nim lekko.
Blondyn otworzył oczy, wzdrygając się. Włosy miał przyklejone do spoconego czoła, a całe działo rozgrzane, dygotał. W jego oczach zobaczyłam ulgę, gdy tylko na mnie spojrzał.
- Lily. - westchnął przyciągając mnie do swojego torsu. Wtuliłam głowę w zagłębienie pomiędzy jego szyją, a ramieniem czując przyspieszony puls. Przeplotłam nasze nogi, leżąc na jego ciele.
- Csii. Już dobrze. Śpij. - cmoknęłam go długo w szczękę. Położyłam mu dłoń na policzku, czekając, aż w spokoju zamknie powieki, by znów pogrążyć się w głębokim śnie, tym razem nie zakłóconym przez koszmar.
***
Poczułam ciężar na swoim ciele. Powolnie otworzyłam zaspane powieki, wcześniej kilkakrotnie mrugając, by przyzwyczaić się do panującego oświetlenia. Uśmiechnęłam się mimowolnie, ujrzawszy Nialla śpiącego smacznie między moimi nogami, z głową na moim odsłoniętym brzuchu, przez podwiniętą koszulkę wprost do piersi. Wyglądał jak anioł. Jasne, zmierzwione włosy układały się pasmami na mojej skórze. Z lekko rozchylonych warg, co chwila można było usłyszeć ciche chrapnięcie. Umięśnione ramiona otulały moje rozchylone uda.
Nie wiem jak to się stało, że w nocy się tak przeturlaliśmy, że teraz to on spał na mnie. Ciężar jego ciała był niemiłosierny, ale nie miałam serca tak po prostu go obudzić. Próbowałam jakoś wywinąć się z jego ciasnego uścisku, ale na próżno. Trzymał mnie na tyle mocno, że jakikolwiek ruch nie dawał najmniejszych rezultatów. Zrezygnowana opadłam na poduszkę.
Musiałam podjąć próbę obudzenia blondyna w łagodny sposób. Wiedziałam, że jego słabym punktem jest szyja, a dokładniej miejsce prawie umiejscowione za uchem. Przejechałam po nim delikatnie paznokciami. Na mój ruch chłopak prawie niezauważalnie wzdrygnął się. Nie mogłam pohamować chichotu, kiedy na jego twarzy pojawił się grymas. Zmrużył oczy, marszcząc jednocześnie uroczo nos. Przejechałam dłonią po jego włosach, wczepiając w nie palce.
- Dzień dobry, kochanie. - szepnęłam przez chichot.
W odpowiedzi fuknął pod nosem, przewracając się na drugi bok. Przytulił się do mojego uda, muskając go co jakiś czas czubkiem nosa.
- Wstawaj! - zajęczałam głośno, ruszając nogami, by przeszkodzić mu wygodne leżenie. Widziałam jak przewraca oczami. Podniósł się na jeden ręce na wysokość mojego ciała.
- Wolałbym jeszcze z Tobą trochę poleżeć. - powiedział. Złączył nasze wargi, całując głęboko. Przeturlałam się na niego, odrywając nasze twarze od siebie.
Chciałam szybko z niego zejść, w ten sposób zachęcić go do wstania z łóżka, ale w tym momencie zostałam przez niego złapana za biodra, aż pisnęłam.
- Nigdzie nie idziesz. - pocałował mnie w nos.
***
- Zrobię Ci śniadanie. - poinformowałam, wywołując u niego szeroki uśmiech.
Podeszłam do lodówki, wyciągając wszystkie niezbędne składniki, do zrobienia naleśników. Niall oparł się o blat, przypatrując się moim działaniom. Posłałam mu promienny uśmiech. Od rana dopisywał mi humor.
- A tak w zasadzie, to gdzie jest teraz twoja mama? - spytałam zaciekawiona.
- Pojechała do jakieś koleżanki. Mówiła coś więcej, ale nie słuchałem jej zbytnio. Miałem to w dupie. - wzruszył ramionami.
Jakoś nie specjalnie mnie to zdziwiło.
Chciałam, by bardziej zaczął doceniać swoich rodziców. Jeśli nie ojca, to chociaż kochającą matkę, która staje na głowie, by złapać dobry kontakt z synem. Jenak Niall za pewne nie ma na to ochoty.
Zaczęłam smażyć naleśniki. Niall stał za mną, opierając tors o moje plecy. Oplótł ręce wokół mojej talii, utrudniając mi przygotowanie dla nas posiłku.
- Ten kolczyk jest taki seksowny... Mogę go jeszcze raz zobaczyć? - spytał retorycznie i zaczął sięgać pod moją koszulkę, w stronę piersi. Szybko zareagowałam, klepiąc go ww ramię i odsuwając się na bezpieczną odległość.
- Łapy przy sobie. Jak widzisz jestem zajęta, więc jeśli nie chcesz być głody daj mi chwilę. - zagroziłam mu palcem, następnie pokazując mu język.
Zjedliśmy przyrządzony przeze mnie posiłek. Po wspólnym umyciu naczyń ruszyliśmy na górę, do pokoju niebieskookiego, w celu wybrania mu ubrań do wyjścia. Oczywiście musiałam wysłuchać jego dodatkowych narzekań, na temat tego, że nie chce mu się nigdzie jechać, co puściłam mimo uszu. I tak w duchu wiedziałam, że niezmiernie cieszy się na pierwsze spotkanie z bratem.
Naszym dalszoplanowym miejscem które odwiedzimy, jest mój dom, gdyż także muszę się przebrać w coś odpowiedniego na tą okazję. Tu nie mam żadnych swoich ubrań, oprócz tych, w których byłam wczoraj. Gdy zaczęłam głośno myśleć, jaka sukienkę powinnam ubrać Niall zbeształ mnie żartobliwie. Zaczynał mnie powoli wkurzać.
- Tak sobie myślę, że wypadałoby kupić coś Mike'iemu w prezencie, hm? - zaproponowałam. Chyba każdy wie, jaką radość dzieciom sprawiają upominki.
- Ta, dobry pomysł. Gdy wyjedziemy od ciebie wstąpimy do jakiegoś sklepu po zabawki. - oblizał usta, szukając w szafie ubrań.
- Daj, ja Ci coś wybiorę. - podeszłam do niego i wypchnęłam go, robiąc sobie więcej miejsca. Przeszukałam wzrokiem pułki, w myślach analizując którą bluzkę powinien włożyć, kiedy moją uwagę przykuło znacznie coś innego.
- Co to? - prawie pisnęłam.
Wyciągnęłam z wnętrza szafy instrument, dokładniej imponującą gitarę. Zauważyłam, że nie było długo używana. Zmarszczyłam brwi i pytająco spytałam na chłopaka, który w tym momencie drapał się po karku.
- Em, gitara?
- Grasz? Wow, nic nie mówiłeś.
- W zasadzie to już nie gram. - zabrał ode mnie sprzęt, odstawiając na wcześniejsze miejsce.
- Dlaczego? - zapytałam.
- Straciło to dla mnie sens, jakiś czas temu.
Posmutniałam. Byłam niezmiernie ciekawa co było powodem przerwania pasji Nialla, ale nie chciałam być wścibska.
- Zagrasz coś dla mnie? - spytałam z nadzieją. Czułam, że moje oczy się powiększyły. Patrzyłam na niego z błyszczącymi tęczówkami i szerokim uśmiechem, szczerząc się
- Innym razem, Lil. Nie ma czasu. - pocałował mnie w czoło.
Wydęłam wargi jak małe dziecko.
Po wizycie w moim domu byliśmy już w pełni gotowi do drogi. Niall ubrany w zwykły, biały t-shirt, czerwony snapback, supry i ciemne jeansy z rozcięciami na kolanach wyglądał zabójczo. Mimo, że nie uległ moim namową ubrania czegoś poważniejszego i tak wyglądał świetnie. Ja za to nałożyłam niebieską, wiosenną sukienkę, brązowe obcasy, skórzaną małą torebkę i jeansową kurtę byłam pozytywnie nastawiona do całej sytuacji.
Weszliśmy do galerii handlowej i poszliśmy prosto do sklepu z dziecięcymi zabawkami. Długo główkowaliśmy co kupić trzyletniemu brzdącowi. Mieliśmy co prawda jeszcze półtorej godziny do siedemnastej, ale i tak byłam niecierpliwa.
- Em, może jakiegoś misia, Niall? - dałam pomysł, ale ten się skrzywił.
- Nie, to zbyt babskie.
Trzepnęłam go w ramie.
- Nie prawda! Małe dzieci kochają pluszowe zabawki. - skrzyżowałam ręce na piersi, w znaku protestu.
- Myślę, że odpowiedni będzie ten samochód. - powiedział, wskazując palcem na dużą, czerwoną ciężarówkę. Miała mnóstwo gadżetów i kolorowych lampek, co na pewno spodoba się malcowi. Sama wielość samochodu była bardzo fajna. Niall jednak ma głowę do takich rzeczy.
- Świetnie. - uśmiechnęłam się.
Wychodząc ze sklepu trzymaliśmy się za ręce. Niall w drugiej dłoni trzymał zapakowany przez przemiłą ekspedientkę w ozdobny papier, prezent. Ruszyliśmy do samochodu. Blondyn schował zabawkową ciężarówkę do bagażnika, potem otworzył mi drzwi, dzięki czemu wsiadłam.
- Co za dżentelmen. - skomentowałam, na co się zaczerwienił.
Odpalił pojazd i wyjechał z parkingu. W tle leciała wesoła muzyka, wiatr z otwartych szyb rozwiewał mi włosy. Na dworze było bardzo przyjemnie, pogoda dopisywała. Słońce dawało z siebie wszystko, świecąc mocno, kierując na as promienie słoneczne.
Niall niezbyt był gadatliwy. Przeważała w nim powaga. Widziałam, że ciągle o czymś myśli. Podejrzewałam, że właśnie o małym Mike'im. W jego czole wystąpiły małe zagłębienia w postaci zmarszczek. Chcąc dodać mu w jakikolwiek sposób położyłam swoją dłoń na jego udzie i delikatnie potarłam jego skórę. Posłał mi uśmiech, ozdobiony parą dołeczków.
***
Dojechaliśmy pod okazały, duży dom. Niall zaparkował na miejscu parkingowym pod budynkiem. Przed wyjściem odetchnął głęboko parę razy.
Po wyciągnięciu prezentu z bagażnika złapał mnie za rękę i razem podeszliśmy do głównych drzwi. Kiedy pukał mocniej ścisnęłam jego dłoń, by pozbyć się jego niepotrzebnych nerwów. Dobrze wiedziałam, że za nic by się nie przyznał, że się denerwuje. Jenak ja lepiej wiedziałam, widać było po nim stres. Nie dziwię mu się, też bym się denerwowała, gdym miała poznać nieznanego wcześniej członka rodziny. To całkowicie naturalne, ale jego męska duma w tym momencie przeważa.
Po krótkiej chwili drzwi otworzył nam uśmiechnięty Robert. Zaprosił nas gestem do środka. Przywitał się ze mną dwoma całusami w policzek, natomiast Niallowi podał dłoń, spodziewał się najprawdopodobniej, że chłopak nie zgodziłby się na nic więcej. Tak więc uścisnął z niechęcią dłoń ojca. Zauważyłam, że za czterdziestoletnim mężczyzną pojawiła się wesoła, uśmiechnięta, brązowowłosa kobieta, trochę młodsza od swojego narzeczonego. Wyglądała na uroczą, miłą osobę.
- Dzień dobry. - przywitała nas. Zarażała dobrą energią.
- Lily. - podałam jej rękę.
Zdziwiłam się, kiedy podeszła do mnie i zamiast uścisnąć mojej dłoni uścisnęła mnie mocno. Było to bardzo miłe, że tak szybko mnie zaakceptowała.
Niall nie przedstawiał się. Miał z nią już raz styczność, wtedy, gdy uderzył swojego ojca. Kobieta jednak była wobec niego bardzo życzliwa. Starała się, by Niall zmienił do niej nastawienie niepoddając się. Co dziwne, nie był taki opryskliwy jak zawsze. Widziałam bardziej, że był podenerwowany. Pewnie także chciało mu się palić.
Zaprowadzono nas do salonu połączonego z jadalnią. Było tu bardzo przytulnie i elegancko.
- Piękny dom. - pochwaliłam do Rosalie, trzymając Nialla za rękę. Nie chciał mnie puścić choćby na chwilę, ale nie przeszkadzało mi to. Było to wręcz urocze.
- Dziękuję. - odpowiedziała sympatycznie. - Obiad będzie za dziesięć, do piętnastu minut. Proszę usiądźcie. Co chcecie do picia? Sok, kawa, herbata?
- Sok, poprosimy. - odpowiedział Niall, za co podziękowałam mu uśmiechem. Usieliśmy na brązowym, skórzanym narożniku. Kiedy kobieta odchodziła patrzyła na nas z iskierkami w oczach. Rzeczywiście, siedzieliśmy trochę za blisko siebie. Nie odrywaliśmy się od siebie nawet na chwilę.
Po krótkiej chwili Rosalie wróciła do nas z dwiema szklankami z pomarańczowym płynem w środku. Podała nam naczynia. Zwróciłam uwagę, że coś małego znajduje się za jej szczupłymi nogami. Czule dotknęła mała główkę, patrząc za siebie.
- No chodź. Nie wstydź się. - zachęciła malca. Zobaczyłam, jak rozpromieniała na jego widok.
Na jej słowa mały chłopczyk wysunął się zza niej, z zawstydzonym uśmiechem i różowymi policzkami. Miał średniej długości jasno brązowe włoski i dołeczki w policzkach. Wyglądał prześlicznie. Rozczuliłam się na jego widok. Kiedy Mike'i popatrzył na nas dłużej swoimi wielkimi oczami zza wachlarzyka rzęs jego uśmiech wzrósł. Podszedł do nas lekko się chwiejąc na swoich małych nóżkach. Rosalie odeszła, dając nam trochę prywatności.
- Niall? - zapytał słodkim głosikem małego dziecka.
Chłopak pokiwał potakująco głową, na co chłopczyk wystawił do niego małe rączki. Niall bez wahania wziął go sobie na kolana.
- Tak bardzo chciałem Cię zobaczyć! - pisnął szczęśliwy, co chwila przekręcając zabawnie słowa, jak to małe dzieci mają w zwyczaju, nie potrafiąc do końca poprawnie wypowiedzieć wszystkich liter.
- Ja ciebie też, mały. - przyznał blondyn, pocierając swoim nosem, o mały, lekko zadarty nos Mike'iego.
Przypatrywałam się temu wszystkiemu z boku, nie chcąc im przeszkadzać. Było to niezmiernie urocze, do tego stopnia, że nie spostrzegłam, kiedy malec odwrócił uwagę w moją stronę, po krótkiej rozmowie z bratem.
- A ty jesteś Lily? - spytał. Pokiwałam głową.
- Jej! - krzyknął wesoło. - To, że mam już brata, to jeszcze jego dziewczynę! - zapiszczał i zaczął się śmiać, kiwając swoim małym ciałkiem na kolanach blondyna. Szybko mu powtórowaliśmy, rozbawieni wypowiedzią trzylatka.
- Chodźcie, pokaże wam mój pokój! - zerwał się z kolan brata. Zrobił dzióbek, na co cmoknęłam go w policzek, aż zachichotał. Złapał mnie i Nialla jednocześnie za ręce i zaczął biec w stronę schodów. Próbowaliśmy nadążyć za jego tempem. Nie ułatwiały tego moje obcasy i niski wzrost chłopczyka, ale jakoś daliśmy radę. Po parunastu sekundach znaleźliśmy się w pokoju malca. Moim pierwszym skojarzeniem była sypialnia Nialla. Bowiem, on, jak i Mike'i mieli takiego samego koloru ściany. Na samą myśl o tych podobieństwach uśmiechnęłam się szerzej.
- Patrzcie jakie mam fajne zabawki! A to mój ulubiony miś. Nazwałem go Niall! - roześmiał się, ukazując nam wszystkie zabawki, na koniec wypchanego niedźwiedzia.
Na ten widok szturchnęłam blondyna łokciem, dając mu tym do zrozumienia, że ja w sklepie miałam rację, że mali chłopcy lubią maskotki.
- Hej, Mike'i. My mamy dla Ciebie prezent. - niebieskooki kucnął przy nim. Usta trzylatka uformowały się w literę "o". Widać było, że jest szczęśliwy z tego powodu. - To ode mnie i Lily. Mamy nadzieję, że Ci się spodoba. - Niall wręczył mu ozdobną torbę, którą szybko chwycił w małe piąstki.
Chłopiec usiadł w siadzie skrzyżnym na podłodze, umieszczając prezent przed sobą. Niall pomógł mu wyciągnąć zabawkowy pojazd. Momentalnie chłopczyk głęboko westchnął.
- Jej! Mam ciężarówkę! - entuzjastycznie powiedział, wymachując rękoma w zabawnym geście. Następne co zrobił, to zaczął bawić się zabawką, jeżdżąc nią po dywanie, wydają dźwięki typu 'brum, brum'.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. - za drzwi wysunęła się postać Rosalie. - Obiad już podany. - poinformowała.
- Mamo, zobacz jakiego mam brumbruma! - zapiszczał malec. Nic na to nie poradzę, że nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
***
Podczas obiadu Mike'i siedział na moich kolanach bawiąc się moimi włosami, nie zainteresowany wcale jedzeniem. Ja też prawdę mówiąc wolałam malca od pysznego dania, które Niall zajadał ze smakiem, rozmawiając o czymś z Robertem. Taka sytuacja mile mnie zaskoczyła.
- Mike'i. Daj Lily zjeść. - powiedziała Rosalie, wskazując na jego krzesełko.
- Nie mamo, chcę posiedzieć z Lily! - wydął wargi, następnie mnie przytulając. Odwzajemniłam czyn rozczulona do granic możliwości. Zawsze kochałam dzieci, ale to jest najsłodsze jakie kiedykolwiek widziałam.
- Nic nie szkodzi. - szepnęłam bez głośnie do Pani Horan.
- Oh, ale on sobie Ciebie upodobał. Tak samo jak Nialla. - powiedziała do mnie, ukazując swoje białe, proste zęby w uśmiechu.
Po zjedzeniu posiłku wszyscy zasiedliśmy w salonie. Tym razem chłopczyk siedział na Niallu. Bawili się w najlepsze, łaskocząc się nawzajem, kiedy ja rozmawiałam z przyszłym małżeństwem.
- Stanowicie piękną parę. - przyznała kobieta, patrząc raz na mnie, raz na blondyna.
Zarumieniłam się lekko, dziękując.
- To coś poważniejszego? Chłopak jest wyraźnie w tobie zakochany po uszy. - pytała dalej. Na całe szczęście Niall zajęty był czym innym, dzięki czemu czułam się swobodniej, bez niego słuchającego mnie.
- Wydaje mi się, że tak. - odpowiedziałam.
Temat zszedł na najbliższy mecz, w której rozmowie uczestniczył Robert z Niallem. Widziałam, że Mike'i usypia na jego torsie, więc dałam mu konspiracyjny znak, że niedługo wracamy. Zgodził się.
Rosalie chciała zabrać malca z kolan Nialla i ułożyć go do łóżka, gdy ja już ubrana czekałam na chłopaka. Było już dawno po dwudziestej pierwszej. W tym momencie chłopczyk przebudził się.
- Nie, Niall nie idź. - posmutniał, przecierając zaspane oczy.
- Jeszcze się spotkamy, stary. - odpowiedział mu chłopak, dając mu żółwika.
Twarz trzylatka wypełnił grymas.
- Kiedy? Obiecujesz?
- Obiecuję, że zabierzemy Cię z Lily w weekend na spacer.
Pokiwałam głową do chłopczyka, zapewniając, że jego brat ma rację.
Wreszcie mały zasnął z przemęczenia, a my wpierw żegnając się wyszliśmy z posiadłości Roberta i Rosalie. Było lepiej, niż sobie wyobrażałam. Chwyciłam kolano blondyna, kiedy już jechaliśmy do domu.
- I co? Nie było tak źle, prawda?
- Prawda. - posłał mi leniwy uśmiech.
______________________________
Witam wszystkich. Przepraszam za spierdolenie tak pięknego rozdziału. Niestety nie miałam zbytnio czasu. Jestem strasznie zmęczona. Przepraszam, jeśli pojawiły się błędy, bądź literówki, gdyż nie sprawdzałam tego co napisałam. Zasypiam na siedząco! Jest godziny prawie 1:30, uh. Mam dość. Nie zostaje mi nic więcej, by życzyć dobranoc! Buziaki, Xoxo.
Jeśli przeczytałeś, napisz ten cholerny komentarz :)
Ten rozdział jest taki uroczy! *-*
OdpowiedzUsuńŚwietny! :D
Weny i buziaki :*
Mike jest taki uroczy. Jak to czytałam to po prostu uśmiech sam na twarz wchodził.
OdpowiedzUsuńWow, super rozdział :-D. Mike jest przecudowny ;-)
OdpowiedzUsuń