Oczywiście ja chciałam zrobić świetne przyjęcie, no bo przecież trzeba to uczcić. Chciałam nadmuchać balony i zrobić wielki transparent z hasłem w stylu DLA ZWYCIĘSCY albo NAJLEPSZY NIALL, no ale nie wyszło przez Nialla, który podczas dmuchania balonów przeze mnie zaczął się nimi bawić niczym pięciolatek i wszystkie przedziurawił.
To w sumie dobrze, bo Jake i Louis pijani plus balony to nie dobre rozwiązanie.
Jake: Jesteśmy w drodze SUKOO i mamy alkohol. :)))
Lily: My mamy już (za)dużo alkoholu. Niall o to zadbał kretynie :)))
Jake: To zajebiście! Najebie się do nieprzytomności, a potem spuszczę ci się na pościel w sypialni, gdy zaliczę tam jakiegoś seksownego szatyna z drużyny. Mam jednego na oku :D
Lily: Jesteś obrzydliwy. Zastanowię się, czy w ogóle wpuścić cie do mieszkania.
Lily: A SYPIALNIE ZAMYKAM NA KLUCZ!
Pojeb.
Wyobraziłam to sobie i jestem zniesmaczona.
Całowałam się powolnie z Niallem na kanapie - bo przecież trzeba jakoś wykorzystać wolny czas, kiedy usłyszeliśmy hałas za drzwiami wejściowymi, a potem pukanie wielu pięści w drewnianą powłokę.
- Zakochańce! Koniec pieprzenia! Impreza przybyła!
Podbiegłam do drzwi na korytarzu, z idącym za mną Niallem i otworzyłam je na oścież.
Przede mną stało tyle osób, której ilości nie udałoby mi się policzyć tak od razu. Myślę, że korytarz był cały przepełniony ciągiem ludzi, aż do wind. Wszyscy się szczerzyli i krzyknęli zbiorowe 'IMPREZA!'
Po tym jak każdy po kolei obejrzał mieszkanie (a Jake upewnił się czy aby na pewno zamknęłam sypialnie na klucz) i pochwalił parę razy Niall podłączył swojego iphona do głośników i zabawa się rozpoczęła.
Blat w kuchni był cały zawalony alkoholem, którzy przynieśli goście i myślę, że impreza będzie mocno zakraplana.
Cały salon wypełniony był tańczącymi i wijącymi się ciałami. Impreza wydawała się trwać w najlepsze, wszyscy dobrze się bawili. Ktoś dał mi czerwony kubek wypełniony likierem, wzruszyłam więc ramionami i opróżniłam jego zawartość. Nie mogąc odszukać tym zamieszaniu Nialla wypiłam jeszcze dwa pełne kubki, co było nie zbyt rozważne z moją słabą głową, ponieważ już byłam nieźle upita. Niall na pewno nie będzie zadowolony. Ale go tu nie ma, przy mnie więc co z tego? Pewnie pali trawkę na balkonie z Jakiem czy coś.
- Hej Lily! - usłyszałam za sobą piskliwy, dziewczęcy głos i nagle uderzyła we mnie woń znajomych perfum.
- Oh, hej Holly-Molly-Trolli - witam się odrzucając głowę do tyłu ze śmiechu. Boże, więcej nie pije. Brunetka szeroko się uśmiecha na mój stan i zaskakując mnie przytula się do mnie, co trwa trochę za długo na zwykłe przytulenie.
Ubrana jest jak zwykle skąpo, ale dzięki swojej figurze wygląda bardzo seksownie. Na nogach jak zawsze ma koturny dodające jej paru centymetrów wzrostu.
- Jak my się dawno nie widziałyśmy! - piszczy. - Ładnie się tu urządziliście - przyznaje.
- Ta. Dzięki - chwieję się na nogach. Pokój cały wiruje, a jeśli zaraz nie usiądę to wywrócę się i zwymiotuje.
- Źle się czujesz? - pyta podtrzymując mnie za ramię marszcząc brwi.
Dobra, może impreza zaczęła się niedawno, no ale co z tego? Nie można już być pijanym? Ktoś musi być przecież pierwszy!
- Nie - śmieję się. - Po prostu za dużo wypiłam. Ledwo widzę na oczy - dotykam palcem jej czoła, szukając jej oka. Ok, jest źle. - Muszę iść do łazienki.
Jest to jednocześnie wymówka, ponieważ nie chcę tu z nią stać i rozmawiać, a wszyscy powinni wiedzieć dlaczego. Do tego jeśli Niall by nas razem zobaczył mógłby się wkurzyć. Zdaje sobie sprawę, że podobam się jej, a ona za każdym razem stara się mnie poderwać. Nie żeby była dla Nialla konkurencją. Oczywiście, że nie, po prostu jego zazdrość jest nietypowa i lepiej jej nie sprawdzać.
- Mogę iść z tobą - proponuje i rusza wymowne brwiami, na co zbywam ją gestem dłoni i ruszam do łazienki.
Boże, jestem rzeczywiście strasznie pijana. Chcąc iść po prostej drodze wręcz odbijam się od ścian. Nieźle.
Trafiłam do łazienki. Przebyłam delikatnie wodą twarz, tak by nie uszkodzić makijażu. Nie chcę mi się na całe szczęście wymiotować, więc jest dobrze. No, dopóki się nie odezwę.
Wpadam na pomysł, by poszukać w tym zamieszaniu Nialla. Jednak wychodząc z łazienki wpadam w czyjś ciepły tors, a ten ktoś przede mną szybko mnie łapie, bym nie mogła upaść. Podnoszę wzrok i rozpoznaję ten ciemny, dwudniowy zarost, a czekoladowe oczy ozdobione długimi rzęsami wpatrują się we mnie z uwagą.
- Lily, wszystko w porządku? - pyta zmartwiony, a na moje policzki wstępuje rumieniec. Nie mam pojęcia czemu.
- W jak najlepszym - przyznaję i uśmiecham się. - Dawno się nie goliłeś - jeżdżę palcem po jego nieogolonej szczęce.
Po tym zauważa, że jestem pijana. Nie zauważyłam nawet, że dalej trzyma mnie za nadgarstki. Śmieje się z mojej uwagi.
- Spostrzegawcza jesteś - żartuje. - Ile wypiłaś?
- Hm, ze trzy pełne kubki likieru - uśmiecham się dumnie, ale na sto procent wyglądam przy tym jakbym miała zespół downa.
- Kurwa, jak to możliwe, że jeszcze funkcjonujesz dziewczyno? - marszczy brwi. Znów kręci mi się w głowie, a Zayn przytrzymuje mnie mocniej, bym nie upadła na ścianę za mną. - Powinnaś chyba się położyć.
- Nie... - nie zamierzam już kończyć imprezy.
- Gdzie jest Niall? - pyta, następnie się rozglądając.
Wzruszam ramionami.
- Nie wiem, pewnie pali trawkę - wymachuję rękoma sama nie wiedząc czemu.
- Powinien mieć cię na oku, gdy jesteś zalana w trzy dupy - prawie warczy. Czemu jest zirytowany?
- Wcale nie jestem zalana - kłócę się, krzyżując ramiona na piersi.
- Właśnie, że je... - przerywam mu.
- Ciii - przykładam mu palec do ust, by zamilknął. a cała sytuacja mnie bardzo bawi, przez mój stan, więc chichoczę. Może ja serio jestem zalana? Nie, jest ok. Jestem po prostu zbyt kokieteryjna.
Mulat znowu barszczy brwi, ale na jego pełne usta wysuwa się mały uśmieszek.
- Mimo wszystko myślę, że moglibyśmy usiąść. Nie da się ukryć, że kręci ci się w głowie.
Zajęliśmy miejsce na najbliższej kanapie. Zayn zaprowadził mnie tam, trzymając ciągle rękę na moim biodrze. Nie, żeby mi to przeszkadzało.
Coraz bardziej kręci mi się w głowie. Nienawidzę tego stanu.
- Wyglądasz niewyraźnie. Przyniosę ci wody - mówi i odchodzi.
Za krótką chwilę przychodzi z kubkiem w dłoni. Podaje mi go, a gdy widzę przeźroczystą ciecz wypijam całość do dna. Trochę pomaga.
Przysiada się obok mnie.
- Tak w ogóle gdzie Perrie? - pytam, masując skronie.
Szatyn spina się na imię dziewczyny.
- Jakby mnie to jeszcze obchodziło - mamrocze.
Marszczę brwi w niezrozumieniu.
- Pokłóciliście się?
- Gdyby to nie była codzienność - przewraca oczami.
W myślach skanuję wspomnienia. No, rzeczywiście Zayn zawsze w obecności blondynki był jakiś oschły i naburmuszony. Jestem ciekawa z jakiego powodu.
Nie jestem w stanie dokładnie wytłumaczyć, jak to się stało, że teraz go przytulam.
- Nie jesteś z nią szczęśliwy?
Odpowiada mi ciszą, która mówi sama za siebie. Trochę się od niego odsuwam i gładzę go po plecach. Dlaczego utrzymuję z nim taką bliskość? Czuję jak nasze uda się stykają i już chciałam coś powiedzieć, tylko, że ktoś odwraca moją uwagę.
- Co do kurwy, Lily?!
O boze, to Niall...
_________________
Wreszcie coś dodaję.
Problemem teraz w pisaniu jest 1) brak weny i 2) zjebana klawiatura, tak więc przepraszam za wszelkie literówki. Pisanie rozdziału teraz zajmuje dwa razy dłużej, co jest strasznie męczące, ugh.
No nic, ważne, że jest.
KOMENTARZE BARDZO MILE WIDZIANE :))
xoxo
Jak znowu Niall się wkurzy, to ughh...
OdpowiedzUsuńsuper rozdział :**
Czekam na nexta 😍
OdpowiedzUsuńPodobne do BIAS ale super ��
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział! Kiedy next?
OdpowiedzUsuńKiedy następny?
OdpowiedzUsuń