Zachęcam do słuchania w tle playlisty fanfiction:
- Myślałaś, że się nie przyznam, co? - znajoma chrypka w głosie sprowadza mnie na ziemie.
Niall stoi obok mnie, na zamianę wypuszczając gęstą chmurę dymu i zaciągając się od nowa swoim papierosem. Patrzy na mnie, a uśmieszek z jego malinowych ust nie schodzi nawet na chwilę. Zachowuję wrogą postawę krzyżując ręce na piersi i unosząc jedną brew do góry. Mam ochotę na niego nakrzyczeć oraz wszystko mu wygarnąć, żeby poczuć się lepiej.
- Szczerze, to mnie zaskoczyłeś - burczę patrząc wszędzie, by tylko nie na niego. Irytuje mnie ta jego drwiąca postawa. Wiem, że mogę stracić nad sobą panowanie; za szybko się denerwuje. Cholera.
- Chyba nie myślisz, że po wszystkim co się wydarzyło wyparłbym się nas.
Kiedy mówi ostatnie słowa na moich rękach pojawia się gęsia skórka. Czy on specjalnie tak to zaintonował?
Właściwie to byłam tego pewna, Niall.
Nie będę tego komentować. Przewracam na niego oczami i wreszcie patrzę w jego stronę. Napięcie jest aż namacalne.
- No weź, nie jestem chyba taki beznadziejny? - śmieje się, ale mi jakoś nie jest do śmiechu.
To raczej kwestia sporna, czy jesteś beznadziejny...
- Poczęstujesz mnie papierosem? Moja torebka została w środku.
Marszczy brwi, ale nie zadaje pytań. Wkładam papierosa po między wargi, trzymając go pomiędzy palcami. Niall podpala mi go zapalniczką. Nasza skóra styka się na parę sekund, a ja czuję dreszcze.
Nie palę jakoś nałogowo. Papierosy pomagają mi w chudnięciu bo nie chce mi się po nich jeść, a na dodatek są dobre na nerwy. Trochę się krzywię, bo Niall pali mocne. Ja preferuje cienki i najlepiej miętowe.
Stoimy chwilę w ciszy jedynie paląc - Niall już drugiego z rzędu. Patrzę na ludzi, co chwile nas mijających. Wszyscy są mocno wypici, zataczają się na nogach, pieprzą jakieś głupoty. Szybko się zbierają, bo jutro wykłady. Z całego serce współczuje mieć jutro kaca.
- Mam ochotę coś zrobić. Chodź - Niall przerywa cisze wystawiając do mnie dłoń, a w jego oczach pojawia się tajemniczy błysk, który zdradza, że coś planuje. Coś mi podpowiada, że to nic dobrego i nie powinnam tego robić. Ale ja zawsze robię wszystko na przekór. Mierzę wzrokiem jego wystawioną do mnie rękę i ignoruję jego gest, idąc krok do przodu. Przewraca w irytacji oczami bo wie, że ja muszę postawić na swoim. Idzie przodem po trawniku, potem skręca za dom. Idę ciągle za nim, by nie stracić go z oczu. Jest cholernie ciemno, a ja w ogóle nie znam tego miejsca od tej strony.
Jesteśmy na tyłach domu bractwa, jedynym oświetleniem tutaj jest... basen? Co on zamierza do cholery? Chyba nie myśli, że będę się tutaj kąpać?
Jestem zbyt przewidująca. Niall nie zwraca uwagi na moje mordercze spojrzenie i uśmiecha się w tym stylu 'na dupka'. Powoli ściąga swój czarny T-shirt przez głowę, a ja muszę powstrzymać się z całych sił, by nie westchnąć. Zapiera mi dech w piersiach, kiedy widzę jego umięśniony tors, ramiona. Wszystko ozdobione czarno białymi tatuażami jest takie idealne. On jest idealny. Wygląda jak grecki bóg. Tak jakby ktoś go całego wyrzeźbił. Widzę napinanie się mięśni, gdy wykonuje nawet najmniejszy ruch. Zdaję sobie sprawę, że wpatruje się w niego z szeroko otwartą buzią, a on uśmiecha się jeszcze szerzej z satysfakcją. Kurwa.
Rozpina powolnie pasek, guzik od spodni i na koniec zamek. Jestem przekonana, że robi to celowo, by mnie sprowokować. Spodnie zjeżdżają z jego chudych, długich nóg i za chwilę stoi przede mną w samych bokserkach.
Lily, weź się do kupy i przestań się tak na niego gapić!
Moje policzki robią się wręcz purpurowe; zawstydzona odwracam wzrok.
- Aww, no nie mów, że się wstydzisz. Nie takie rzeczy już widziałaś - zaczyna się śmiać, a mi jest jeszcze bardziej głupio.
- Będziesz tak stać, czy także zamierzasz się rozebrać? - pyta zaczepnie. Boże, jest taki irytujący.
- Wole zostać ubrana - bąkam i patrzę na jego poczynania. Jest w wodzie i się zanurza. Siadam na samym brzegu basenu mocząc stopy, wcześniej oczywiście ściągając koturny. Woda jest całkiem ciepła, kusi mnie, by dołączyć do blondyna, ale muszę być twarda i nie dawać za wygraną.
Niall wynurza się i uśmiecha się szelmowsko. Włosy ma przyklejone do czoła, ale dalej jest niesamowicie seksowny. Tak, muszę to przyznać, że dalej na mnie cholernie działa.
Podpływa do mnie i jakby nigdy nic staje po między moimi nogami, a moja krótka już spódniczka podciąga się jeszcze wyżej prawie odsłaniając moje koronkowe majtki. Wsuwa dłonie pod moje uda i patrzy mi w oczy, szczerząc się. Podnoszę jedną brew do góry, nie wiedząc o co mu chodzi.
- Nie popływasz ze mną? - pyta a jego ton jest jakiś podejrzanie niewinny i grzeczny. Co on knuje?
- Nah - kręcę głową.
- Chyba nie masz wyboru.
I w tym momencie zostaje pociągnięta stanowczym ruchem za uda, tak, że ześlizguje się z kafelków i ląduje w wodzie. Udaje mi się zarzucić zaskoczona ramiona na szyje Nialla, a nogi owinąć wokół jego pasa i tak się zanurzamy. Nieświadomie jeszcze mocniej przylegam do jego ciała, gdy nie czuję pod stopami dna, choć on nie ma z tym najmniejszego problemu bo jest ode mnie wyższy o ponad głowę.
- Jesteś takim dupkiem, Niall! - opieprzam go, gdy jestem już na powierzchni.
- No ej, pytałem, czy się rozbierasz! - szczerzy się bezczelnie.
Chcę się wyswobodzić, stanąć na własnych nogach, a potem najlepiej go uderzyć i pozostawić tu samego. Puszczam się, ale jednocześnie przypominam sobie, że nie będę czuć dna. Spanikowana obejmuje go niczym koala i z pewnością trochę za mocno, ale na prawdę boję się, że się utopie! On jakby nigdy nic zaczyna się donośnie śmiać, ale nic nie poradzę, że ja także zaczynam bo ta cała sytuacja jest popieprzona.
Niall razem ze mną uwieszoną do ciała podpływa do ściany basenu i przygwożdża mnie do niej. Z jego włosów kapie woda, usta ma rozciągnięte w uśmiechu i muszę dodać, że wygląda beztrosko i gorąco. Ręce trzyma na moich biodrach, zataczając na nich palcami małe kółka. Wzdrygam się co nie uchodzi jego uwadze i uśmiecha się usatysfakcjonowany.
- Twoje ciało reaguje na mnie tak jak kiedyś - mruczy.
Tak, a ja znowu się czerwienie. Boże, czuję się zażenowana! Jestem pewna, że jakbym była w stanie teraz wyjść sama z basenu, uciekłabym w popłochu.
Przyciska swoje biodra do moich, a z ust wydobywa mi się zduszony jęk. Cholera, szlag by to trafił. Przygryza wargę, kryjąc uśmieszek. Jego twarz zbliża się do mojej. Nie, nie mogę mu na to pozwolić. To wszystko zniszczy! Będę tego żałować, jak cholera.
Odsuwam się o parę centymetrów na tyle, ile pozwala mi kafelkowa ściana za mną. Marszy brwi w konsternacji.
- Lily, widzę, że tego chcesz. Widzę jak na mnie patrzysz. Przestań skupiać się na konsekwencjach i rób to, na co masz ochotę.
Oh, pieprzyć te wszystkie zasady.
Przywieram do niego łapczywie wargami, łapiąc jego twarz w dłonie. Domagam się kontaktów naszych języków, a on od razu udostępnia mi drogę do swojego. Pieści moje podniebienie w tak cudowny sposób, że zaraz zemdleje. Jeszcze raz wysuwa w moją stronę biodra, a ja jęczę do jego warg. Pocałunek jest niechlujny, przepełniony żarem. Ujęte są w nim wszystkie buzujące we mnie emocje i myślę, że emocje Nialla także. To pocałunek tęsknoty. Ciągnę za jego włosy i słyszę zduszony jęk. Oh, to taki piękny dźwięk! Motyle w moim brzuchu szaleją. Odsuwamy się od siebie, gdy brakuje nam już tchu. Na zakończenie Niall ciągnie moją wargę zębami. Oh.
Bez trudu podnosi mnie za biodra i sadza na brzegu zimnych kafelek. Nasze czoła się stykają, a my staramy się doprowadzić nasze oddechy do normalnego stanu.
- Już zapomniałem jak to jest - szepcze.
- Ja też - odpowiadam cicho, że ledwo może to usłyszeć.
- Cała drżysz. Zimno ci?
- Trochę - odpowiadam, krzywiąc się. Teraz uświadamiam sobie, że moje ubranie jest przemoczone. W czym mam wrócić do akademika?
- Chodźmy zanim zamarzniesz. Dam ci jakieś suche ubrania - podciąga się na rękach i wychodzi z gracją z basenu.
Impreza trwa dalej w najlepsze. Nie musimy się martwić, że ktokolwiek zauważy Nialla przemoczone bokserki i... hm, mnie całą przemoczoną do suchej nitki.
Kiedy jesteśmy już w jego ogromnym pokoju podaje mi duży, puchaty ręcznik i jakieś ubrania. Sam idzie przebrać się do łazienki. Szybko się rozbieram,wycieram, a potem równie szybko ubieram. Jak się okazuje Niall wybrał mi zwężane w nogawkach dresy, czarny T-shirt, bluzę na zamek, a no i swoje bokserki i skarpetki. Dresy, koturny i skarpetki? O nie, już wole wracać na boso.
Blondyn wyszedł z łazienki w podobnym stroju do tego, co mam na sobie. Zmarszczył brwi, gdy zobaczył moje nagie stopy.
- Ubierz skarpetki, bo się przeziębisz.
- Uh, jak sobie to wyobrażasz? - wskazuje palcem na moje koturny z paseczkiem, a potem krzyżuję ręce na piersi.
- Daj mi chwilę, zaraz to załatwię - bierze moje buty i wychodzi z pokoju. Za nie całe pięć minut wraca, z czarnymi conversami w ręce. Co do kurwy?
Widzi mój pytający wyraz twarzy, więc zaczyna mówić.
- Poprosiłem Soph, by pożyczyła ci buty, a że jest ubrana cała na czarno to pasują jej twoje koturny, więc zgodziła się bez problemu.
Kręcę z niedowierzaniem i rozbawieniem głową.
- Jak masz zamiar prowadzić, skoro piłeś? - pytam, gdy jesteśmy już przy jego mustangu. Ja - w jego za dużych ubraniach, które są dla mnie jak worek, szczególnie teraz gdy schudłam parę kilo.
Jestem niespokojna, bo zbiera się na burzy. A ja się panicznie boje burzy, podobnie jak braku dna pod stopami w basenie.
- Piłem, ale zdecydowanie mniej od całej reszty i ciebie. No i nie wódkę, tylko piwo, nie licząc paru łyków w 'Nigdy dotąd nie'. Nie marudź i wsiadaj.
Uh, stanowczy Niall.
Przewracam oczami pewna, że tego nie zobaczy i wsiadam na miejsce pasażera z przodu, a Niall zatrzaskuje za mną drzwi. Okrąża samochód i już także jest w środku.
Jedziemy słuchając radia, gdzie gra Coldplay. Niall niespodziewanie kładzie rękę na moim kolanie, a ja nie zamierzam jej strącić.
- To było lepsze, niż tańczenie z Seanem? - nagle pyta.
Uuu, czy pan Horan jest zazdrosny?
- Hm, no nie wiem... - specjalnie się droczę i zaczynam chichotać, gdy widzę jego skrzywienie. - Myślę, że tak - pokazuje mu język, a on już się uśmiecha.
Gdy podjeżdżamy pod akademik zdążyła rozpętać się burza. Jestem przerażona faktem, że nie będzie ze mną Soph, bo została z Samem. Nie wierzę, że chcę zapytać o to Nialla, ale muszę...
- Niall. - mówię, gdy odprowadza mnie pod same drzwi pokoju.
- Hm?
- Boję się burzy - cała się czerwienię, kolejny raz dzisiaj. To takie żenujące. - Czy mógłbyś zostać dzisiaj ze mną? Proszę.
Przygryza wargę, nie kryjąc rozbawienia.
- Aww, mała Lily boi się piorunów - chichocze.
- Nie śmiej się ze mnie! Mówię, poważnie! - irytuję się.
- Jasne, że zostanę - odpowiada na co czuję wielką ulgę. Otwieram kluczem i wchodzimy do środka.
Jestem taka zmęczona, że odpuszczam sobie pójcie pod prysznic. Sprawdzałam przed imprezą, że pierwszy wykład mam o dziesiątej więc będę miała wystarczająco dużo czasu rano, by doprowadzić się do porządku. Ściągam spodnie, korzystając z tego, że koszulka Nialla sięga mi do połowy ud i wpakowuję pod kołdrę. Od razu ziewam sennie.
- Jutro te cholerne wykłady i muszę tam być, co cholernie mnie wkurwia, więc nie zostanę na noc, choć bym chciał, ale poczekam, aż zaśniesz. Zamknę twój pokój od zewnątrz i wsunę ci klucz pod drzwiami, być mogła jutro jakoś wyjść. Może tak być, mała?
- Yep - odpowiadam i zamykam oczy. Nie muszę długo czekać na nadejście snu. Pięknego snu, bo w objęciach Morfeusza czeka już na mnie wspomnienia z basenu...
_________________________
Chyba jesteście trochę zaskoczeni, czyż nie? ;)
Do następnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz