23 mar 2015

Rozdział 20

  20. "Osoba, która zawsze była niekochana nie potrafi kochać."

 Soundtrack do rozdziału: 
Ed Sheeran - Thinking Out Loud
Ed Sheeran - Skinny Love 

 -----------------------------------------------------------------------------

- Błagam, zostań tu dzisiaj ze mną.
Podniosłam na niego wzrok i spojrzałam mu głęboko w oczy. Nie musi mnie długo prosić o to, czy tu zostanę razem z nim. To oczywiste.
Jest w nim teraz coś niewinnego. Pomimo tego metalu w swojej twarzy i tatuaży wychodzących mu już na szyję wygląda w tej chwili jak mały chłopiec. Mały, uroczy, lecz smutny chłopiec.
Dłońmi, które jeszcze przed sekundą spoczywały na moich plecach przejechał wzdłuż mojego ciała i zatrzymał się na moich dłoniach. Splótł nasze palce, a jego duża dłoń w całości zakryła moją drobną, co wydało mi się zabawne, ale głównie słodkie. Ten gest przypominał, jakby jeszcze bardziej mnie prosił o wyczekiwaną odpowiedź.
 - Zostanę. - szepnęłam, patrząc mu ciągle w głęboki błękit tęczówek otoczony długimi, ciemnymi rzęsami.
Jego nieskazitelna buzia rozjaśniła się w jednym momencie. Na usta wypłynął delikatny uśmiech, a policzki lekko się zaróżowiły.
Przyciągnął mnie sobie na kolana jednym zwinnym ruchem, a ja powstrzymałam się od piśnięcia, który zastąpiłam głębokim i zduszonym wdechem.
Otoczył mnie jednym ramieniem, a drugą dłoń pozostawił na moim udzie, które opinał obcisły materiał ciemnych jeansów.
 - Mam Ci tak wiele do powiedzenia, ale nie mam tyle odwagi. - szepnął wprost do mojego ucha, zachrypłym i przepełnionym bólem głosem.
Motyle w moim brzuchu wierciły się na każdy możliwy sposób, a w głowie mi się zakręciło. Dalej nie mogłam uwierzyć, co właśnie się dzieje. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że nie wrzeszczeliśmy na siebie, albo nie drażniliśmy się nawzajem jak mamy to w zwyczaju, ale mówiliśmy przyciszonymi tonami, chodź to wcale nie było konieczne, ponieważ tylko nasza dwójka była w przytulnym pomieszczeniu. Ale to dodawało naszej rozmowie czułości.
 - Jesteś jedyną osobą której ufam. Mam taką ochotę zwierzyć Ci się, wyznać Ci wszystko. Coś w środku mnie blokuje, to bardzo trudne. - powiedział do zagłębienia mojej szyi, a następnie złożył w tamtym miejscu delikatny pocałunek. Zamknął powieki i pozwolił, by moje loki opadły na jego twarz. Wsłuchiwał się w mój oddech, który był znacznie przyspieszony z powodu bliskości tego ideału.
Odpowiedzi nie dało się ułożyć w słowa. Najlepsze, co mogłam zrobić, to złożyć pocałunek na jego czole, co zrobiłam właśnie w tej chwili.
Od razu otworzył oczy i popatrzył na mnie uważnie. Badał emocje na mojej twarzy, na której widoczny był spokój i opanowanie. Chociaż w środku odczuwałam coś całkowicie odmiennego. Moje wnętrze było rozgrzane z radości. Radości, którą sprawił blondyn, trzymając mnie w ramionach.
 - Nikt mnie jeszcze nie pocałował w czoło. Nawet własna matka. To nawet przyjemne. - uśmiechnął się nieśmiało i odwrócił wzrok, razem z całą głową. Patrzył teraz na wprost siebie, widząc podłogę zabałaganioną rozrzuconymi i zniszczonymi rzeczami.
Zrobiło mi się przykro. Coś w sercu mnie zakuło. Mama nie okazywała mu uczuć? Przecież jest taką ciepłą, pogodną osobą, mimo zachowania swojego syna. Widać, że go kocha. Naprawdę tego nie rozumiem, ale jego słowa sprawiły mi ból, spowodowany jego cierpieniem. Widzę teraz, że brakuje mu bliskości. Nie ma z kim porozmawiać na osobiste tematy, nie ma komu się zwierzyć, nie ma kogo zapytać o dobrą radę. Wydaję mi się, że to też może być powodem, jego zamknięcia się w sobie. Otoczony jest gruba skorupą buntownika, niegrzecznego chłopca, łamiącego wszystkie zasady i mające gdzieś wszystko co go otacza, ale on taki w rzeczywistości nie jest. Mam wrażenie, a raczej jestem przekonana, że to naprawdę wrażliwy chłopak potrzebujący miłości. Ja właśnie chcę zapewnić mu tą miłość. Ale, czy on będzie tego chciał?
Zeszłam z jego kolan, a na jego twarzy pojawiło się rozczarowanie. Oczy mu posmutniały, a wcześniejszy uśmiech, zamienił się w bolesny grymas.
   Ściągnęłam buty jak najszybciej potrafiłam, wpierw trudząc się z odwiązaniem poplątanych sznurowadeł i już po chwili upadły na drewnianą podłogę z cichym hukiem odbicia gumy podeszwy od powierzchni paneli. Wskoczyłam na jego łóżko i ułożyłam się w pozycji embrionalnej i wyciągnęłam do niego ramiona z promiennym uśmiechem. Wiedziałam, że ciągle na mnie patrzy z zaciekawieniem.
 - Chodź tu do mnie.
   Jego twarz rozpromieniała. Ogniki w oczach mu zapłonęły gorącym płomieniem, a w policzkach pojawiły się małe dołki które tak pokochałam. Nie musiałam dwa razy prosić. Ułożył się koło mnie, wyginając ciało wzdłuż mojej skulonej sylwetki. Położył ramię na mnie, otulając mnie nim. Po chwili trwającej zaledwie parę sekund zaczął palcami zaznaczać koła na moich placach, zahaczając o wystające kości kręgosłupa.
 - Tak mi teraz dobrze. - wymamrotałam w poduszkę. Miałam przymknięte oczy, ale dalej byłam w stanie zauważyć jego radosny uśmieszek.
 - Mi jest dobrze, dlatego, że ty tu jesteś. - wypowiedział dokładnie każde ze słów, a następnie nachylił się i cmoknął mój policzek. Jestem stuprocentowo pewna, że właśnie się zarumieniłam, ale jakoś nie zależało mi, by to ukryć, tak, jak to zawsze robię. To, co teraz czułam w środku jest nie do opisania. Mam ochotę skakać z radości. Właśnie Niall powiedział mi to, czego bym sobie nawet nie wyśniła. To wszystko wygląda jak najpiękniejszy sen, ale to się dzieje naprawdę. I jak nie zwariować ze szczęścia?
   Przekręcił się na brzuch i podpierając łokciami wpatrywał się we mnie ze stoickim spokojem. Jedną dłoń powoli znów wyciągnął i musnął opuszkami palców mój zaczerwieniony policzek. Uśmiechnął się szeroko, gdy przyuważył, że od jego dotyku rumieniec przybrał bardziej na różowej barwie.
 - Twoje piegi na policzkach są urocze. Uwielbiam je. - powiedział, a następnie przetarł kciukiem po górnej części mojego policzka, gdzie znajdują się te znienawidzone kropki.
 - Nie lubię ich. - jęknęłam i zakryłam je wierzchem dłoni, a następnie pokazałam mu język, na co wybuchnął śmiechem.
To takie miłe, gdy widzę, że już nie jest smuty, tylko śmieje się, a jego oczy iskrzą. Przeniosłam zaciekawiony wzrok ku jego szyi i zaczęłam przyglądać się jego kolekcji tatuaży. Przeważają tu ciemne kolory, a raczej tylko ciemne. Chyba nie lubi kolorowych tatuaży, a preferuje czarno białe, co jest jeszcze bardziej seksowne i niesamowite.
Moją uwagę przykuło czarne serce. Było piękne w swej prostocie, ponieważ to tylko zwyczajne kontury serca, zakolorowane czarnym tuszem na całości rysunku. Niby nic, ale jest w tym tatuażu coś mrocznego, co mnie bardzo zastanawia. Moja ciekawość naprawdę nie zna granic. Wyciągnęłam rękę, by dotknąć intrygującej dziary, ale gdy chłopak zrozumiał o co mi chodzi od razu zrobił unik, wymijając moje kończyny. Jego oczy przepełniły się momentalnie gniewem i nienawiścią, przez co muszę przyznać, przestraszyłam się. Tu było tak nagle - zmienność nastroju była bardzo zauważalna, aż przerażająca.
Popatrzyłam na niego zdezorientowanym, lecz niewinnym wzrokiem, na co starał uspokoić przyspieszony oddech. Podniósł się ze swojej pozycji i usiadł w siadzie skrzyżnym na wprost mnie, ponieważ na jego srogą reakcję momentalnie się podniosłam na łokciach.
 - Prze-przepraszam. Nie chciałem tak zareagować. Przepraszam, nie chciałem Cię przestraszyć. - ton jego głosu był bolesny, ale zatroskany. Twarz wyrażała zażenowanie. I znowu było mi przykro. On sprawia, że wariuję. Ma takie zmienne nastroje...
 - Jest okej. - schowałam włosy za ucho. - To ja nie powinnam...
Nie opowiedział.
Przybliżył się do mnie, że prawie stykaliśmy się klatkami piersiowymi, aż trudno mi było złapać oddech. Patrząc mi w oczy popchnął mnie na łóżko tak, że leżał teraz na mnie. Podparł się na łokciach, by odciążyć mnie. Odruchowo położyłam dłonie po bokach jego tali, a on zamruczał. Patrzył na mnie z pożądaniem, ale to pożądanie połączone było z opiekuńczością i czułością. Ta mieszanka bardzo mi odpowiadała. Wpadłam na pewien pomysł. Złapałam go mocniej bo bokach i pociągnęłam tak, że spadł na mnie całym ciałem zaskoczony - ja sama byłam zaskoczona swojej siłą jakiej użyłam w przypływie impulsu. Zręcznie przeturlałam się, że teraz ja znajdowałam się na górze. Uśmiechnęłam się triumfalnie, kiedy siedziałam na jego pasie okrakiem i pocałowałam go czule w noc. Nie spodziewał się tego zupełnie, co wywołało u niego wybuch śmiechu., który jest muzyką dla moich uszu.
 - Okej, a teraz czas na rzeczy mniej przyjemne. - powiedziałam udawaną powagą i wstałam, prostując sylwetkę stojąc już na ziemi. - Teraz marsz na dół przeprosić mamę. - wskazałam palcem na drzwi, rozkazując mu. Chciało mi się śmiać, ale powstrzymywałam się jak tylko mogłam. Jego wyraz twarzy był niezapomniany. Osłupiał na moje słowa,  nie dowierzając czy mówię poważnie, ale po wielu próbach oporów wreszcie się zgodził i ze spuszczoną głową poszedł na dół. Musiałam go dopilnować, więc potruchtałam w dużej odległości za nim. Stanęłam w połowie za ścianą, by go nie krępować, ale wychyliłam głowę, by wszystko dobrze widzieć. Pani Horan siedziała na kanapie, czytając gazetę. Niall dosiadł się do niej, czym zdziwił kobietę. Nie słyszałam rozmowy, ale widziałam, że kobieta po czasie uśmiecha się szeroko. Chciała go przytulić, ale ten się skrzywił. To i tak duży krok dla niego, że chociaż przeprosił, więc nie wymagam od niego, by zdobył się na czułości wobec swojej rodzicielki. Pożegnał się z nią i odszedł w moją stronę.
 - Okej, zrobię nam coś do jedzenia, bo na pewno jesteś głodna. - szepnął mi do ucha. Jego dłoń zjechała po moim ciele w dół, zatrzymując się na brzuchu. Chłopak szeroko się uśmiechnął i cmoknął lekko moje wargi i udał się do kuchni.
Woah.
Miałam zamiar wrócić do jego pokoju i tam na niego poczekać, dodatkowo chciałam zawiadomić mamę, że nie wrócę na noc, ponieważ zostaję na noc u Molly - co jest jedynie wymówką. Poszłam w kierunku schodów, ale drogę zagrodziła mi pani Horan. Uśmiechnęłam się do niej sympatycznie, a ona od razu to odwzajemniła.
 - Kochanie, tak bardzo Ci dziękuję. - powiedziała i przytuliła mnie.
 - Yhym, ale za co? - nie wiedziałam o co chodzi. Przecież nikt bez powodu nie dziękuje, a ja nic nie zrobiłam.
 - Sprowadzasz mojego syna na lepszą drogę. Z nieba mu spadłaś. Jesteś taka kochana. Cieszę się, że Ciebie poznałam. - zauważyłam, że jej błękitne oczy robią się zaszklone. Oh, nie.
Chodzi jej o Nialla. Czy przeproszenie z jego strony jest naprawdę taką wielką nowością? Jeju, nie dziwię się tej kobiecie, że jest jej przykro.
 - To naprawdę nic takiego. - przyznałam i machnęłam ręką, Posłała mi uśmiech wdzięczności, który pasował do jej ładnej buzi. Potarła kciukiem moją dłoń, a następnie ją puściła. Usłyszałyśmy kroki, co oznaczało, że Niall już idzie.
 - Mam naleśniki! - wykrzyczał jak małe dziecko i pocałował mnie w policzek... przy swojej mamie. Jej wyraz twarzy był bezcenny. Od razu małe iskierki pojawiły się w tych niebieskich oczach, a szeroki uśmiech wymalował się na ustach. To było świetne.
 - Pomogę Ci. - zaoferowałam się i zabrałam z jego rąk talerze, dzięki czemu on mógł wziąć napój i szklanki. Na odchodne Pani Horan znów posłała mi ten swój uroczy śmieszek, aż zrobiło mi się cieplej na sercu.

Zjedliśmy nasz posiłek. Skończyło się na tym, że kiedy Niall zjadł już mojego ostatniego naleśnika posprzątaliśmy ten bałagan na podłodze. Poinformowałam mamę, że śpię dzisiaj u Molly, a ona w to bezproblemowo uwierzyła, co było trochę dziwne, ale okej. 
  Niall leżał rozwalony na swoim łóżku, a ja krzątałam się po pokoju, szukając czegoś interesującego. Wszędzie, gdzie bym nie spojrzała były paczki papierosów, co doprowadzało mnie do szału, ponieważ nie chciałam by blondyn niszczył sobie płuca, na pewno nie w ten podstępny sposób.
 - Nie możesz tyle palić, niszczysz sobie zdrowie. Wiesz, że przez to umiera się na raka płuc? Jak tak dalej pójdzie, to nie chcę wiedzieć, jak szybko mógł byś na to zachorować.
 - Nie zależy mi na życiu. Mogę umierać, choćby na raka płuc. - powiedział obojętnie. 
Co?
Czy on żartuję? 
Wątpię w to, by stroił sobie ze mnie żarty, bo jego ton był śmiertelnie poważny. Nie wiem, co on sobie myśli, ale tak być nie może! Dlaczego mu nie zależy na życiu? Czy on musi być taki tajemniczy? Moja bezsilność mnie zabija. 
Zaczynam się martwić, wszystko związane z Niallem jest takie powikłane. Chciałabym wiedzieć wszystko na jego temat. Wszystko. 
 - Przestań się martwić, tylko choć tu do mnie. - wyciągnął do mnie rękę, podnosząc się na łokciu. Nie uśmiechał się, co mnie bolało, chociaż nie był jakiś zły. 
Podeszłam bliżej krawędzi łóżka i ostrożnie wspięłam się po nim w stronę wezgłowia, by być jak najbliżej Nialla. W pokoju panował półmrok. Był już wieczór, nawet nie wiem, jak to tak szybko minęło - przecież jeszcze przed chwilą uciekałam z nim ze szkoły.
 - Mój ojciec jest naprawdę kutasem, Lily. - powiedział. Nie patrzył na mnie, patrzył gdzieś w dal, a mówił jakby do siebie. Ale po niespełna sekundzie zwrócił twarz w moją stronę. Miał obojętną minę, nic nie mogłam z niej odczytać, co były naprawdę denerwujące. 
Chłopak zaczyna się do mnie otwierać, więc czuję ulgę na sercu, ale to, co powiedział przyprawia mi jednocześnie ból, jakby wbito mi nóż. Jeśli jego ojciec jest kutasem, to dlatego nie chcę utrzymywać kontakt - tak wywnioskowałam. Ale to dalej nie daję mi wystarczającego rozwiązania.
 - Nienawidzę go, wiesz? Chciałbym, żeby nie żył. Chciałbym, żeby zdychał w męczarniach. Jest dla mnie nikim. - zasyczał z pogardą. 
Złapałam odruchowo jego dłoń i mocno ścisnęłam. Chcę dodać mu jak najwięcej otuchy, jeśli chce mi się zwierzyć. 
 - Zniszczył nam życie. - mówił, a ja od razu wpadłam, że miał na myśli siebie i swoją rodzicielkę. - Mama była w niego zaślepiona. Ciągle pił, awanturował się. Byłem wtedy sam. Mój brat wyjechał do college'u. Musiałem sam znosić ten koszmar, który dział się prawie każdego dnia. Parę razy doszło między rodzicami do szarpaniny i raz widziałem, jak ją uderzył. Myślałem, że zajebie chuja na miejscu... Ale ona nie chciała od niego odejść. Mówiła, że go kochała. Ale powiedz mi, jak można było kochać taką osobę? Jak można kochać osobę, która Cię poniewiera? Wreszcie on ją zostawił. Zostawił nas. Po prostu odszedł, a po roku okazało się, że znalazł sobie nową. Są narzeczeni i mają trzyletniego synka. Ciągle do mnie wydzwania, choć ja nie mam ochoty z nim rozmawiać. Mama utrzymuje z nim kontakt. Przeprosił ją za wszystko, a ona chce, bym ja też się do niego przekonał. Ponoć się zmienił, nie pije, jest dobrym człowiekem. Ah, pieprzy mnie ten chuj. - ostatnie słowa prawie wykrzyczał. Uderzył pięścią w poduszkę. Starał trzymać nerwy na wodzy, ale było to dla niego nie lada wyzwanie. 
To, co mi powiedział było straszne. Dałabym wszystko, by czuł się lepiej. By nie przejmował się przeszłością. Ale jak można tak o zapomnieć o tak bolesnych rzeczach?
Nie dziwie się teraz, dlaczego nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Też bym nie chciała. Teraz pałam taką nienawiścią do tego człowieka, chociaż go nie znam i nie powinnam oceniać. 
 - Ja nie mam ojca. Znaczy, może gdzieś tam mam, ale go nie znam. Moja mama też go nie zna. Zaciążyła nie wiedząc z kim. Urodziła mnie w wieku szesnastu lat i wychowała sama. Nie chciała od nikogo pomocy, nawet od swoich rodziców. Podziwiam ją za to, ale to było strasznie nieodpowiedzialne.Nie wiem, jak można nie wiedzieć z kim się, hm, no wiesz... Ale może to i lepiej? Nie chciałabym mieć teraz ojca. Co najlepsze moja mama czasem zachowuje się jak nastolatka. Nie zdążyła się nacieszyć tymi wczesnymi latami życia. - powiedziałam z sarkazmem.
Chłopak patrzył na mnie uważnie. Złapał mnie za drugą dłoń. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, ale nie była ona wcale krępująca, tylko przyjemna i wyciszająca. Widziałam, że chce mówić dalej; zastanawiał się głęboko nad czymś. 
 - Chciałbym poznać mojego trzyletniego brata. Jestem ciekawy jak wygląda. - mówił z zamyślonym wzrokiem. - Ale nie jestem gotowy spotkać się z moim ojcem. Widziałem się z nim raz. Jeden cholerny raz pół roku temu, bo przyszedł do naszego domu chcąc przeprosić mnie osobiście, bo nie odbierałem telefonów. Przyjebałem mu tak porządnie, że zalał się krwią. Powiedziałem mu wszystko co o nim myślę, ale nie odpuścił do dzisiaj. Zastanawiam się... Jak myślisz, warto się z nim spotkać? Choćby dla brata?
 - Niall, myślę, że mógłbyś spróbować. Wtedy będziesz wiedział na czym stoisz. Czy chcesz utrzymywać z nim kontakt, czy nie. 
Pokręcił głową, na znak, że rozumie, ale nic nie powiedział. 
 - Wiesz, ten tatuaż. - wskazał pacem na serce umiejscowione na szyi. - Zrobiłem sobie, kiedy miałem już wszystkiego dość. Kiedy ojciec się wyprowadził, matka była załamana i nie zwracała na mnie uwagi. Oznacza dla mnie tak jakby brak tej miłości, tego uczucia. Przypomina mi, że zawiodłem się już na kimś i że nie mogę nikomu ufać. Jednak moje serce, które ożywiło się dopiero, gdy ujrzałem ciebie, podpowiada mi, że to właśnie ty jesteś moją miłością. Tobie jednej mogę zaufać. 
Zamurowało mnie. Nie myślałam... nie domyśliłabym się nigdy, że to może mieć takie znaczenie. Miałam do niego tyle pytać, ale on nieświadomie odpowiadał mi po kolei na każde.
Postanowiłam nie oszukiwać mojego serca i właśnie w tej chwili przed sobą przyznałam się, że jestem w nim nie tylko zauroczona, a zakochana. Zakochana.
 - Niall, kogo kochasz najbardziej?
Nie wiem czemu wzięło mnie na takie pytanie. Ja po prostu bardzo chciałam wiedzieć. Bardzo. Odpowie, że mamę? A może kogoś innego? Wtedy mogłabym mu uświadomić, że jest ważny dla innych osób. Chciałabym, by mógł zapomnieć o tym wszystkim. Może naprawdę jego ojciec jest teraz inny. Zależy mi na tym, by to zauważył; spotkał się z nim.
 - Osoba, która zawsze była niekochana nie potrafi kochać. - spuścił wzrok na materac.
Oh.
Mam mu coś powiedzieć? Może lepiej pozostawić tą ciszę? Nie mam pojęcia jak zrobić, by było dobrze. 
 - Lily, ja tak bardzo chcę sobie uświadomić, że jestem w tobie zakochany, ale to trudne. Chociaż i tak wiem, że tak jest. Nie chcę po prostu Cię skrzywdzić. Jestem osobą bez uczuć i wszystkie osoby są dla mnie takie, ale nie ty. Ty jesteś inna. Tylko, że ja nie potrafię uwierzyć w miłość. Boję się, że zawiodę się na osobie, którą pokocham. Nie chcę znów cierpieć. Nie chcę. - wyszeptał z bólem, a ostatnie słowa były prawie płaczliwe. 
Moje ręce zaczęły się pocić, a mój puls przyspieszył. To, co działo się teraz w moim brzuchu było nie do opisania. 
Czy on mi właśnie wyznał miłość? 
Wyglądał jak okaz cierpienia. Nie wiedziałam co wybrać: cieszyć się z tego, że on coś do mnie czuję, czy może płakać z żalu, jaki teraz czuje. Na moją twarzy wypłynęła jedna łza i pognała wierzchem policzka, a następnie kapnęła na białą pościel.
Nie wpadłam na lepszą odpowiedź, więc po prostu uwiesiłam się na jego szyi i namiętnie go pocałowałam, klęcząc na kolanach i trzymając ręce na jego karku. Odwzajemnił pocałunek, zachłannie domagając się mojego języka. Dałam mu tego, czego chciał i już po chwili nasze języki ocierały się o siebie. Nabrałam szybko powietrze i wczepiłam palce w jego włosy, gdzie widniało parę niebieskich pasemek. Przeniósł ręce na moją talię i rozłożysz szybko nogi, następnie przeniósł mój ciężar na nie tak, że teraz siedziałam na jego udach okrakiem. Kiedy usiadłam na chwilę się skrzywił jakby coś go bolało, ale zapomniał o tym, gdy zaczęłam obcałowywać jego szyje. Pociągnął delikatnie za mój podbródek, że teraz nasze twarze były na jednej wysokości. Cmoknął mnie w kącik ust, a następnie popatrzył w oczy. 
 - Teraz mi wierzysz? 
 - Wierzę. - odpowiedziałam. Nie musiałam się długo zastanawiać; cokolwiek by mi powiedział i tak bym mu uwierzyła.
 - Daj mi tylko trochę czasu, a sprawię, że będziesz najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Chcę dać Ci szczęście, którego nigdy nie miałem. Chcę byś była moja. Tylko moja. 
 - Już jestem twoja. - nie mogłam się powstrzymać i złożyłam całusa na jego policzku.

***

Leżeliśmy na łóżku, zwróceni do siebie twarzami. Nic nie mówiliśmy, ale cieszyliśmy się ze swojej obecności. To było lepsze, niż jakiekolwiek słowa. 
 - Nad czym się zastanawiasz? - spytałam, widząc, że nad czymś głęboko rozmyśla. 
 - Dlaczego wyjechałaś na dwa lata z Londynu? 
 - Moja mama dostała tam dobrze płatną pracę i nie zważając na to, czy chcę, czy nie oznajmiła mi, że wyjeżdżamy. Oczywiście próbowałam wszystkiego, ale nie dało to żadnych rezultatów i skończyłam z nią w jednym samochodzie jadąc na jakieś zadupie. - powiedziałam prawie sycząc na wspomnienia o tamtym miejscu.
 - Czy zdarzyło się tam coś? Coś, dlaczego teraz nie lubisz o tym wspominać? 
 - Ja od początku nienawidziłam tamtego miejsca. Ale tak, zdarzyło. 
 - Opowiesz mi o tym?
 - Straciłam kontakt z mamą. Odsunęłyśmy się strasznie od siebie. Nie chciałam mieć z nią nic wspólnego, ponieważ kazała mi tam mieszkać. Musiałam zostawić w Londynie wszystko: marzenia, znajomych, szkołę i najlepszego przyjaciela. To było straszne. 
 - Hm, ale wtedy gdy się pokłóciliśmy mówiłaś, że skończyłaś już z czymś...
Nie wiedziałam co powiedzieć. Prawdę? Może lepiej podzielić się z nim moją tajemnicą. On mi się zwierzył, to czemu ja nie miałabym? To dla mnie nie łatwe, ale spróbuję. Nawet nie wiem, jak zareaguje. 
 - Wtedy, ja, um... No nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Straciłam także kontakt z Mattym. Byłam zdruzgotana. Dodatkowo nienawidziłam siebie. Mój wygląd przyprawiał mnie o łzy. Poszłam na jedną imprezę, schlałam się do nieprzytomności i było mi lepiej. Dużo lepiej, bo nie myślałam już o moich problemach. Następnego dnia zrobiłam to samo, jednocześnie po to, by uleczyć kaca. Później znowu no i tak to było. W grę wchodziło wszystko: alkohol, dragi, seks. Tak, przygodny seks. To było coś. Zapominałam o wszystkim. Podobałam się facetom, dlatego zaczęłam to wykorzystywać i najpierw ich w sobie rozkochiwałam, a później dawał im bolesnego kosza. Miałam z tego satysfakcję. Albo nawet już tego nie robiłam, tylko właziłam do łóżka od razu. Około dwa miesiące przed przeprowadzką do Londynu ogarnęłam się, poprawiły mi się stosunki z mamą, dzwoniłam ciągle do Matty'ego i nie wybrałam się tam już na żadną imprezę. Już jest okej, postanowiłam, że w Londynie będzie inaczej i jest. 
Skończyłam mówić i posłałam mu niewinny i bardzo delikatny uśmiech, choć od razu mina mi zrzedła, kiedy zobaczyłam jego wyraz twarzy. Przedstawił żal? Może niedowierzanie, czy współczucie? 
Dzisiaj Niall jest całkowicie inny, nie poznaję go. Taki emocjonalny, niewinny. Nie ma nic wspólnego z punkiem, którego poznałam. 
Znowu nie usłyszałam żadnego słowa. Zamiast tego przyciągnął mnie do swojej piersi i mocno przytulił. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam go.
 - Nie pozwolę, by kiedykolwiek stała ci się krzywda. Nigdy już nie będziesz cierpieć. - szepnął mi do ucha i złożył pocałunek na czubku mojej głowy. 
Zaraz się rozpłynę ze szczęścia w jakim się obecnie znajduję. 
 - Chciałabym w to wierzyć. - odwróciłam głowę w jego stronę i posłałam mu szczery uśmiech.
Leżeliśmy w takim spokoju wsłuchując się we własne oddechy przez parę minut. Wreszcie Niall postanowił się odezwać, chyba coś go trapiło. 
 - Mogę zadać Ci jeszcze jedno pytanie? - spytał. 
 - Mhm. - mruknęłam, zamykając oczy. 
 - Bo... pamiętasz jak byłem na drzewie koło twojego okna? 
Momentalnie otworzyłam oczy. 
 - Tak? 
 - I... ja widziałem ciebie, jak stałaś przed lustrem. Co się wtedy stało? Dlaczego pobiegłaś do łazienki? Po co dotykałaś ud? A ten zeszyt z kaloriami? - osunął pojedyncze pasma z mojej twarzy, by mnie nie zasłaniały. 
 - O boże. - zakryłam twarz dłońmi. 
Nie wierzę. To straszne. Dlaczego on to widział?
 - Spokojnie skarbie. - ścisnął dłoń, dodając mi otuchy. - Możesz mi powiedzieć. 
Dobrze to wiedziałam, ale dalej nie wierzyłam w to, że mnie wtedy widział i w to, że teraz mówimy sobie wszystko. 
 - Bo ja, ugh, wtedy jak wyjechałam z Londynu byłam załamana. Popadałam w depresję i miałam zaburzenia odżywiania. Niby nie byłam gruba, ale i tak widziałam wszędzie tylko tłuszcz, więc zdecydowałam się raz zwymiotować cały obiad. To było okropne, ale dało ulgę. Później poszło szybko. Byłam głodna, ponieważ mój żołądek był pusty, więc się najadałam, a później to zwracałam. I tak ciągle. Spadałam z wagi bardzo szybko, nim się obejrzałam ważyłam już 44kg. Moja mama coś zauważała, kazała mi jeść, dostawałam dokładki, ale nie zdawała sobie sprawy, że ja to wszystko zwracam. Dodatkowo jeszcze ten alkohol, tam też nie raz wszystko musiałam zwymiotować. A narkotyki? Po nich przeważnie nie chce się jeść. Wreszcie, kiedy myślałam, że jestem sama w domu zaczęłam wymiotować i nie zamknęłam drzwi od łazienki. Mama weszła i zobaczyła co robiłam. Czułam się upokorzona, ale ona stała w drzwiach i płakała. Płakała i nie wiedziała co zrobić. Później to także się uspokoiło i już nie wymiotowałam. Za to zaczęłam prowadzić ten dziennik. Zapisywałam tam wszystko co jadłam i później podliczałam wszystkie kalorie. 
 - Ale... już tego nie robisz prawda? Od tamtego ostatniego razu, już nie? - zapytał łamiącym się głosem. 
 - Nie, już nawet nie uzupełniałam dziennika z jakiś miesiąc. Jem normalnie, nie patrzę na kalorie. Sam jesteś świadkiem, bo zjadłam przy tobie naleśniki z dżemem. Tylko wtedy popatrzyłam na siebie w lustrze i musiałam się zważyć. Nie wytrzymałabym. 
Chłopak zastanawiał się co powiedzieć. Podniósł się ze swojej pozycji i po woli zaczął składać pocałunki na moich udach. 
 - Nie jesteś gruba. Jesteś piękna. Te nogi są chudziutkie i moje. - powiedział i lekko zassał skórę mojego lewego uda, robiąc mi tym małego sińca. Podmuchał go, łagodząc sprawiony mi ból. 
Czy on mnie właśnie oznaczył na udzie?
Przeszedł pocałunkami do góry, aż wreszcie szybko pojawił się przy mojej twarzy. Cmoknął moje wargi, które tak bardzo pragnęły jego dotyku. Przejechał palcem po mojej dolnej wardze, tak jakby poznawał fakturę mojego naskórka. 

***

 - Idę się wykąpać. Może chcesz mi towarzyszyć, piękna? - powiedział z iskierkami oczach, pół godziny później, gdy mieliśmy szykować się do snu. 
 - Nie dzięki, pójdę do drugiej łazienki. - pokazałam mu język.
Udał, że go uraziłam i wydął wargi na co się roześmiałam. 
 - Łap! - rzucił we mnie jakimś miękkim materiałem. 
Spojrzałam na niego pytająco i zobaczyłam, że to jego czarna koszulka. 
Dał mi swoją koszulkę do spania!!!
 - Dziękuję. - zarumieniłam się.
 - W pierwszej szufladzie są bokserki. Wybierz sobie te które Ci się podobają. - powiedział zachrypniętym, seksownym głosem, puszczając mi oczko, a gdy zobaczył, że zrobiłam się czerwona jak burak roześmiałsię gardłowo.
 - Możesz umyć zęby moją szczoteczką. 
O boże, właśnie umarłam. 
Pozwolił mi skorzystać ze swojej szczoteczki, to niewiarygodne i słodkie.
Wyszedł z pokoju, wybierając łazienkę na dole, pozostawiając mi tą na górze - która była chyba w całości jego -na końcu korytarza.
Wybrałam zwykłe, czarne bokserki leżące na samym wierzchu, nie chcąc zagłębiać się w resztę jego bielizny i pomaszerowałam do łazienki. 
Wzięłam szybki prysznic, by jak najszybciej być znowu w objęciach Nialla. Wyszłam z kabiny prysznicowej. Wytarłam się dokładnie ręcznikiem, po czym włożyłam na siebie koszulkę blondyna, a następnie bokserki, które w moim przypadku były jak spodenki. Przejrzałam się w lustrze i sięgnęłam do szafki po pastę i szczoteczkę. Wymyłam dokładnie zęby. Chciałam odłożyć przedmioty na swoje miejsce, ale zamarłam w miejscu. Na półce leżała... żyletka. Srebrne ostrze świeciło do mnie, prosząc o wzięcie do ręki. Nie dowierzając wzięłam ją. 
Po co do kurwy mu żyletka?! 
Nie chcąc tak tego zostawić pognałam do jego pokoju. Mam zamiar mu to wyjaśnić. Weszłam z impetem do pokoju i zastałam Nialla stojącego bez koszulki zakładającego dresy, które jak weszłam były na wysokości jego kolan, ale usłyszawszy moje wejście panicznie zaciągnął je z pośpiechem do góry. Ale ja i tak zdążyłam zauważyć blizny i rany na jego udach. Żyletka w jednej chwili wypadła mi z palców, a moje zapełniły się łzami. 
Czyli jednak on naprawdę się tnie... - przeszło mi przez myśl. 
 - Lily... - powiedział. Jego ton był załamany i cichy. Przeczesał nerwowo włosy palcami. 
Podeszłam do niego i rzuciłam mu się na szyję. 
 - Coś ty zrobił... - wymamrotał do jego szyi przez łzy. 
Nie wierzyłam, albo po prostu nie chciałam uwierzyć. 
 - Przepraszam.

_______________________________________

Hej wszystkim :)
Uznałam ten rozdział za specjalny, ponieważ to już dwudziesty! Postanowiłam, że pojawią się tu przełomowe momenty, które będą bardzo ważne dla opowiadania. Poznaliście dzisiaj lepiej naszych głownych bohaterów. Chciałam, by w tym rozdziale zawarte były informacje, o których jeszcze nie wiedzieliście. Mam nadzieję, że postać Nialla trochę wam się rozjaśniła.
Uważam, że rozdział nie nalezy do najlepszych, no ale ocenianie zostawiam wam. Chciałam, by było tu widać uczucie Nialla do Lily. Czy dobrze mi wyszło? :)
Chciałabym poznac opinie każdego, kto przeczyta. Niewstydźcie się, tylko piszcie, co myślicie! :) Jestem gotowa na krytykę :)
Przepraszam, że musieliście czekać. Następny postaram dodać jaknajszybciej, czyli pewnie jutro.
Niech żyje Nilly i do jutra. Buziaki, kocham xox.

2 komentarze:

  1. Cholernie w niektórych momentach podobny do teenage Dirtbag pierwszej i drugiej części, ale jest inny i też ciekawy :D
    Czekam na nn
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Napisałaś, że przypomina trochę Tdb. Uwaga! Przyznaję się bez bicia, że dwa tygodnie temu, miałam fazę na to opowiadanie. Niektóre momenty były dla mnie inspiracją i się nimi wzorowałam. Pomysły przychodzą do mnie nagle i zawsze postanawiam je wykorzystać. Nie chciałam jednak, by to było aż takie zauważalne. Podobieństwo widać u mnie np. z tym tatuażem Nialla na szyi, czy choćby z jego cięciem się po udach i zaburzeniem odżywiania u głównej bohaterki. Chodziło mi mniej więcej tylko o te momenty, ale jeśli to jakoś przeszkadza mogę to zmienić. Uważam jednak, ze fanfic tdb jest świetny, więc to co napisałaś było dla mnie wielkim komplementem :) Dziękuję! :)

    OdpowiedzUsuń