21 sie 2015

Rozdział 8 (cz.2)

 Może masz ochotę posłuchać playlisty do fanfiction?

Budzą mnie nieokreślonego pochodzenia donośne dźwięki jakby ktoś chciał mi się włamać do pokoju. Zdezorientowana staram się ogarnąć sytuację, tylko, że z tego nic nie wychodzi, bo jestem rozespana, choć bardziej można nazwać to nieprzytomnością, bo nie mogę nawet otworzyć oczu. 
 - OTWIERAJ TE DRZWI SUUKO, BO JAK NIE TO WEJDĘ PRZEZ OKNO I SKOPIE CI TEN KOŚCISTY TYŁEK!!!
Co do kurwy?
Czy za drzwiami swoi ten idiota, Jake?
Trę oczy i wstaję (a raczej turlam się) z łóżka, z kołdrą na ramionach, wyglądającą jak peleryna jakiegoś dupnego bohatera. Klucz leży po drzwiami, a do mojego mózgu dopiero dociera, że wczoraj rzeczywiście był tu Niall po tym, jak rzeczywiście graliśmy w Nigdy dotąd nie, paliliśmy razem papierosy i kąpaliśmy się w basenie. No i tak jak mówił musiał wyjść, kiedy zasnęłam. 
Co ja najlepszego wczoraj narobiłam?!
Otwieram wreszcie te cholerne drzwi, bo Jake dobija się do nich pięściami. 
 - Już kompletnie siadło ci na mózg, dupku? - burczę, mrużąc oczy bo na korytarzu świeci się oślepiające światło. Ignoruje mnie i wchodzi do środka, pozostawiając mnie na progu. Jezu. 
To dziwne, bo jest kompletnie ubrany, idealnie uczesany (jak dla niego - geja) i w ogóle wygląda jakby nie dawno brał prysznic. Co on w ogóle robi tutaj o tej porze? On nigdy nie wstaje wcześniej, niż południe. Nigdy. A tak na marginesie, to która jest godzina?   
No ale trzeba mu pogratulować, że po tak ostrej nocy zdołał się ogarnąć i nawet nie widzę u niego oznak kaca. Zaprawiony zawodnik, proszę państwa. 
Jake wpakowuje się z buciorami na łóżko piętrowe.
 - Zacznijmy od tego: TY SUUKO, JAK MOGŁAŚ POZWOLIĆ TYM DEBILOM MNIE POPISAĆ NIEZMYWALNYM MARKEREM, KIEDY ODLECIAŁEM?! - wymachuje rękami, a potem podnosi swoją koszulkę, gdzie na jego brzuchu widzę te wszystkie penisy i napisy - Szorowałem to cały ranek, a to nie chce zejść! 
Widząc jego rozdrażnioną minę wybucham nieopanowanym śmiechem, łapiąc się za brzuch. Dostaję prosto w twarz poduszką, którą we mnie ciska. 
 - Dobra, a po drugie, co ty do cholery odpierdalasz w ciuchach Nialla o w pół do dziewiątej rano? A, no tak, widzę przecież, że udajesz herosa - teraz on zaczyna się ze mnie śmiać - A po trzecie wyglądasz strasznie. Gdybym cię nie znał uciekł bym z w popłochu krzycząc o ratunek.
 - Spierdalaj - syczę i pokazuję mu środkowy palec. - Błagam, przestań mówić. Moje uszy krwawią przez ciebie, kutasie.
Cholera, jest już w pół do dziewiątej. Miałam w planach wstanie o godzinę wcześniej, ale oczywiście nie nastawiłam sobie budzika. W myślach uderzam głową o ścianę i odrzucam kołdrę na moje łóżko i zaczynając szykować sobie jakieś normalne ubranie. 
 - Ee, a skąd wiesz, że to ciuchy Nialla? 
 - Pachniesz Armanim, to raczej oczywiste kto na tym kampusie ma takie perfumy sukoo - przewraca oczami. 
Po pół godzinie jestem już wykąpana, ubrana i mam wysuszone włosy, a po godzinie wychodzę razem z przyjacielem. 
 - Dzisiaj mają wysłać mailem czy zakwalifikowałem się na trening, po którym będą wybierać do drużyny, bo muszę ocenić grę w polu. Tobie też radzę sprawdzić, bo pewnie też przyślą ci, czy dostałaś się do klubu. 
 - Tak zrobię - odpowiadam, kiedy wchodzimy do jego samochodu. - To niesprawiedliwe. Dlaczego ty musisz mieć pieprzonego bentleya, przy czym mnie nie stać na najtańszy samochód?! 
 - Bo ja kochanie ciężko pracuję, a ty się opieprzasz - mówi machając lekceważąco dłonią. 
 - Przez tą ciężką pracę masz na myśli pieprzenie się przed kamerą? A to ci praca! Nieźle musisz się namęczyć, co? - prycham. 
Tak właśnie, Jake kręci porno i ma dzięki temu pieniędzy jak lodu, a ja jestem biedna jak cholera i pieniądze przysyłane od mamy prawie całe pokrywają się z rachunkiem za akademik. Muszę szybko znaleźć jakąś pracę i to naprawdę.

***

Równo o dziesiątej wchodzę z Jake'iem do sali wykładowej. Dużo miejsc jest już pozajmowanych, a ja mogę zauważyć z daleka parę znajomych twarzy. Zajęli miejsca na samym tyle, co było po prostu oczywiste, bo chcieli być z dala od wykładowcy, by móc bez konsekwencji nie uważać. No, więc tam zmierzamy. 
Nawet nie wiedziałam, że będę miała znajomych na literaturze. Oprócz mnie i Jake'a jest tu jeszcze Zayn, Liam, Louis, Harry, Maxxie oraz Ronnie.
Wchodzi wykładowca i przedstawia się jako pan Grey. Mówi chwile o sobie, a potem przechodzi do tematu "Czym jest literatura" jako wstęp. Mija z dziesięć minut, a drzwi otwierają się z impetem i do środka wchodzi nie kto inny jak Niall. Wygląda jak zwykle kurewsko dobrze. Ma włosy postawione w czub, z niebieskimi pasemkami, ubrany w biały T-shirt z dekoltem w serek, czarne opinające jego chude nogi jeansy i białe supry.
 - Przepraszam za spóźnienie - mówi lekceważąco blondyn, przewracając oczami. 
Czy on się aby trochę nie zapomina? To nauczyciel do cholery.
Pan Grey patrzy na niego poważnie zdziwiony, ale pozwala mu usiąść, by nie wdać się z nim w dyskusję. Niall znajduje nas szybko wzrokiem i siada obok Liama. Przejeżdża po mnie obojętnym wzrokiem, co nie trwa dłużej niż trzy sekundy. I to tyle? Dlaczego dzisiejszy dzień jest taki spieprzony? 


***

Minęły około dwie godziny i wreszcie wykład z literatury się zakończył. Jestem zadowolona, że akurat wybrałam te zajęcia, ponieważ to wiąże się z moimi zainteresowaniami. Oprócz tańca sprawia mi przyjemność pisanie i chciałabym kiedyś pracować w wydawnictwie, a moim marzeniem jest napisanie własnej książki, która podbije serca czytelników. Nad tymi marzeniami jednak przeważa chęć zrobienia kariery w tańcu, ale gdyby coś poszło nie tak mam zapewnione koło ratunkowe. 
Wszyscy stajemy przed uczelnią. Umawiamy się, jak spędzić resztę dnia, bo nikt nie ma ochoty iść do domu/akademiku. Żegnamy się z Ronnie i Liamem, ponieważ oni mają jeszcze jeden wykład z dziennikarstwa. 
Zaczyna się dyskusja na temat tego gdzie by się powłóczyć. Zayn i Louis są za tym, by iść do pubu, a Jake by iść do bractwa. Patrzę ciągle na Nialla czekając, aż może popatrzy na mnie, uśmiechnie się, zrobi cokolwiek w jego stylu, ale on nie zwraca na mnie uwagi, jakbym była powietrzem. 
Ała, cholerne uczucia.
Decyzja zapada, że idziemy do domu bractwa, a ja się obawiam co może tam się stać. A co jeśli Niall będzie dalej się tak zachowywał? Kompletnie nie rozumiem co nim kieruje. Wczoraj było tak dobrze, miałam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży. Może też miałam wielkie wątpliwości, ponieważ mu dalej nie wybaczyłam tego całego gówna z Londynu, ale kurewsko za nim tęsknie. Czy on zawsze musi wszystko utrudniać? 
Dziwnie zobaczyć dom bractwa ze strony tego spokojnego, gdzie nie panuje dzika impreza, a w pomieszczeniu znajduje się mniej niż dziesięć osób. Większość domowników jest jeszcze na swoich zajęciach co powoduje, że chyba jesteśmy tutaj sami. 
Wszyscy zajęli się jakby sobą. Faceci podzielili się na dwie grupy: ci co grają na xboxie, albo ci co grają w bilard. Ja jestem postronna i po prostu oglądam jak Jake przegrywa z Harrym w jakąś beznadziejną grę na konkursie. 
 - Ale z ciebie zimna suka Harry, więcej z tobą nie gram. Oszukujesz! - krzyczy zbulwersowany Jake, wyrzucając dżojstik za siebie, a dobrze, że zrobiłam właśnie unik, bo dostałabym nim prosto w czoło. Harry opada plecami na podłogę niczym biedronka i zaczyna zanosić się śmiechem, przez co Jake z kwaśną miną opuszcza pomieszczenie. 
Proszę Boże daj mu mózg. 
Niall przechodzi przez salon i mierzy nas wzrokiem.  Omija nas jakby nigdy nic i idzie po schodach, a potem prosto do swojego pokoju, aż słyszę trzaśnięcie drzwiami. Jestem pewna, że nie ma humoru, bo jego złość jest wręcz namacalna, ale nie obchodzi mnie to. Jeśli zaraz z nim tego nie wyjaśnię, to eksploduję. Zbieram się na równe nogi; wbiegam po schodach i obieram jako cel pokój blondyna. Jednocześnie chcę zaprzeć się ze wszystkich sił, by tylko tam nie iść. Przeraża mnie perspektywa rozmowy z nim, kiedy jest mocno zirytowany. To nie tajemnica, że Niall potrafi się unieść i bardzo nakrzyczeć, kiedy dochodzi do sprzeczki. Oby teraz tak się nie stało. 
Biorę głęboki oddech stojąc we właściwym miejscu na korytarzu. Teraz, albo w ogóle - muszę wziąć się w garść. Pukam trzy razy w drewnianą powłokę. Czekam chwilę, ale zero odpowiedzi. Wiem, że tm jest. Nie zważam na nic, tylko ciągnę za klamkę, a drzwi ku mojemu zdziwieniu ustępują bez problemu. Uchylam je, a widok sprawia, że sztywnieję. 
Niall stoi przy swoim biurku z ostrą żyletką i rozcina skórę na nadgarstku. Roni krople krwi, która brudzi panele, pod jego stopami. I w tej chwili dostrzega mnie, stojącą nie ruchomą, sparaliżowaną od niespodziewanego widoku. Z zaskoczenia ostry przedmiot wypada mu z ręki. 
 - Pozwolił ci tu ktoś do cholery wejść?! - krzyczy.
 - A-ale ja... 
 - Nie obchodzi mnie to! Nie wiesz, że należy pukać, zanim się komuś wejdzie bezczelnie do pokoju?! Czego chcesz? - warczy. Jego wzrok pociemniał z tej całej wrogości. Dreszcze przechodzą mi po plecach. To nie jest Niall, którego znam. 
 - Chciałam z tobą pogadać. Zachowujesz się trochę dziwnie - marszczę brwi i podchodzę o krok do niego. 
Prycha lekceważąco.
 - Dziwnie? A czemuż to tak uważasz, co? - uśmiecha się kpiąco. Jest strasznie chamski. Nie poznaję go. 
 - Bo wczoraj... 
 - Ach, wczoraj - śmieje się fałszywie. 
 - Możesz przestać udawać takiego dupka i ze mną porozmawiać?! - unoszę się. 
 - A co, niby nie rozmawiamy?! Czego ode mnie oczekujesz? Że będę ci słodził, wysyłał serduszka i kwiatki, bo się pocałowaliśmy?! Nie wiem jakie masz wyobrażenia, ale jak dla mnie nic się nie zmieniło. Nic. Zapomnij Lily. Wierzysz w te całe gówna: miłość itd? To nie licz na to, że coś ode mnie osiągniesz, bo ja już dawno przestałem wierzyć - i jakby nigdy nic wychodzi pozostawiając mnie w jego pokoju samą z myślami i znowu połamanym na małe kawałeczki sercem. 
Co ja sobie do kurwy myślałam?! Że będziemy teraz żyć jak w bajce, a nasza historia zakończy się szczęśliwie, jak w tych wszystkich bajkach Disneya?! Boże, jestem taka głupia! 
Z moich oczu płyną gorzkie łzy. Zostałam ponownie zraniona przez Niego. I nawet nie oszczędził sobie słów, nie ujął tego delikatniej. Mam dość już tych całych pieprzonych studiów, imprez, domu bractwa, Nialla. 
Ponownie postanowił o naszym losie, ale teraz już będę się trzymać z daleka. 

Zrozpaczona i na całe niezauważona wyszłam z domu, gdzie nie chce już nigdy wrócić. I nim się obejrzałam już byłam w akademiku, tylko nie u siebie, a w pokoju Holly, całując ją namiętnie, by wybić sobie go z głowy.

_______________________

Uwielbiam dramy, w szczególności takie poważne. 
Dzisiaj zero weny, M A S A K R A. Spieprzyłam jak zawsze. 

W dodatku dobija mnie to, że stworzyłam Lily taką anonimową, jakby w ogóle nie posiadała charakteru. Nie podoba mi się w ogóle. Odnosicie takie same wrażenie co ja? Uh.

Jutro w nocy nie pojawi się rozdział, tak jak codziennie ponieważ idę nocować u koleżanki xx

 

3 komentarze:

  1. "Harry opada plecami na podłogę niczym biedronka" dlaczego mnie to śmieszy? hahah xD
    I racja, po tym rozdziale też zauważyłam, że Lily jest trochę anonimowa, ale weź- jeśli chcesz możesz to od razu zmienić, a po za tym nie jest do końca anonimowa, więc nie ma powodu do rozpaczy.
    Spodziewałam się... tego wszystkiego, jakiejś dramy, ponieważ za szybko było dobrze i miałam przeczucie, że coś się stanie, ale serio? Zachowanie Nialla jest w luj dziwne i Go nie rozumiem. Mam nadzieję, że szybko Nam wszystko wyjaśnisz ;D)
    Lily i Holly, prosze nie. Nie mam nic do lesbijek/ bi, ale nie wiem dlaczego- nie cierpię czytać/ scen gdzie 2 dziewczyny się obściskują. Co innego jeśli chodzi o gejów. Naprawdę nie wiem dlaczego xd
    Niall się tnie... oh..
    Jestem ciekawa co będzie w następnym rozdziale :) ten jest ciekawy i świetny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Niall! Nie spodziewałam się, iż jest aż takim chamem. Co on robi? kocham :*

    OdpowiedzUsuń
  3. ja się cieszę z takiego obrotu sprawy :D nie lubię gdy po wielkiej kłótni wystarczy jedna noc i wszystko wraca do normy, niech się trochę pomęczą, zwłaszcza że uwielbiam zazdrosnego Nialla :D

    życzę weny kochana :*

    OdpowiedzUsuń