9 lis 2015

Rozdział 17 (cz.2)

 Rozdział nie sprawdzony, więc za wszelkie błędy przepraszam.

W pomieszczeniu ciągle było słychać krzyki Nialla, który był na mnie wściekły, a ja jedynie co chciałam to uciec stąd, nie wiem czy bardziej ze wstydu, czy dlatego, by nie słyszeć jaki jest zły.
Siedziałam właściwie na łóżku, opierając się o zagłówek. Zmuszałam się do jedzenia zupy, którą doniosła mi przed chwilą przestraszona Soph, zawołana przez Nialla.
To co się stało, było naprawdę szybkie i nawet nie wiem, czemu tego nie przewidziałam. Gdy Niall mnie złapał szybko położył mnie na łóżku, a następnie starał się mnie obudzić, co nie trwało długo. Na całe szczęście Sophie była w pokoju obok (który należał do Sama), więc usłyszała wołania Nialla przez dudniącą muzykę, a dzięki muzyce reszta osób na dole nie zdawała sobie sprawy o całym zajściu.
No i tak właśnie się stało, że Soph zostawiła nas samych (osobiście wolałam kiedy była razem z nami w pomieszczeniu, bo Niall nie krzyczał, aż tak bardzo), a Niall karci mnie wzrokiem, bym dokończyła całą zupę.
Szczerze czuję ulgę, że mam coś na żołądku, ale jednocześnie boję się, bo teraz najprawdopodobniej będę pilnowana na każdym kroku i nie będę mogła tego zwrócić w żaden możliwy sposób.  
 - Lily, czy ty do kurwy w ogóle myślisz?! Jesteś świadoma tego co mogło się stać?! Co cię, kurwa, podkusiło? Ahh, kurwa mać! - nie przestawał chodzić w tą i z powrotem po pokoju wciąż krzycząc. Od czasu do czasu szarpał się za włosy, bądź patrzył na mnie, bym nie zapominała, że nie odpuści mi jedzenia.
 - Ale...
 - Lily, kurwa, nie ma żadnego ale! - opieprzył mnie, a ja powstrzymałam się od wybuchu płaczu. Czuję się okropnie, przez jego zachowanie. - Straciłaś przytomność! Jakbyśmy w porę nie zauważyli co się dzieje, to skończyłoby się to w szpitalu. Ja w ogóle powinienem od razu zadzwonić do szpitala! - włożył rękę do kieszeni w poszukiwaniu telefonu.
 - Nie! Proszę, nie. Wszystko tylko nie szpital, Niall! - zaprotestowałam błagalnym głosem. Nienawidzę szpitali i to nie jest dobry pomysł. A co jeśli ktoś by się dowiedział?
Przewrócił oczami, wypuścił głośno powietrze i schował telefon ponownie do kieszeni.
 - Dalej nie mogę uwierzyć w to Lily. Jesteś taką egoistką. A co jeśli byś umarła? Bulimia to choroba! Nie obchodzi cię to, co ja bym wtedy zrobił, gdyby to się źle skończyło? Aż tak cię nie obchodzę?
Spuściłam głowę, odkładając na bok miskę po zupie. Było mi głupio. Doszło do mnie, że Niall ma trochę racji i ma rację, mówiąc, że jestem egoistką.
 - To nie tak... Przepraszam.
Nic nie powiedział. Oparł się o ścianę naprzeciw mnie i patrzył na mnie z bólem wypisanym na twarzy.
Miałam niezmierną ochotę do niego podejść, przytulić. Bałam się jednak, że mnie odtrąci. Plus moja głowa niemiłosiernie bolała i mój upadek tak mnie przestraszył, że nie wiem czy dałabym radę zejść z łózka i normalnie podejść do chłopaka.
Czuć tą całą ironię losu, że w tym pokoju stało się właśnie to, a napięcie jest wręcz odczuwalne w powietrzu, a na dole w najlepsze trwa posiadówka.
Odczułam, że konieczne jest porozmawianie z Niallem. Naprawdę nie chciałam, by tak źle o mnie myślał.
 - Niall... - zaczęłam.
Był tak zły, aż nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Patrzył teraz w okno, a jego twarz była obojętna. Musiałam go serio bardzo zranić.
 - Ja po prostu źle się czuję z tym, jak wyglądam. Mam wrażenie, nie, ja jestem pewna, że jestem obleśna i za dużo ważę. Że kiedy będziesz chciał mnie wziąć na kolana, to będę za ciężka. Że nie zdołasz mnie podnieść, czy wziąć na ręce. To boli, gdyż nie mogę sobie pozwolić na zjedzenie czegoś na co ma ochotę, ponieważ ma za dużo kalorii. Postaraj się mnie zrozumieć, a nie jedynie na mnie krzyczeć!
Parsknął, kręcąc ze zirytowaniem głową. Spojrzał na mnie i podszedł do mnie trochę bliżej.
 - Ty się w ogóle słyszysz? Źle się czujesz z tym jak wyglądasz? Za dużo ważysz? Widzisz się, czy może mam przynieść ci lustro, do cholery! Skóra i kości, ja to widzę. I wiesz co? Powiem ci, że to właśnie można uznać za obleśne.
I z tym co powiedział wyszedł i trzasnął drzwiami.
Mając w głowie jego ostatnie słowa skuliłam się na łóżku i zaczęłam żałośnie łkać.

***

Tego samego dnia, godzinę później drzwi się otworzyły. Od razu wiedziałam, że to Niall, ale się nie odwróciłam. 
Dla niego jestem przecież obleśna.
Kroki były coraz bliżej. Materac ugiął się pod jego ciężarem, kiedy usiadł za mną. Ciężko westchnął i zaczął: 
 - Lily. 
Nic nie odpowiedziałam, patrząc dalej tępą w przeciwną ścianę. 
Poczułam jego dłoń na moim biodrze.
 - Lily, przepraszam. To dla mnie było za dużo. Wiesz, że kiedy jestem zły mówię różne głupoty. Ja wcale tak nie myślę. Jesteś najpiękniejsza, nigdy w normalnych okolicznościach bym tak nie pomyślał, rozumiesz? Nie chciałem cię obrazić, nawet nie wiesz, jakie mam teraz wyrzuty sumienia. Przepraszam... 
Zamknęłam powieki przez potok jego słów. On obrócił mnie jednym sprawnym ruchem w swoją stronę i przytulił się do mnie, owijając mnie ramionami. 
Nie odepchnęłam go. 
Dobrze wiem, że nie powinnam zawsze mu tak łatwo wybaczać, gdy powie o parę słów za dużo, ale ja wiem, że tego nie chciał. Znam go za dobrze. On nie jest skłonny do przepraszania, a kiedyś wyjawił mi, że jedyną osobą jaką przeprasza jestem ja. To o czymś świadczy. 
 - Czasem... chciałabym potrafić cię nienawidzić. Nie potrafię. 
 - Ja już się nienawidzę. 
Zmarszczyłam brwi, ale nie wnikałam, bo Niall rzadko się otwiera, a to chyba nie najlepszy moment. 
 - Ja cię też przepraszam, Niall. Rzeczywiście jestem egoistką. Nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak bardzo bym cię zraniła. Ja... byłam pewna, że to kontroluję. 
 - Tak jest kochanie, przez jakiś czas, ale potem wszystko wychodzi spod kontroli. Chcę, żebyś chodziła do psychologa. On ci pomoże... 
Cała się spięłam. 
 - Niall, nie! - zaprotestowałam nie dając mu dokończyć zdania. - Żadnego psychologa, nie zgadzam się. 
 - Lily, obydwoje wiemy, że masz problem. Tak jak mówiłem, to jest choroba, a kiedy nie będę w stanie cię przypilnować, to znowu się stanie. To błędne koło! 
 - Nie obchodzi mnie to. Do żadnego psychologa nie pójdę - trzymałam dalej swojego zdania. Moim zdaniem to nie jest konieczne, a taki psycholog i tak by mi nie pomógł. Za nic się nie zgodzę. Potrafiłam panować nad wymuszonymi wymiotami przez ponad trzy lata, więc teraz też mi się uda, by tego nie robić. Przynajmniej na razie, gdy skutki są niebezpieczne, a moich włosów coraz bardziej ubywa. 
Niall próbował jakoś ze mną dyskutować, ale było mu to na nic. Wreszcie westchnął i ucichł na chwilę.
Po pięciu minutach przeleżanych w ciszy on nagle się podniósł, jednocześnie robiąc to samo ze mną, więc teraz siedzieliśmy na równym poziomie, twarzą w twarz. 
 - Skoro tak, to mam inne rozwiązanie, by cię pilnować. Musisz wybrać któreś z nich. Albo będziesz regularnie chodzić do psychologa, albo zamieszkasz ze mną, bym miał cię ciągle na oku. 

_______________________

Cześć misiaki! 
Znowu moja dwutygodniowa nieobecność, ehh sorka :c Ale szkoła itd, sami rozumiecie.
 

JEŚLI SZANUJESZ MOJĄ PRACĘ SKOMENTUJ PO PRZECZYTANIU.
 

2 komentarze:

  1. KOCHAM TO FF OK
    CZEKAM NA NEXTA :D :**!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na kolejne :) mam nadzieje ze pojawi sie juz wkrótce, buziaki xx

    OdpowiedzUsuń