28 lut 2015

Rozdział 10

   10. "Lily, przepraszam Cię za wszystko."



Dał mi jeszcze czułego, przepełnionego uczuciem całusa w czoło i... znikł.
Niall, gdzie jesteś?
~~

 - Lily, obudź się. - dociera do mnie głos rodzicielki kiedy szarpie mnie delikatnie za ramię.
Z ust wydobywa mi się ciche jęknięcie. Ocieram zaspane, ciężkie powieki i widzę mamę, ubraną w wiosenny płaszcz, stojącą w progu salonu w wysokich szpilkach.  
 - Skarbie jest prawie dziewiętnasta. Śpisz już od dwóch godzin na kanapie, nie jesteś chora? - podchodzi do mnie. Dźwięk jej obcasów obijających się o panele dręczy moje uszy. Nachyla się nade mną i przytrzymuje rękę na moim czole sprawdzając czy nie mam przypadkiem gorączki.
 - Nie, dobrze się czuję. Byłam tylko zmęczona. Jestem zdrowa jak ryba. - warczę i odtrącam jej rękę na co sztucznie się krzywi, a następnie pokazuje mi język.
Czy ta kobieta musi być taka natrętna? Czemu mnie obudziła z tak... wspaniałego i pięknego snu? No kurwa, no.
Podnoszę się do pozycji siedzącej jednocześnie głęboko ziewając.
 - Oh, no dobrze. - ulega i zarzuca torebkę na ramie. - Wychodzę do pracy. Odgrzej sobie obiad, jest gotowy w mikrofalówce.
 - Okej, zaraz to zrobię bo jestem głodna. - jak na pstryknięcie palcem burczy mi w brzuchu, więc już kieruję się w stronę jasnej, przestronnej kuchni.
 - Dzisiaj piątek. Wychodzisz gdzieś? - pyta poprawiając włosy przed lustrem w korytarzu.
 - Nie wiem. Może. Zobaczy się. - szybko ucinam, by nie zaczęła zadawać tysiąca pytań typu: Z kim? Gdzie idziesz? O której wrócisz?  Będą jacyś chłopcy? Pamiętaj żeby się zabezpieczać!
Ugh... To całkowicie w jej stylu. Zawsze powtarza bym się zabezpieczała. Czy ja wyglądam na mało odpowiedzialne dziecko do cholery? Nie chcę zostać matką w wieku osiemnastu lat, to chyba oczywiste.
 - Lepiej już idź bo zaraz się spóźnisz. - przypominam jej krzątając się po kuchni w celu znalezienia mojego ulubionego kubka do herbaty podczas gdy mój obiad grzeje się w mikrofali.
Ta przytakuje, nakazuje mi zamykać drzwi na klucz, nie wpuszczani nikogo obcego i nareszcie wychodzi. Robię sobie upragnioną herbatę z cytryną i jem gotowe danie ze smakiem, które muszę przyznać, że jest pyszne. Zegarek wskazuje na dziewiętnastą pięć. Okej, muszę zacząć się szykować, jeśli mam zamiar iść z Niallem na imprezę. Przecież i tak nie mam wyboru. On tu i tak przyjdzie. W jego stylu byłoby choćby wyciągnięcie mnie siłą z domu.
Szczerze mam do tego mieszane uczucia. Nie powinnam nigdzie z nim iść. Jest chamskim dupkiem, ale... coś mnie do niego ciągnie. Ta postawa buntownika. Te wszystkie tatuaże, piercing. Ta odmienność. Cholera, muszę przestać o nim myśleć, bo zwariuje.
Może powinnam zrobić tak jak w śnie? Szkoda, że tamta sytuacja nie może stać się w rzeczywistości. Nie może, prawda? Na pewno nie, to przecież Niall, który ma szacunek jedynie do siebie, tak jakby. Raz zachowuje się jak cham i prostak, ale po chwili potrafi być na moment miły, czy też, no nie wiem, czuły? emocjonalny? Tak, chyba tak. Zadaję sobie jedno pytanie od pierwszych dni w nowym liceum. A brzmi ono tak: Dlaczego, jeśli wszystkich od siebie odpycha i ich lekceważy, a na mnie zwraca uwagę i ze mną rozmawia? Dlaczego? Kiedyś na pewno się tego dowiem, nie odpuszczę.
       Idę do swojego pokoju. Szperam w szafie, by znaleźć coś odpowiedniego na ową imprezę, na którą mam już jechać za niecałą godzinę z chłopakiem doprowadzającym mnie do palpitacji serca.
Wychodzę jeszcze pośpiesznie na balkon, by sprawdzić temperaturę. Ku miłemu zaskoczeniu jest naprawdę ciepło, co prawda jest już wiosna, ale temperatura jest taka, jakby był środek lata. Biorąc to pod uwagę decyduję się na szorty z wyższym stanem i biały crop top z czarnym nadrukiem. Nic specjalnego, ale akurat to mi odpowiada, nie zamierzam dzisiaj stroić się w jakieś sukienki czy coś podobnego. Nawet nie wiem jak będzie wyglądać ta cała domówka i gdzie się odbędzie.
Nakładam delikatny makijaż, dodając jedynie mocniejszą, lecz nie przesadzoną różową szminkę. Włosy zostawiam rozpuszczone z naturalnymi, lekkimi falami, tak jak na co dzień. Pakuję do małej torebki najpotrzebniejsze rzeczy, m.in. klucze, portfel czy telefon i schodzę na dół po schodach. Do wyjścia mam jakieś dziesięć minut więc robię ostatnie poprawki przed dużym lustrem w przedpokoju. Po krótkiej chwili w pomieszczeniu słychać dźwięk dzwonka do drzwi. Nakładam białe koturny, zarzucam na ramię torebkę.
     Otwieram drzwi, a moim oczom ukazuje się wyczekiwany cały dzień, blondyn. Podpiera się nonszalancko o framugę drzwi. Ma na sobie czarny, obcisły top z pod którego mogę zobaczyć zarys mięśni. Na nogach ma czarne zwężane dresy, a na stopach czarne Vansy z czarną podeszwą. Wszystko świetnie się komponuję, że z trudem odrywam wzrok od jego idealnej sylwetki.
 - Gotowa, śliczna? - posyła mi flirciarski uśmiech, a ja nie mogę się powstrzymać od przewrócenia oczami i wypuszczenia głośno powietrza. Powracamy do zachowywania się jak pajac, super Niall - przychodzi mi sarkastyczna myśl. Znowu zaczyna. Znowu zaczyna mnie irytować tą swoją postawą dupka. Wkurza mnie to, że mnie tak nazywa jak pewnie wszystkie dziewczyny w swoim otoczeniu. Określenie "śliczna" z jego ust nie jest czymś miłym, czy imponującym. Bardziej obrzydliwym.
 - Daruj sobie. - wykrzywiłam się.
 - O widzę, że teraz będziesz zadziorna. Lubię takie. - mówi z pewnością siebie puszczając mi oczko.
Pozostawiam to bez komentarza. Nie chcę wywołać niepotrzebnej kłótni i spisać na straty cały dzisiejszy wieczór. Chociaż należałoby mu się, ale nie jestem taką suką.
Dziwne są moje uczucia do niego, prawda?Wzdycham na jego widok, a jednocześnie mam ochotę go udusić. Przez niego zaczynam zachowywać się jak wariatka.
    Odwracam się jeszcze na chwilę, analizując w myślach czy wzięłam wszystko. Nic mi nie przychodzi na myśl więc zamykam drzwi ciągnąc za gałkę, a następnie szukam w torebce kluczy.
 - Pośpiesz się bo odjadą bez nas. - upomina mnie bawiąc się uwodzicielsko włosami analizując mój wygląd, dłużej pozostawiając wzrok na moich długich nogach i uśmiechając się szelmowsko.
Co? Kto odjedzie? Czy to była liczba mnoga?
Jak na zawołanie nagle dotarły do mnie dźwięki parę metrów za nami, na ulicy. Odwracam momentalnie głowę w tamtą stronę. Z boku krawężnika, wprost przede mną zaparkowany jest klasyczny, czerwony cabriolet w starym stylu, z tego co się orientuję najprawdopodobniej jest to Ford Mustang z 1975. Jest to tak stary model, ale bardzo zadbany. Jego lakier świeci się tak, ze prawdopodobnie widać w nim swoje odbicie jak w lustrze. Zapewne właściciel jest fanem klasycznych samochodów, bo inaczej nie byłby taki odpicowany.
Dobiegają z niego wesołe dźwięki paplaniny i śmiechu wywołane przez grupkę nastolatków znajdującą się w pojeździe. Można by rzec, że samochód jest przeludniony - dwie dziewczyny siedzą chłopakom na kolanach. Wszystkie miejsca są pozajmowane prócz jednego przy kierowcy. Jedno miejsce? To żart?!
 - Jaja sobie ze mnie robisz? - pytam z obrazą wytrzeszczając oczy wskazując dyskretnie palcem w stronę auta.
 - Ani trochę. Chyba nie widzisz problemu w siedzeniu mi na kolanach? - zaczyna chichotać. Zauważa, że się irytuję więc przestaje. - Idziemy? - dodaję łagodnie. O, skąd ta odmienność - przychodzi mi na myśl. Może nie będzie aż tak źle.
Przewracam oczami i zamykam drzwi na klucz.
Kiedy idziemy parę kroków przed siebie i staję się już widoczna dla czekającego na nas towarzystwa, staje się coś, czego bym się nie spodziewała. Faceci znajdujący się w samochodzie na mój widok zaczynają gwizdać. Jest to trochę krępujące. Czuję, że moje policzki robią się czerwone, z czego nie za bardzo się cieszę. Reakcji Nialla na gwizdy kumpli też bym się nie spodziewała. O nie, na pewno nie. Na dźwięk wesołego pogwizdywania złapał mnie w talii, a jego szczęka była mocno zaciśnięta. Tak, jakby chciał zaznaczyć, że jestem jego... boże, muszę skończyć z tymi porównywaniami, bo naprawdę wariuję i robię sobie niepotrzebnie nadzieję.
     Szłam dalej naturalnie, jakbym w ogóle nie zwracała uwagi na Nialla i jego ciepłą rękę, przez którą miałam gęsią skórkę w jej miejscu oraz chłopaków w samochodzie.
Podeszliśmy na miejsce a moim oczom ukazało się grono punków. Można było się tego spodziewać, bo to przecież znajomi Nialla, ale jednak mały szok. Pełno na nich tatuaży, ale też nie brakuje piercingu. Na dziewczyny nie zwróciłam większej uwagi, ale nie uszło mojej uwadze, że jedna która wyglądała na sympatyczniejszą, bo uśmiechała się do mnie przyjaźnie, miała krótkie, różowe włosy.
 - Siadasz mi na kolana skarbie. - oznajmił blondyn. Tak jakbym nie wiedziała - dogryzam w myślach. Przeskoczył drzwi i usadowił się na skórzanym fotelu. Następnie poprawił okulary przeciw słoneczne i zaklepał miejsce na swoich udach. Przewróciłam oczami, na co różowo włosa sympatycznie zachichotała. Wydaje się miła, chodź nie wskazuję na to kolczyk w nosie, czy też pojedyncze tatuaże które zauważyłam. No cóż, nie ocenia się książki po okładce, jak to często w zwyczaju bywa.
      Wgramoliłam się na kolana chłopaka. Wyszło mi to bardziej zgrabnie niż myślałam. Usiadłam, a on położył mi rękę na udo. W takiej sytuacji z Nim jest to bardziej intymne niż bym mogła sobie wyobrazić, ale zapominam o tym kiedy usłyszałam dźwięk silnika i zagadnęła mnie dziewczyna o różowych włosach.
 - Hej, jestem Molly. - uśmiechnęła się pokazując rząd białych zębów wystawiając do mnie prawą dłoń. Dzięki temu, że siedziała na chłopaku, który siedział pośrodku miałyśmy do siebie idealny dostęp i mogłyśmy rozmawiać bez najmniejszego problemu.
 - Lily. - także podałam jej dłoń.
 - Tak, wszyscy wiemy. - pokazała na osoby znajdujące się w aucie, a oni jej przytaknęli. Zrobiłam zdziwioną minę, co zdążyła zauważyć. Z jej ust wydobył się uroczy chichot, a po chwili zaczęła wyjaśniać. - Też chodzimy do ogólniaka, razem z tobą. Niestety wymyślili, że teraz jest tak jak w stanach. Każdy co lekcje chodzi na inne zajęcia do innych klas z innymi uczniami, a nie, jak były robione trzydziestoosobowe klasy i miały wszystkie zajęcia razem. - przewróciła oczami i westchnęła zrezygnowana - Dlatego pewnie się nie poznałyśmy, ale spokojnie, nadrobimy to. - zaśpiewała.
Jest przemiła i nie wątpię, że się z nią za przyjaźnie.
 - Molly, czy ty możesz zamknąć się chodź na chwilę? - fuknął chłopak za kierownicą. Ta wychyla się, by trzepnąć go w głowę. Uświadomiłam sobie, że nie zwróciłam na niego uwagi. Pośpiesznie odwróciłam głowę, a jakbym stała kolana by się pode mną ugięły i zrobiły jak z waty.
Siedzi obok mnie chłopak. Nie, to bardziej anioł. Myślałam, że Niall jest najprzystojniejszym facetem jakiego widziałam, ale teraz muszę się poprawić, stwierdzając, że ten brunet jest przystojny na równi z Niallem.
Jego brązowe włosy układają się w burzę loków, którą co jakiś czas roztrzepuje wolną ręką. Ma na sobie czarny T-Shirt, który opina idealnie jego tors ukazując zarys mięśni tak jak u Nialla - kolejny powód do nazwania tej dwójki na równi przystojnymi. Widzę, że ma ciemne rurki ciasno trzymając się na jego szczupłych nogach. Ramiona, aż do dłoni pokryte są w czarnym tuszu. Zgaduję, że na torsie też nie brakuje mu takiego typu ozdób. Przechodząc do twarzy, rysy ma wręcz idealne, podobnie jak jego blond przyjaciel. Gdy zmienia mimikę twarzy w policzkach pojawiają się słodkie dołki, które dają temu chłopakowi o buntowniczemu wizerunkowi trochę wrażliwości.
Wyczuwa, że się mu przyglądam więc odwraca głowę w moją stronę przyjaźnie się uśmiechając. Czuję, że na twarz wypływa mi gorąco spowodowane emocjami, ale staram się to w jakiś sposób ukryć.
Chłopak wyciąga do mnie jedną dłoń, drugą ciągle trzymając na kierownicy. Dobrze, że akurat stoimy na czerwonym świetle bo wpadłabym w panikę, że zaraz nas rozbije.
 - Harry. - wymawia swoje imię, a w głosie słyszę seksowną chrypkę. Podaje mu dłoń, a gdy jego długie, chude palce oplatają ją, moje serce trzepocze jak szalone. Mam szczęście, że go nie słychać, bo spaliłabym się ze wstydu.
 - Lily. - odpowiadam posyłając mu niewinny uśmiech. Odpowiada mi tym samym, tylko zamiast niewinny zamienia na bardziej uwodzicielski i flirciarski.
Niall zauważa sposób w jaki patrzę się na właściciela samochodu. Zaczyna bawić się moimi włosami odwracając od loczka moją uwagę, rozdzielając pojedyncze fale i wplatając je w większe pasma, na co prostuję się jak struna, ale uczucie jest tak przyjemne, że po chwili się rozluźniam.
    Jedziemy jeszcze jakieś niecałe dwadzieścia minut. W ten czas zdążyłam zapoznać się ze wszystkimi znajomymi blondyna. No... prawie ze wszystkimi. Druga dziewczyna siedząca na kolanach chłopaka nie okazała się taka miła jak Molly. Siedziała naburmuszona, odwrócona w stronę okna, ignorując nas i naszą rozmowę. Nie powiem, milutka w chuj...
No ale wracając do całej reszty, są bardzo przyjacielscy i zabawni. Szybko mnie zaakceptowali w nowym towarzystwie. Chłopak, który trzymał na kolanach Molly to Oliver. Wytatuowany jest od stóp do głów! Jeszcze bardziej niż Niall, chodź myślałam, że to on najbardziej "zaszalał" w związku z tatuażami z całego towarzystwa, brunet ma nawet wytatuowane dłonie, ałć. Sykes - bo tak ma na nazwisko - jest jasnym brunetem o dużych, zielonych oczach. Po wyglądzie wygląda na "łobuza" czy też "buntownika", ale gdy się wypowiada na jakiś temat przemawia przez niego spokój ducha.
Obok niego siedzi Zayn. Przemiły szatyn, o czekoladowych oczach i postawionych ku górze włosach. Ma kolczyki w brwi i nosie i dla odmiany kolorowe tatuaże. Ciągle się śmieje z żartów Harry'ego.
Chłopak z drugiej strony Olivera to Mike, który posiada najmniej tatuaży, ale za to ma dwa kolczyki w wardze po jednej stronie i grzywkę w turkusowym kolorze. Trzyma na kolanach Amy - tą naburmuszoną dziewczynę. Ma ona ciemne, długie włosy. Niektóre, grubsze pasma ma w niebieskim kolorze. Posiada kolczyka w brwi. Przez całą drogę nie odezwała ani słowem.
  
     Dojeżdżamy na miejsce. Harry parkuje na krawężniku, wzdłuż którego rozciąga się rząd identycznych domów jednorodzinnych. Jestem w tej części miasta pierwszy raz, więc zaciekawiona rozglądam się dookoła. Od razu rozpoznaję dom w którym obywa się impreza, nie jest to zbyt trudne, a raczej banalne. Budynek jest najbardziej oświetlony i dobiega z niego głośna, klubowa muzyka.
Amy wychodzi jako pierwsza, nie racząc nas ani jednym słowem i kieruję się w stronę domu. Najwyraźniej nie jest tu pierwszy raz.
 - Nie martw się, ona tak zawsze. - mówi do mnie Harry, ale jakoś mu nie wierzę. Kto by się zadawał z tak nadąsaną laską?
Loczek wyłącza silnik i ulatniamy się powoli  z pojazdu. Nawet pomaga mi w tym Niall bez mojej prośmy. Trzyma mnie za rękę, kiedy przeskakuję przez drzwiczki. Nie rozumiem tego, dlaczego Harry nie może ich po prostu otworzyć, ale nie pytam go o to. W ogóle nie pasują do niego takiego rodzaju samochody.
      Idąc w stronę domu pojedyncze osoby przybijają piątkę chłopakom. Chyba są tu naprawdę znani.
 - Często tu przychodzicie? - pytam Molly, kiedy idziemy przez trawnik pełen upitych nastolatków kołyszących się w rytm muzyki, pijących alkohol z plastikowych kubeczków lub już tych rzadszych, ale dalej spotykanych - osób palących papierosy.
 - Prawie w każdy weekend. - odpowiada, a uśmiech nie schodzi jej z twarzy.
Hm, dość często imprezują. Przypominają mi się dawne czasy. No w sumie nie tak dawne, lecz to zakończony rozdział życia. Chyba?
     Wchodzimy do domu, a muzyka w moich uszach jest jeszcze głośniejsza. Grupa nowych znajomych prowadzi mnie w nieznanym kierunku przez środek dużego pomieszczenie którym zapewne jest salon. Mijamy wiele osób i się przez nie przepychamy, a ja stwierdzam w myślach, że domownik dobrze pomyślał o przestawieniu wszystkich mebli na czas imprezy pod ściany bo nie ma żadnych przeszkód w przechodzeniu.
Dochodzimy na miejsce, gdzie znajdują się dwie kanapy. Od razu rozpoznaję, że to znajomi Nialla - tatuaże i piercing. Na jednej z kanap siedzi już Amy, rozmawiając z jednym chłopakiem, natomiast drugi stoi im się przysłuchując, wymieniając zabawne spojrzenia z trzecim. Podchodzi, kiedy nas zauważa i uśmiecha się do mnie przyjaźnie. Woah, nie pomyślałabym , że Ci ludzie będą tacy mili. No co prawda z jednym wyjątkiem, ale ją pominę. Podnosi mi jedynie ciśnienie.
 - Lily? - pyta się chłopak, który przed chwilą do mnie podszedł, szczerząc się od ucha do ucha. Już mam ochotę zapytać się go skąd zna moje imię, ale w czas przypominam sobie, że zna mnie cała szkoła, przy czym ja znam nieliczne osoby.To trochę wkurzające być tak rozpoznawalną.
 - Tak. - obdarzam go lekkim uśmiechem.
 - Po co głupio pytam. - żartobliwie uderza się dłonią w czoło. - Jestem Louis.
 - Hej miło mi. - uścisnęliśmy się.
 - Mi również. Napijesz się czegoś? - zauważam, że niektóre osoby z tego grona mają już plastikowe kubki w dłoniach, a ja także mam ochotę na alkohol.
 - Tak, chętnie. Dzięki, że pytasz.
 - Zaraz Ci przyniosę. - Mówi. Pyta się reszty czy też chcą, aby po chwili wrócić z napojem dla mnie który mrozi mi palce przez samo trzymanie plastiku w ręku. Ciecz jest czerwonego koloru. Biorę jednego łyka i rozpoznaję ulubiony smak  - wiśniówka. Nie czekając dłużej wypijam całą resztę. Jest lodowata, ale po chwili czuję znajome ciepło w podbrzuszu wywołane alkoholem. Tego mi było trzeba, dzisiaj zaszaleje. Nie ma wątpliwości.



***

     Tak dobrze się bawię, że tracę rachubę czasu. Nim się obejrzałam było już po północy, a ja miałam wrażenie, że niedawno przyszliśmy. 
     Zdążyłam poznać resztę towarzystwa. Louisa mogę nazwać szalonym. Co chwila się wygłupia. Mam małe podejrzenie, że jest bi, bo ciągle podrywa Harry'ego- swojego najlepszego przyjaciela, ale to może tylko sprawka procentów. Dowiedziałam się, że to on jest właścicielem domu. Współczuję mu z całego serce jutrzejszego sprzątania tego bałaganu, napotkałam już dwie wymiotujące dziewczyny na dywan i do zlewu. Oprócz Louisa, w tym gronie pojawił się Liam. Jest chyba najodpowiedzialniejszy z nas tu wszystkich zebranych, chodź dzisiaj nie szczędził wódki. Udało mi się z nim nawet raz zatańczyć, ale przerwał to szybko Niall, który zaczął go zagadywać więc odpuściłam i odeszłam z powrotem pić z Molly. Kretyn z tego blondyna, serio. Chłopakiem, z którym wcześniej rozmawiała na kanapie Amy to Travis - przedstawił się jako perkusista. Pełno na nim tuszu, a na środku dolnej wargi widnieje kolczyk.

     Alkohol płynie w moich żyłach. W podbrzuszu mi się gotuję, ale czuję się niesamowicie. Muszę przyznać, brakowało mi tego. Z takiej ilości ile wypiłem alkoholu w postaci wiśniówki, czystej wódki, czy odrobiny wina powinnam być pijana, ale dobrze się trzymam. Nie kręci mi się mocno w głowię, a na nogach chwieję się prawie niezauważalnie. Jakby co mam za wytłumaczenie wysokie, niestabilne buty.
Lekko wciętej ciężej mi się rozmawia z Molly, ale i tak dobrze się dogadujemy. Ciągle wybuchamy nie uzasadniodym śmiechem, ale to jest właśnie fajne. Rozumiemy się bez słów - dosłownie. 
 - Lily! - przekrzykuje muzykę i zawiesza mi się na szyi, przez co chwilowo tracę równowagę, co jest kolejnym powodem do chichotu. - Zatańczmy seksownie na stole! - wpada na szalony pomysł, który mi się szczerze spodobał. Jak szaleć to szaleć! Dzisiaj liczy się tylko zabawa! 
Nie czekając dłużej, różowowłosa ściągnęła swoje wysokie szpilki i wgramoliła się na stół, tak niefortunnie, że prawdopodobnie wiele osób w pobliżu miało okazję zobaczenia jej koronkowych majtek. Z gracją wstała, poprawiła spódnicę obciągając ją w dół i podała mi rękę, by pomóc mi wejść. Postanowiłam nie ściągać moich koturn. Może to być trochę niebezpieczne bo jak stracę równowagę może skończyć się upadkiem, ale lenistwo przed rozpinaniem i później ponownym zakładaniem butów wzięło górę. Weszłam z pomocą Molly na stół i jak na zawołanie zaczęła grać muzyka, do której mogłyśmy się jakoś seksownie powyginać - jeśli tak to można nazwać, bo nie wiem jak nam w takim stanie wyjdzie taki taniec, ale może być zabawnie. Molly żartobliwie złapała mnie za pupę, a następnie zaczęła się kołysać i podwijać co jakiś czas spódniczkę ku górze. Nie obyło się oczywiście bez męskich okrzyków. Dołączyłam do niej, kręcąc uwodzicielsko biodrami. Zaczęłam się bawić guziczkami od jej topu, aż wreszcie zostały rozpięte i imprezowicze zobaczyli jej dekolt. Już dziewczyna miała coś zrobić ze mną, ale usłyszałam, że ktoś krzyczy moje imię i trzyma mnie za lewą nogę. Spojrzałam w dół. Przede mną znacznie niżej stoi blondyn ze wściekłością wypisaną na twarzy. 
 - Lily! Schodź stamtąd! - woła nie puszczając mojej kostki. 
Czy on musi ciągle psuć mi zabawę? Najpierw ta akcja z Liamem, a teraz to. Co z nim nie tak, najpierw sam mnie tu zaprowadził, a teraz ograniczał moją zabawę?!
 - No chodź, proszę. - jego ton nieco złagodniał. Wiem, że nie odpuści, więc uległam. Wystawił w moją stronę ramiona i zdjął mnie jak małe dziecko ze stołu, ale pasowało mi to, jak opiekuńczo mnie trzyma. Ostatnie co zobaczyłam z tego stołu, to to, jak Molly tańczyła już bez koszulki.
     Niesie mnie i niesie. Co jest do cholery? 
 - Niall, gdzie idziesz? Puść mnie!
 - Idziemy zaczerpnąć świeżego powietrza. - oznajmił. 
 - Nie chcę. Puszczaj. - zaczęłam się miotać, ale to nic nie dało, bo byłam przewieszona mu przez ramię. 
Dałam za wygraną. Wyniósł mnie na zimne, orzeźwiające powietrze od którego od razu można wytrzeźwieć. Już mi się nie kręciło w głowię i mogłam tworzyć poprawne zdania. Trzeba przyznać - ulga.
 - Już lepiej? - pyta gładząc mnie po plecach. W tej chwili dopala papierosa, którego przed chwilą zapalił. Też mam ochotę zapalić, ale boję się, że po tym zwymiotuję, więc wolę nie próbować.
 - Tak. Ale czemu mi psujesz zabawę?! - wybucham. - Najpierw to z Liamem, a teraz to? Nie wiem co sobie myślisz zapraszając mnie tu, a następnie mnie pilnując. - krzyżuję ramiona na pierwsi.
Oskarżenia na jego osobę pewnie trwały by dłużej, bo po alkoholu wzrasta odwaga i bezpośredniość, ale przyszedł do nas Oliver, który oznajmił, że będę w coś grać, lecz nie usłyszałam nazwy zabawy. Nie racząc Nialla już ani jednym słowem, weszłam do środka za brunetem i dołączyłam do grona przy kanapach.

***

       Jak to zawsze na takich imprezach bywa, ktoś wpada na pomysł zagrania w jakąś grę. No i w większości pomysłów jest to butelka, której zasady każdy zna.
Tak i było w tym przypadku. Usiedliśmy wszyscy w kole, dołącza się nawet jakaś nowa dziewczyna której imienia nawet nie zapamiętałam. Zajęłam miejsce koło Molly i Louisa no i się zaczęło. Pierwsza butelka wpadła w ręce Liama i gdy zakręcić wypadło na Zayna, któremu kazał po wybraniu wyzwania, wypić na raz pół butelki wiśniówki, co oczywiście zrobił. Następnie Zayn zakręcił tak, że trafiło na nową dziewczynę i kazał jej ściągnąć koszulkę i siedzieć tak do końca gry. Na jej nieszczęście jak i panów była płaska jak deska. Ups, jaka szkoda.
Kolej przyszła i na nią i wylosowała na Olivera, który przyznał się, że całował się z kuzynką jako piętnastolatek, a następnie Molly wyjawiła nam sekrety swojego pierwszego razu. Ta zaś po kręceniu butelką po wódce wylosowała na Harry'ego. Zadanie mnie całkowicie zszokowało. Kazała mu mnie pocałować. Woah, serio? To się dzieje naprawdę? Czuję każdego wzrok z osobna we mnie wlepiony, ale skupiam się tylko na Harrym który się do mnie zachęcająco uśmiecha. No niech się stanie, co ma się stać!
Chłopak nachyla się w moją stronę, powoli zamykając powieki. Nasze twarze są coraz bliżej, ale coś go ode mnie odpycha. Nie coś, raczej ktoś. I tą osobą jest wściekły Niall. Wyciąga ku mnie rękę i ciągnie mnie w stronę wyjścia na taras. To wszystko tak szybko się dzieję, że nie udaje mi się zaprotestować, co i tak nie dałoby rezultatów. Dostajemy się w owe miejsce. Chłopak zamyka za nami drzwi. Stoimy naprzeciwko siebie, na małej altance. Czekam, aż wreszcie zacznie mówić i wyjaśni mi swoje nienormalne zachowanie. Widzi, że się trzęsę. Zarzuca mi na ramiona swoją czarną, rozpinaną bluzę. Chociaż za to mu jestem wdzięczna.
Dlaczego się nie odzywa? Myśli, że jak to przemilczymy sprawa się sama załatwi? O nie! Już zabierałam się do wybuchu wiązanek i wyzwisk. Już otwierałam wargi, kiedy wbił się w nie swoimi zachłannie. Zaczął oddawać mi zachłanne, brutalne, wygłodniałe pocałunki, ale było w nich tyle czułości i emocji, że stałam przez chwilę w osłupieniu. Kiedy doszło do mojego mózgu to, co właśnie się dzieję od razu otrzeźwiałam. Położyłam mu rękę na policzku i zaczęłam odwzajemniać pocałunki muskając jego miękkie, ciepłe wargi. Jego ręce od razu znalazły się moich biodrach, co bardzo mi pasowało. Pozwoliłam mu na więcej rozchylając delikatnie wargi, więc dołączył do tego swój język Teraz nasze języki tańczyły zawiły taniec, nie dając sobie nawzajem za wygraną. Czułam zimny metal jego kolczyków na swojej skórze, ale było to bardzo przyjemne. Przygryzł moją dolną wargę i lekko pociągnął w swoją stronę, aż z ust wydobyło mi się ciche jęknięcie.
 - Niall... - wyszeptałam.
Oparł swoje czoło o moje i wpatrywał się tak we mnie, a ja w niego. Mogłabym pozostać w tej chwili na zawsze, chodź jeszcze nie dociera do mnie całkowicie, co się przed chwilą stało. Że przez sekundą całowałam się z Niallem Horanem.
 - Lily, przepraszam za wszystko. Przepraszam, że byłem takim kutasem.
 - Csiii. - uciszyłam go, chcąc by ta chwila trwała jak najdłużej.
 - Chcesz tam wrócić?
 - Nie, jestem zmęczona. - przyznaję. Tak naprawdę jestem wykończona, ale jednocześnie nie chcę, by tak szybko to się skończyło.
 - Odwiozę Cię do domu.
      Przystałam na jego propozycję. Zabrałam z środka szybko swoją torebkę, zostawiając towarzystwo nowych znajomych bez pożegnania. Nie chciałam, by domagali się wyjaśnień, którym sama nie uzyskałam. Na razie co prawda ich nie potrzebuję, ale kiedyś będę musiała je uzyskać.
Niall zabiera samochód Harry'ego. Wyjaśnił, że on i tak zostanie u Louisa jak zawsze, więc nie będzie go potrzebował.
Jedziemy tak w ciszy. Ta cisza nie jest krępująca, jest właśnie bardzo relaksująca. Coś jednak nie daję mi spokoju. Chcąc sprawdzić telefon, zaglądam do torebki i orientuje się, że nie mam kluczy. Cholera! Musiały mi wypaść kiedy tańczyłam na stole!
 - Coś nie tak? - pyta zdziwiony Niall widząc moją rekcję.
 - Nie mam kluczy. Wypadły mi prawdopodobnie wtedy, gdy tańczyłam na stole. Cholera, moja matka wraca dopiero rano. - zrezygnowana kładę głowę na desce rozdzielczej.
Zajebiście, co ja teraz zrobię?
 - Zostaniesz u mnie na noc, spokojnie. - gładzie moje włosy jedną ręką szepcząc.


 _______________________________

Zajrzyjcie do obsady, pojawiło się dziewięciu nowych bohaterów: http://impossible-niallhoran-fanfiction.blogspot.com/p/bohaterowie.html

Serdecznie zapraszam na Wattpada z opowiadaniem Impossible:
 http://www.wattpad.com/story/33736003-impossible-%E2%98%9C-n-h-l-h

3 komentarze:

  1. Genialny rozdział, boski *-*
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha super. Dobrze, że poprzedni rozdział to był sen. Ta wersja mi się bardziej podoba :-) . Już sie nie mogę doczekać nexta.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! Jaki długi rozdział! Ale świetny tak jak wszystkie. To opowiadanie jest na liście moich ulubionych :)

    OdpowiedzUsuń