11 lut 2015

Rozdział 2

 

2. "Nie bój się, to zajmie tylko chwilę."


 Pochłonięta jestem w głębokim śnie do czasu, gdy budzi mnie trzask otwieranych z impetem drzwi. Drewniana powłoka uderza o ścianę z hukiem, przez co aż podskakuję. Zdezorientowana podnoszę głowę z poduszki, kiedy słyszę znajomy, męki głos.
 - Co ty odpierdalasz?! Jest już po dziesiątej! Wstawaj! - Matty stoi w progu z głupkowatym uśmiechem na ustach. Przez nagłe wybudzenie, słowa docierają do mnie po chwili. Z ust wydobywają się ciche jęki, spowodowane oślepiającymi promieniami słońca. Znów kładę się, przykrywając twarz ciepłą pościelą ignorując bruneta. Przyjemność nie trwa długo, bo natręt zdziera ze mnie nakrycie. Przeszywają mnie nieprzyjemne dreszcze.
 - Kto Cię tu w ogóle wpuścił? - syczę przecierając piąstkami zaspane oczy.
 - Nie wiesz, że jestem ulubieńcem twojej matki? - retorycznie zapytał śmiejąc się gardłowo.
Na jego słowa jedynie przewracam oczami wypuszczając głośno powietrze i bez słowa ruszam do łazienki mieszczącej się w moim pokoju, by odbyć "poranną toaletę".
Kiedy wchodzę do wnętrza sypialni Matty wyleguje się na miękkiej pościeli. Ten to ma tupet - najpierw mnie siłą zwala z łóżka, a następnie sam na nim leży w najlepsze.
 - Nie za dobrze Ci? - pytam szukając w szafie stroju na dzisiaj.
 - Jest bosko. - mruczy pod nosem obserwując moje ruchy. - Powiesz mi wreszcie gdzie dzisiaj idziemy, czy będziesz mnie tak trzymać w niepewności przez resztę poranka?
 - Wybieram drugą opcję. - uśmiecham się złośliwie, cicho chichocząc na jego wyraz twarzy i ponownie wchodzę do łazienki, by się ubrać.
Na dzisiaj wybrałam czerwoną koszulę w kratę i jasne jeansy. Nic specjalnego, nie mam potrzeby, dla której miałabym się stroić. Tuszuję jeszcze rzęsy i jestem gotowa do wyjścia.

***

 - Tylko pamiętaj, ani słowa mojej matce, gdzie byliśmy. Zostańmy przy wersji takiej, że poszliśmy do galerii. - mówię mu, kiedy zmierzamy po schodach na dół. W sumie, rodzicielka i tak nie miałaby nic do gadania, mam już osiemnaście lat, więc mogę robić to, co mi się żywnie podoba, jednak nie chcę wchodzić z nią w niepotrzebne dyskusję. Czego oczy nie widzą, tego serce nie zaboli. Nie mam stuprocentowej pewności, że byłaby z tego niezadowolona. Jest bardzo nowoczesna, niespecjalnie bym się zdziwiła, jakby mi nawet pogratulowała.
Mama krząta się po kuchni nucąc znaną mi melodię starej piosenki, kiedy wchodzimy do jasnego pomieszczenia. Na nasz widok kobieta uśmiecha się szeroko.
 - Co chcecie na śniadanie? - pyta zacierając ręce.
 - Nic, zjemy na mieście. - odpowiadam jej krótko nie wchodząc w szczegóły. Nie wydaję się urażona mojej odmowie wspólnego śniadania. Wręcz przeciwnie - cała w skowronkach poleguję na kanapie czytając jakieś pismo dla kobiet o modzie. Jednym słowem zbiór nieprzydatnych głupot.
 - Matty jesteś wspaniały, że tak łatwo zrzuciłeś ją z łóżka. - chwiali chłopaka, gdy zbieramy się już do wyjścia.
 - Wiem. - przyznaje. - Ma się ten talent. - szczerzy się brunet.
Ugh, jak oni mnie czasem irytują.
 - Tak tylko przypominam, ale ja też się tutaj znajduję!
Muszę wyciągnąć Matty'ego siłą z domu. Jego dobre kontakty z moją matką zaczynają mnie poważnie martwić...  

***

 - No dobra, teraz Ci powiem, bo jesteśmy już blisko. - oznajmiam mu uśmiechając się z wyższością.
 - No to dajesz! - krzyczy zniecierpliwiony zwracając na siebie uwagę paru przechodniów, bo w tej chwili przechodzimy przez ulicę. Chwytam jego dłoń, by się uspokoił, zanim narobi nam wstydu.
 - Tylko pamiętasz, że ani słowa mojej matce? Ani nikomu! Czy twój osobisty słownik rozumie takie coś, jak: Masz nie mówić nikomu? - znam jego podejście do różnych tajemnic. Mimo, że nigdy nie zdradził moich sekretów zdarzało się mu to w innych przypadkach. Wolę się upewnić.
 - Tak, rozumiem. Jebać to! Teraz mów.
 - Idziemy do studia piercingu. - mówię tajemniczo cicho chichocząc. Przyjaciel otwiera ze zdziwienia szeroko usta i oczy.
 - Woah! Co sobie robisz?
 - A zobaczysz. Nie chcę teraz pobudzać twojej wyobraźni. - Mrugam do niego niewinnie.
 - Co?! W miejscu intymnym? Na sutku? - jego oczy ponownie otwierają się szeroko, że wielkością przypominają spodki, zadając mi pytania. Usta wykrzywione ma uśmiechu niczym dziecko widzące górę łakoci.
Zostawiam jego wypowiedź bez komentarza. Jesteśmy już prawie na miejscu. Za cel wybrałam sobie dobrze mi znany salon piercingu, lecz nie znany z własnego doświadczenia. Moim jedynym doświadczeniem z piercingiem był smiley*, wykonany własnoręcznie przez Matty'ego, kiedy chodziliśmy do gimnazjum. W tym studiu pracuję moja znajomo, dużo starsza ode mnie. Poznałam ją trzy lata temu na basenie, ale kontakt nie urwał nam się do dzisiaj. Jestem już bardzo podekscytowana.
  Wchodzimy do studnia. Jest w nim przez chwilę pusto, ale po chwili przychodzi mile wyglądająca, młoda dziewczyna z tunelami i kolczykiem w brwi.
 - Dzień dobry. - witam się z sympatycznym uśmiechem, a ona odpowiada mi tym samym.
 - Byłam umówiona z Victorią... - zaczynam mówić.
 - Ach tak. Już wołam! - mówi i po chwile znika za kotarą, zza której wychodzi moja rudowłosa znajoma. Długie fale oplatają jej wytatuowany kark. Na twarzy widnieje kilka kolorowych kolczyków, ale mimo tego dalej wygląda na przyjacielską i miłą.
 - Hej Lily! - podchodzi do mnie i owija mnie drobnymi ramionami w ciasnym uścisku.
 - Hej! - odpowiadam. Rudowłosa wymienia uścisk dłoni z Mattym wniebowziętym, z powodu dużego dekoltu dziewczyny. Dyskretnie go szturcham, by trochę uspokoił swoje natarczywe spojrzenia.
 - No to co? Robimy? - pyta dziewczyna z szerokim uśmiechem.
 - Jasne. - bez zawahania przytakuję.
Matty zostaję w obecnym pomieszczeniu, usadawiając się na kanapie znajdującej się przy przejrzystej szybie, z której widać całą ulicę. My za to przemieszczamy się do drugiego, gdzie ma odbyć się przekłuwanie. Kładę się na specjalnym fotelu, a Victoria zakłada rękawiczki.
Wiem,  może wydaję się, że podjęłam tą decyzję spontanicznie. Jednak nie jest tak, myślałam o tym przez ostatni miesiąc. Ma to dla mnie symbol przemieszczenia się do innego miejsca, którym jest Londyn i zaczęcia wszystkiego od nowa. Pierwszą zmianą będzie właśnie ten kolczyk.
 - Nie rozmyśliłaś się ze sternuma? - pyta retorycznie. Jest pewna tego, czego chcę.
Tak, właśnie chcę kolczyk pomiędzy piersiami. Podobał mi się już od dawna, a teraz mam zamiar spełnić jedno ze swoich pragnień, o posiadaniu takiego rodzaju piercingu na swoim ciele. Wydaję się to całkiem nie w moim stylu, ale kocham zaskakiwać ludzi. Nie żebym miała zamiar przechwalać się kolczykiem. Nie będę nosić specjalnie topów z wielkim dekoltem. Będzie on widoczny tylko dla mnie i to mi w zupełności wystarcza.
Ściągam z siebie koszulę, odpinając po kolei każdy guziczek i składam ją w kostkę na drugie krzesło po mojej prawej stronie. Zostaję w czarnym staniku idealnie opinającym moje krągłe piersi, który ma mocno wycięte miseczki. Specjalnie taki wybrałam, by piercerowi było jak najłatwiej. Nie czuję najmniejszego stresu, lecz zdaję sobie sprawę, że będzie boleć. Kładę się wygodnie na fotelu i czekam, aż Victoria będzie gotowa, do wykonania swojego dzieła. Po krótkiej chwili podchodzi do mnie już ze specjalną igłą.
 - Gotowa? - pyta.
 - Taa. - odpowiadam i momentalnie zamykam oczy.
 - Nie bój się, to zajmie tylko chwilę. - mówi zaznaczając dwie kropki na mostku, gdzie mają pojawić się przekłucia.
 - Jestem spokojna. - upewniam ją ciepłym uśmiechem.
Czuję, że zimny przyrząd zbliża się do mojej skóry. Rudowłosa delikatnie szypie mnie marszcząc naskórek, a następnie wbija szybko igłę. Z ust wydobywa się ciche jęknięcia, kiedy przekłada kolczyk co powoduje duży dyskomfort, ale później oddycham z ulgą, że już po wszystkim.
 - Ślicznie. - chwali sama siebie Victoria. Podaje mi lusterko, a ja przechodzę do siadu, by mieć lepszy widok.
 - Wow, jesteś wspaniała. - podchodzę i całuję ją w policzek.

Dziewczyna daje mi jeszcze rady związane z dbaniem o kolczyka, ubieram się i wychodzę do Matty'ego, który siedzi jak na szpilkach. Gdy mnie zauważa od razu do mnie podchodzi mierząc mnie wzrokiem w celu odnalezienia tajemniczych kuleczek na moim ciele, ale nie są dla niego widoczne, co mnie bawi.
 - Zrezygnowałaś? - marszy brwi.
 - Nie. - rozpinam dwa guziczki, by mógł zobaczył nową "ozdobę". Oczy mu się rozszerzają, kiedy patrzy na... mój dekolt z zachwytem.
 - Zajebisty! Ej no serio boski. Boli?
 - Już nie. - kiwam głową.
Żegnamy się z moją znajomą po czym wychodzimy na lunch.
Reszta dnia mija przyjemnie. Gorzej jest pod wieczór, wtedy uświadamiam sobie, że jutro jest ten straszny dzień, którego się obawiam. Poniedziałek - pierwszy dzień w nowym liceum.

_______________________________

27.02.2015 Edited
Serdecznie zapraszam na Wattpada z opowiadaniem Impossible:
 http://www.wattpad.com/story/33736003-impossible-%E2%98%9C-n-h-l-h


2 komentarze:

  1. Fajny rozdział :) Lily zrobiła kolczyka... hmm.. nie no fajnie. Nie mogę się doczekać next'a, bo pojawi się Niall!

    OdpowiedzUsuń