23 cze 2015

Rozdział 55 część 2

Czytelniku!
Przeczytaj notkę pod rozdziałem.

 Soundtrack do rozdziału: 


To co się dzieje, to jest jedna, wielka, kompletna pomyłka.

Wstałam dzisiaj rano po tym, jak obudził mnie mój budzik, pilnujący punktualności, by nie spóźnić się na egzamin, który rozważy moją przyszłość. I jak się okazało, Nialla już w moim łóżku nie było.
Przypominają mi się jego słowa, z ostatniego wieczoru:

"Nie martw się, jutro jak tylko będę mógł się ruszyć, wyjdę, zanim się obudzić, byś mogła w spokoju napisać dobrze egzamin, co pozwoli ci dostać się do tej kurewskiej szkoły."

Nie kłamał. Tak jak obiecał wyszedł, zanim zdążyłam wstać. Wmawiałam sobie, że mówi tak tylko. Że jednak obudzę się pochłonięta zapachem jego skóry, wtulona w jego pierś. Jak to było jeszcze niedawno...

Nic nie poradzę na to, że moje zranione i stłuczone serce boleśnie zakuło w piersi, na wspomnienia naszego wspólnego szczęścia. 

No cóż, wszystko później leciało dosyć szybko. O ósmej trzydzieści byłam już pod szkołą. Mieliśmy co prawda na dziewiątą, ale ja jakoś jeszcze się oszukiwałam, że może Niall pojawi się na egzaminie, cofając swoje słowa o niepodjęciu próby napisania testu. Czekałam na niego, w jego stałym miejscu - pod małym murkiem, gdzie zawsze kończył papierosa. To było jeszcze nie tak dawno, a ja mam wrażenie, że minęły lata.
W tamtej chwili wyobrażałam sobie w myślał, że wszystko co złe zniknie jak bańka mydlana, po dotknięciu jej placem i dobre chwile powrócą. Że będzie tak jak dawniej...
Nie mieściło mi się to w głowie. Okej, może nigdy blond włosy chłopak nie dbał specjalnie o naukę, może miał wszystko gdzieś, co było związane z tą placówka, ale żeby takie coś? Coś nie daje mi spokoju, że to przeze mnie rujnuje swoją szanse na ukończenie liceum. Co mu zależało, by napisać głupi test? Tak zrujnował sobie swoją szansę na dobry start. Nie wiem co on che tym udowodnić...
Pisałam do niego, dzwoniłam, nagrywałam się na skrzynkę, ale on olał zarówno szkołę, jak i mnie. Już nie mogę nic na to wskórać, choć bardzo bym chciała.

Jestem dla niego nic nie wartym śmieciem.

Sam egzamin poszedł mi bardzo dobrze, tak myślę. Na całe szczęście zawierał pytania na które znałam odpowiedzi, do których byłam dobrze przygotowana, więc myślę, że jest okey. Tylko gdyby moja głowa nie była pełna myśli o blondynie i wyrzutów sumienia...

***

Minął tydzień, który spędziłam samotnie w pokoju, na łóżku, pod kołdrą. Byłam zdołowana, no bo kurwa kto dałby radę? Nie mam siły, po prostu nie mam. Ciągły płacz o osobę, która już chyba nic do mnie nie czuję. Nawet nie wiem, czy w ogóle jesteśmy razem. 
Co dziwne, była pewna sytuacja, która szczególnie zapadła mi w pamięć od ostatnich dni. Niedawnego wieczoru, koło godziny dwudziestej zadzwonił mój telefon. Był to nieznany numer, więc co mi zależało? Odebrałam. 

*wspomnienie*

  - Halo? 
  - Czy przy telefonie zastałam Lily Collins? 
 - Tak to ja. 
 - Cześć kochanie, to ja, mama Nialla. 
 - O, um, dobry wieczór Pani Horan.  
 - Kochanie, dzwonię do ciebie w pewnej sprawie. Nie wiesz może, co się dzieje z moim synem? Od jakiegoś czasu jest um, nie do poznania? Tak, tak to mogę nazwać. Taki nieobecny, ciągle albo przesiaduje w swoim pokoju i z niego nie wychodzi na krok, albo wychodzi i wraca późno w nocy pijany do nieprzytomności. To coś niedobrego, czuję to. - kobieta zawahała się na chwilę. - Jego koszmary wróciły. Budzi się ciągle w nocy z krzykiem, wiesz o czym mówię, prawda? Serce mi się kraja, gdy widzę go w takim stanie. Parę dni temu wykrzyczał mi, że nie podejmuje się egzaminu, rzuca szkołę, nie zamierza jechać do college'u. Nie mam pojęcia co się wydarzyło, ale czy to nie coś pomiędzy wami, Lily? Bo dwa dni temu, kiedy miał swoje koszmary, byłam w jego pokoju, by go obudzić, a wtedy... wtedy zaczął krzyczeć twoje imię i coś tak jakby "nie wyjezdżaj", "nie zostawiaj mnie". 

*koniec wspomnienia* 

 To co powiedziała mama Nialla jakoś dało mi do myślenia, że może mu jeszcze na mnie zależy? Może jeszcze mnie kocha?
Nie wiem co bym dała, by to okazało się prawdą.

***

Dzisiaj jest 5 czerwca. Około dwóch tygodni temu otrzymałam bardzo dobre wyniki tekstu, który następnie wysłałam do szkoły w Nowym Jorku, dołączając do tego formularz zgłoszeniowy do cellege'u. Wysoki wynik jaki otrzymałam był jedyną radością w ostatnich dniach. Myślę, że bardzo prawdopodobne jest to, że się dostanę do mojej 'wymarzonej' szkoły, która spieprzyła moją miłość. 

Kiedy już zaczęłam pisać o ostatnich dniach, wspomnę, że Molly wyjechała już do Amsterdamu, do swojej uczelni, w której postanowiła podjąć naukę na wydziale psychologii (pojebało ją, naprawdę! haha). Serio nie wierzę, że wybrała taki kierunek, ale całym sercem jej kibicuję w osiąganiu sukcesów. Trochę cierpię na naszej rozłące, no ale cóż. Ale najlepsze jest to, że ona tam wyjechała z Mattym! Nawet nie wiedziałam o tym, że oni to wszystko ukartowali i nawet ukrywali przed wszystkimi łącznie ze mną, że są już w poważnym związku! Mimo wszystko nie mam im tego za złe, kocham ich oboje i życzę im szczęścia. Przynajmniej im się układa. 

Wspomnę jeszcze o moich kontaktach z mamą. W sumie to, nie wiem jak mam to ocenić. Kiedy ona usłyszała pogłoski, że nie jestem już z Niallem, zaczęła znowu zwracać na mnie uwagę. Wkurza mnie to strasznie, ale udaję, że jest okey. Nie chcę się z nią kłóć, przynajmniej nie teraz. Chodzi tylko o to, że jakbym była z Niallem, ona znowu by mnie odstawiła na boczy tor. Czuję się nic nie warta... Bo co? Bo ona go nie lubi? Przecież to idiotyczne, mamo. 


Dzisiaj czułam się nawet dobrze. Po ogarnięciu się pierwsze co po przebudzeniu, zeszłam na dół, gdzie czekało na mnie już gotowe śniadanie i mama w salonie, malująca paznokcie. I byłby to zwyczajny dzień, gdyby nie to, że coś podkusiło mnie zajrzeć do skrzynki.

Zobaczyłam jeden list w skrzynce pocztowej i co dziwne zaadresowany był na mnie. Ale zamurowało mnie, gdy zobaczyłam, ze nadawcą jest New York University. Jak w transie zaczęłam rozdzierać kopertę i zaczęłam czytać druczek, trzymając w drżących rękach list. 

"...Chcemy serdecznie oświadczyć, że Pani aplikacja o naukę w NYU została zaakceptowana. " 

Te słowa mi wystarczyły, bym zaczęła piszczeć i krzyczeć z radości. Moja radość w tym momencie nie znała granic. 

Wbiegłam pędem do domu. 

 - Mamo! Mamo, dostałam się! 




__________________________________


Okey, cześć wszystkim! 
Trochę zwlekałam z rozdziałem, no ale wreszcie jest. Przepraszam, ze jest w nim takie nudne pierdolenie i w ogóle. Chciałam by były w nim zawarte wszystkie rzeczy informacyjne i tyle. 
Przed nami tylko ostatni rozdział, ale bez obaw, mamy jeszcze drugą część! ;P 
Jeśli nie możecie doczekać się ostatniego rozdziału komentujcie! 

NASTĘPNY ROZDZIAŁ TYLKO I WYŁĄCZNIE JEŚLI POJAWIĄ SIĘ TUTAJ DWA KOMENTARZE!!!

Jesteście ciekawi jak to się zakończy? Może Niall się ogarnie? Może Lily nie wyjedzie? A może coś jeszcze innego? 

Kiedyś pisałam do was z prośbą o podanie snapów w komentarzach. Miałam dodać i chuj, zapomniałam, a potem nie mogłam znaleźć tego rozdziału. TAK WIĘC Jeśli chcecie dodajcie mnie na snapie - olczi_fasolczi5 Błagam, nie śmiejcie się z tej nazwy, ale ona jest serio stara i wymyślała ją moja koleżanka ;P 

++ Zamówiłam szablon, który zostanie wykonany, tak więc musicie się jeszcze trochę przemęczyć z tym. Sorry ;/

Czy każdy kto tu jest nie może dac po sobie śladu? To przed ostatni rozdział, ludzie! Proszę komentujcie!

To na tyle, do następnego!

5 komentarzy:

  1. Bardziej niż genialne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam do zgłoszenia swojego opowiadania na: http://recenzowisko-blogow.blogspot.com/

    Przyjmuję wszelkie zamówienia pod nickiem: Najl Czufa!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń