27 kwi 2015

Rozdział 43

 43. "Jestem twoją cheerleaderką"


      Moje ciało opanował nieznany dreszcz, spowodowany stresem. Bałam się tego, co ma się zaraz wydarzyć, bowiem stoję przed wejściem na boisko walcząc z myślami, czy na pewno powinnam to zrobić. Przebrana jestem w moje luźne ubrania na tańce, a tak dokładniej luźną, zwykłą, czarną koszulkę na ramiączkach długością nad pępek, obcisłe legginsy i krótkie conversy. Ratowało mnie to, że próby odbywają się w zwykłych ciuchach, a nie stroju cheerleaderki. Nie byłam pewna, czy podjęłam właściwą decyzję, żeby przyjść na próbę. Mam złe myśli, że może coś pójdzie nie tak, nie zostanę zaakceptowana, albo co gorsza ośmieszę się. Wiem, że dużo dziewczyn jest chętnych do dołączenia do zespołu cheerleadingu naszego ogólniaka, jednak dziewczyny z zespołu tanecznego moją pierwszeństwo, ze względu na swoje umiejętności. Tak więc jeśli bym się nawet dostała, to prócz przypływu popularności (na który szczerze nie muszę narzekać, ponieważ mam go on przekroczenia murów tej placówki) to mogę nabawić się wielu wrogów. Do tego dochodzi obawa o to, jakie będą dziewczyny z zespołu. Jakoś przyjęło się, że uważa je się za głupie, łatwe i wredne. To właśnie sprawia, że trudno jest mi myśleć inaczej, chociaż tak być nie powinno. Mogą być całkowicie inne, miłe, sympatyczne, jak te z tańców. Cóż, nie dowiem się, jak tam nie pójdę...
     Weszłam na murawę boiska. Ujrzałam, stojące na samym środku boiska dziewięć dziewczyn, które robiły różne ćwiczenia na rozciąganie. Czułam się trochę spięta, ponieważ na trybunach było trochę osób, które miały zamiar oglądać trening cheerleaderek i było ciekawe nowej osoby, by rozwiać nową plotkę w szkole.
Ugh, jak ja nienawidzę być w centrum uwagi. 
Zauważyłam poruszenie na trybunach, gdy stałam się bardziej widoczna. To było dla mnie trochę niezręczne, ponieważ w oczy rzuciło mi się parę osób z drużyny piłkarskiej Matty'ego. Pewnie szybko dojdą do niego nowe wieści (co jest pewne, bo jest cholernym kapitanem). Na dodatek, podczas mojego pierwszego dnia w szkole wzbudziłam u nich "podziw", a tak dokładniej spodobałam się im, co teraz powodowało u mnie skrępowanie, gdyż lustrowali mnie od góry do dołu z dzikimi uśmiechami.
 - Em, cześć. - przywitałam się, gestem dłoni, gdy stałam już na tyle blisko, by mogły mnie usłyszeć. Wszystkie odwróciły się do mnie nagle i ku mojemu zdziwieniu uśmiechały się szeroko i szczerze. Czułam się niezręcznie, schowałam niesforne pasmo za ucho i próbowałam na tyle dobrze odpowiedzieć im uśmiechem.
 - Tak myślałyśmy, że wybiorą Ciebie Lily. - odezwała się blondyna, stojąca na boku. Wszystkie mi się przedstawiły, a ja próbowałam zapamiętać poszczególne imiona. Moją największą uwagę przykuła długowłosa brunetka, która przedstawiła się jako Holly Lloyd. Kojarzyłam ją ze szkolnego korytarza, jako tą słodką. Była bardzo energiczna, co chwila mnie zagadywała, żartowała, śmiała się, a nawet prawiła mi komplementy. Wszędzie było jej pełno, nawet trochę przypominała mi Molly. Od razu ją polubiłam.
 - Okej, niestety takie są wymagania, że musisz nam zaprezentować co potrafisz, choć ja osobiście uważam, że to zbędne i przyjęłabym cię bez tego wszystkiego. - przewróciła oczami rozbawiona blond włosa Ashley, która została wyznaczona, do przeprowadzenia 'castingu' na cheerleaderkę.
Kiwnęłam potakująco głową. Byłam już znacznie rozluźniona i chętna do działania. Dziewczyny wydawały się naprawdę przemiłe.
 - Nie będę ci kazać robić nie wiadomo czego, bo to jest bezsensu bo i tak jestem pewna, że potrafisz to. Dziewczyny z zajęć tanecznych mówiły, że bardzo dobrze sobie radzisz. - posłała mi uśmiech, a w jej policzkach pojawiły się urocze dołki. Usiadła na trawie i skrzyżowała nogi, parę dziewczyn do niej dołączyło, a parę stało, na przykład Holly.
 - To zacznijmy od szpagatu.
Wzruszyłam ramionami i zrobiłam to, na co oczekiwała. Wyszło mi bezproblemowo, no bo weźcie. Jak na tancerkę do postawa.
 - Okej, świetnie. Teraz przerzut w bok trzy razy pod rząd.
To także wyszło mi bez utrudnień. Tzw. gwiazdy były moją specjalnością, uwielbiałam je robić.
Ashley zaklaskała w dłonie.
 - Sprawdźmy równowagę. - na jej słowa wyszły Molly i Diana przed szereg. Ustawiły się w małej figurze, a ja miałam stanąć na ich rękach. Bez zastanowienia po prostu zrobiłam to, co mi poleciła.
 - Tak jak myślałam, bezbłędnie. No, Lily. Witamy w zespole.

***

 - Lily, zaczekaj! - usłyszałam za sobą piskliwy głosik Holly, za plecami, kiedy kierowałam się na przystanek autobusowy. 
Odwróciłam się na pięcie. Zobaczyłam jak energicznie rusza w moją stronę, ukazując rząd białych zębów w szerokim uśmiechu. Jej włosy powiewały na lekkim wietrze. 
 - Gdzie tak pędzisz? - spytała, cicho chichocząc. 
Ona to naprawdę odbicie lustrzane Molly. Jest jedynie bardziej słodka, a mniej zadziorna. 
 - Na przystanek, niestety nie mam jeszcze swojego samochodu. 
 - To ja Cię podwiozę! - zaśmiała się. - Choć. 
Dziewczyna pociągnęła mnie za rękaw. Byłyśmy podobnego wzrostu - co zaobserwowałam na próbie, ale teraz brunetka miała na sobie koturny, które dodały jej parę centymetrów.
Zaprowadziła mnie pod swój samochód. Był to różowy mini cooper*, co jakoś specjalnie mnie nie zdziwiło.
 - Ładny samochód. - skomplementowałam siedząc już w środku, a ona mi podziękowała i uśmiechnęła się, co robiła przez cały czas. 
Postanowiłam zadzwonić do Nialla i spytać się go, czy jest w domu, ponieważ chciałam się pochwalić, że teraz należę do zespołu cheerleaderek. Wyciągnęłam telefon i po paru sygnałach usłyszałam jego zachrypnięty głos. 
 - Cześć kochanie. - zakaszlał.Słyszałam czyjeś śmiechy w tle, a po chwili trzaśnięcie drzwiami, co oznaczało, że zmienił pomieszczenie. 
 - Palisz trawkę? - wypaliłam z pytaniem, choć to w sumie było pewne, ponieważ łatwo rozpoznać po głosie, czy ktoś palił marihuanę. Holly nie opanowała się i prychnęła śmiechem, gdy zobaczyła mój wyraz twarzy, a dokładniej wytrzeszcz oczu i wysoko podniesione brwi. 
 - Nie złość się. 
Przewróciłam oczami, nie chciałam drążyć tematu, ponieważ to Niall. On pali i będzie palić. 
 - Jesteś w domu? Myślałam, że wpadnę do ciebie po szkolę. 
 - Jestem, wpadaj kochanie. Może podjechać pod ciebie? Tak w ogóle gdzie jesteś? 
 Holly tknęła mnie łokciem i spytała bezgłośnie o adres, który wpisałam na klawiaturze jej telefony, by mogła zobaczyć na nawigacji, jak tam dojechać. Gdy wyświetliło jej się miejsce, jej usta wygięły się w dużą literę 'o'. Nie za bardzo zrozumiałam o co chodzi.
 - Nie trzeba, odwozi mnie koleżanka. Już jestem niedaleko, będę za pięć minut. 
 - Okej, czekam ślicznotko. 
W moim brzuchu poczułam te dziwne łaskotki.
ObożeObożeOboże. 
 - Kocham Cię. - pożegnał się. 
 - Kocham Cię. - odpowiedziałam mu tym samym i rozłączyłam rozmowę. Bowiem my przyjęliśmy taką formę wyznawania sobie miłości zamiast "Kocham cię, ja Ciebie też", ponieważ tamto było takie dziwne. Nasza miłość jest specyficzna, dlatego odpowiadamy sobie tak samo. To takie nasze i wyjątkowe. 
Schowałam iphone'a do torby i chciałam usadowić się wygodnie na fotelu, tylko że nie mogłam tego zrobić, ponieważ Holly ciągle patrzyła na mnie takim samym wzrokiem. 
 - Um, co się dzieje? - zachichotałam. 
 - Serio jesteś z Niallem? Myślałam, że to plotka. - zaczerwieniła się. 
Potwierdziłam to, a ona nie chciała więcej pytać. Wymieniłyśmy się numerami telefonu, będąc już na podjeździe Nialla. Zauważyłam, jak otwierają się drzwi wejściowe, co oznaczało, że Niall usłyszał samochód, więc czym prędzej pożegnałam się z nową koleżanką całusem w policzek i wyszłam z pojazdu. 
 - Hej. - przywitałam się z blondynem, stojąc już stojąc mu na przeciw. 
Nie odpowiedział używając słów, a przycisnął mnie do ściany i zaczął mnie zachłannie całować. Zachciało mi się śmiać, ale odpowiedziałam na jego ruchy z wielkim zaangażowaniem. Jego ręce wędrowały po całym moim ciele, kiedy ja byłam przygwożdżona do framugi drzwi jego ciałem. Nasza sesja obściskiwania nie trwała długo, ponieważ usłyszeliśmy czyjeś śmiechy. 
Ma gości? 
 - O Lily! - roześmiał się Mike, prawie spadając ze schodów. Jego oczy były strasznie zwężone i czerwone, od razu widać, że dużo palili. 
Po chwili za jego plecami pojawił się Oliver. 
 - Hej. - pomachałam im. Zdałam sobie sprawę, że Niall ciągle napina na mnie swoim ciałem, więc delikatnie go od siebie odsunęłam, na właściwą odległość. - Em, nie mówiłeś, że ktoś u ciebie jest. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. - zmieszałam się. 
 - Lily, ty nigdy nie przeszkadzasz. - blondyn pocałował mnie przelotnie w usta i pociągnął mnie za rękę, następnie zamykając drzwi. Kierował nas potem na schody. 
 - No właśnie! - odpowiedzieli synchronicznie Oliver i Mike. 
        Jak się okazało w pokoju Nialla był jeszcze Liam i Travis. Dokańczali skręta, kiedy weszliśmy do pomieszczenia służącego za sypialnie niebieskookiego. 
 - Idę po pizze. - poinformował Travis i wyszedł na korytarz. W duchu protestowałam. Wiedziałam, że pod czujnym okiem Nialla nie będę mogła wymigać się od posiłku, ani tym bardziej go zwymiotować. Po prostu świetnie. 
 - Um, nie jestem głodna. - odmówiłam, gdy Niall podał mi karton, z pizzą w środku. Zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział.
Uff. 
     Kiedy goście Nialla wyszli już po spaleniu kolejnych skrętów mieliśmy trochę czasu dla siebie. Niall włączył płytę jakiegoś rockowego zespołu i położył się na łóżko, następnie klepiąc miejsce koło siebie. Położyłam się koło niego, a on wtulił mnie swój tors i splątał nasze nogi. Pachniał jak jego cudne perfumy z połączenie z pizzą, ziołem i papierosami, co także dawało dobrą mieszankę. 
 - Kurwa. - przeklął, aż odwróciłam do niego głowę, ponieważ nie wiedziałam o co chodzi. - Zapomniałem Ci powiedzieć, skarbie. - wyszczerzył się, a ja aż wstałam, ponieważ zaciekawił mnie. 
 - Hm? - ponagliłam go. 
 - Jestem w drużynie piłkarskiej naszej budy! 
Zmarszczyłam brwi. 
Że co kurwa? 
 - A-Ale jak to? To ty jesteś tym nowym piłkarzem? 
Szczerze? Nie wierzyłam. 
 - Tak? E, co jest Lily? Coś nie tak?
W sumie to było w porządku, to zabawne, że zostałam jego cheerleaderką. Teraz przynajmniej wiem, co chciał od niego dyrektor. 
Zaczęłam chichotać i usiadłam okrakiem na Niallu, a on dalej zdziwiony podbierał się na łokciach. Zaczęłam obcałowywać jego szyję, aż zatrzymałam się przy płatku jego ucha i wymruczałam najseksowniej jak tylko potrafiłam:
 - Tak się składa kocie, że ja jestem w drużynie cheerleaderek naszej budy. - pocałowałam jego szczękę, a on z niedowierzaniem na mnie spojrzał, trzymając moją twarz w wielkich dłoniach.
 - C-co? 
 - Jestem twoją cheerleaderką. - poruszyłam wymownie brwiami. To wszystko było takie zabawne. 
Chłopak wypuścił głośno powietrze, a potem odwrócił nas tak, że teraz on zawisł nade mną. 
 - Już nie mogę się doczekać, by zobaczyć cię w tym seksownym stroju. - ugryzł moją szyję. 

-------------------------

 Niall's POV:
(parę godzin później)

      Wszystko układało się zajebiście. Miłość moja i Lily rozkwitała, a ja zdawałem się nie widzieć nic poza nią. Tak naprawdę było właśnie tak, ponieważ nic bez niej nie miało najmniejszego sensu. To ona była sensem mojego życia. 
I właśnie za ten sens, bez którego nie potrafiłem funkcjonować musiałem ostatnio ostro powalczyć. Dupek Zayn próbował odebrać mi moją dziewczynę, ale nie ze mną takie numery. I właśnie za to zaraz zapłaci. 
     Jest już po dwudziestej trzeciej dzięki czemu panuje na ulicach mrok. Zaraz ten skurwiel wyjdzie na ulicę, ze swojego auta, a wtedy zmierzy się ze mną. Już nigdy nie dotknie Lily. On jest moja. Moja kurwa! 
Zauważyłem czarny samochód, dobrze wiedziałem, że należy do niego. Nawet się nie zakradłem. Po prostu podszedłem, a ten cwel nie zdołał mnie zauważyć. Otwierał już drzwi samochodu, kiedy siłą wyciągnąłem go za kołnierz tej jego cholernej skóry. Wkrótce moje knykcie były całe we krwi.
 



* - https://www.google.pl/search?q=mini+cooper&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=hF4-VeqMH8a3swHojYD4Cg&ved=0CAcQ_AUoAQ&biw=1366&bih=639#tbm=isch&q=mini+cooper+pink&imgrc=VpRNjdTIsBJ-wM%253A%3Bdopfwtn_qFtZ7M%3Bhttp%253A%252F%252Fwww.carpictures.com%252Fpics%252Ffull%252F10FE9223631053AA%252FMini-Cooper-S-in-Pink-2006-10FE9223631053AA.jpeg%3Bhttp%253A%252F%252Fwww.carpictures.com%252Fvehicle%252F10FE9223631053%252FMini-Cooper-S-in-Pink-2006%3B1280%3B853

____________________________

Przepraszałam, że kazałam czekać. Postaram się dodać dzisiaj jeszcze jeden. 
Joanno Horan, pod rozdziałem 42 napisałam Ci, co się dzieję. Chyba nie przeczytałaś... :'')

1 komentarz:

  1. Och, rzeczywiście nie przeczytałam.
    Ja nie jestem dobra w pocieszaniu itp, ale mam nadzieję, że wszystko się ułoży i to nie jest nic powazniego..
    bo nie jest, prawda?
    rozdział swietny oczywiście ;)

    OdpowiedzUsuń