Proponowany soundtrack do rozdziału:
The Kooks - Do you love me still
Wybiła w tym momencie godzina dziewiętnasta, kiedy wraz z Niallem siedzieliśmy w salonie i pakowaliśmy wszystkie potrzebne rzeczy, a w tle nastrojowo leciało The Kooks i to właśnie nasza ulubiona piosenka. W pomieszczeniu panował lekki mrok, bo za wielkimi oknami, które prześwietlały na co dzień cały pokój panował już wieczór, a światło padało tylko z lampy w roku salonu. Po jutrze wieczorem mieliśmy nasz lot do Irlandii, jednak musieliśmy się spakować wcześniej, ponieważ jutro na pewno nie mielibyśmy na to czasu przez trening Nialla, moje wykłady i zakupy jakie musieliśmy jeszcze obowiązkowo zrobić.
Plany trochę się pozmieniały i zamiast do Anglii, lecieliśmy właśnie do rodzinnych okolic Nialla. Mama Nialla postanowiła, że lepiej będzie, jeśli święta spędzimy właśnie w Dublinie, zamiast u niej, ponieważ brat Nialla - Greg, z żoną nie mieliby zbytniej możliwości dotarcia na miejsce: po pierwsze podróż z trzyletnim synkiem Theo nie byłaby najłatwiejsza, a w dodatku Kimberly jest w zaawansowanej ciąży i nie byłoby to dla niej wskazane. No a w dodatku jeszcze dziadkowie Nialla są w Dublinie, więc święta spędzimy w dużym, rodzinnym gronie.
Byłam bardzo podekscytowana tym całym wyjazdem. Niall miał mnie oficjalnie przedstawić swojej rodzinie, a tak naprawdę to wreszcie mieliśmy im powiedzieć o zaręczynach! W dodatku wizja poznania wreszcie jego bliskiej rodziny, a w szczególności brata z żoną to coś niesamowitego!
Jedynie co mnie martwiło, to fakt, że to będą pierwsze święta, które spędzę bez obecności mojej matki. Nie mogłam jednak nic na to poradzić, to ona się na mnie obraziła, a ja nie miałam najmniejszego powodu, żeby ją przepraszać. To ona nie akceptowała Nialla. No a jakby dowiedziała się o tym, że zamierzamy się pobrać w przyszłości to chyba by już całkiem oszalała.
Niall ciągle starał się odgonić moje myśli od tego konfliktu z rodzicielką, za co byłam mu naprawdę wdzięczna. W ogóle po tym, jak mi się oświadczył stał się taki kochany, uroczy, to po prostu nie do opisania co wyprawiał z moim sercem. Każdego dnia uświadamiał mnie w tym, jak bardzo go kocham i jak on sam to odwzajemnia. Nie odstępował mnie nawet na krok, jedynie rozstawaliśmy się na wykłady albo kiedy miał trening, ale potem nasze zachowanie przypominało to, jak ludzie cieszą się na swój widok po długiej rozłące.
- Nie mam siły - jęknął Niall i rzucił się brzuchem na kanapę, podczas gdy ja prasowałam mu parę koszulek. Na jego widok przewróciłam oczami, ponieważ on był taki leniwy...
- Wstawaj Niall, nie mamy czasu na obijanie się. Jeszcze tylko parę rzeczy i musimy się kłaść bo jutro naprawdę aktywny dzień - wsadziłam niesforny kosmyk za ucho i odłożyłam żelazko na bok, by mogło się ostudzić. Zawsze trochę za bardzo się angażowałam w takie sytuacje, planowałam dokładnie pakowanie, by nigdy niczego nie zapomnieć i zawsze mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, no ale Niall mi to niesamowicie utrudniał. Na przykład przy swoim bałaganiarstwie powrzucał gdzieś niektóre ubrania, które musieliśmy przez dłuższy czas szukać. On zawsze był tak mało zorganizowany w przeciwieństwie do mnie.
Nachyliłam się nad walizką, by dobrze wszystko ułożyć, bo jakby się ponownie pogniotło to chyba dostałabym szału, ponieważ wystarczająco długo ślęczałam już nad tą cholerną deską do prasowania. Jednak w jednym momencie się wyprostowałam, kiedy poczułam piekący ból na pośladku, po klapsie który dostałam od teraz robiącego niewinną minę Nialla. Po chwili jego wyraz twarzy zmienił się w kpiący. Wyraźnie powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem na moje zirytowanie i zaskoczenie.
Otworzyłam buzie zaskoczona i położyłam ręce na biodrach, by podkreślić moją postawę. On chyba naprawdę miał za zamiar doprowadzenie mnie do tej przysłowiowej białej gorączki bo znienacka przyciągnął mnie do siebie, co spowodowało mój upadek na niego, na kanapę.
Jedynie co mnie martwiło, to fakt, że to będą pierwsze święta, które spędzę bez obecności mojej matki. Nie mogłam jednak nic na to poradzić, to ona się na mnie obraziła, a ja nie miałam najmniejszego powodu, żeby ją przepraszać. To ona nie akceptowała Nialla. No a jakby dowiedziała się o tym, że zamierzamy się pobrać w przyszłości to chyba by już całkiem oszalała.
Niall ciągle starał się odgonić moje myśli od tego konfliktu z rodzicielką, za co byłam mu naprawdę wdzięczna. W ogóle po tym, jak mi się oświadczył stał się taki kochany, uroczy, to po prostu nie do opisania co wyprawiał z moim sercem. Każdego dnia uświadamiał mnie w tym, jak bardzo go kocham i jak on sam to odwzajemnia. Nie odstępował mnie nawet na krok, jedynie rozstawaliśmy się na wykłady albo kiedy miał trening, ale potem nasze zachowanie przypominało to, jak ludzie cieszą się na swój widok po długiej rozłące.
- Nie mam siły - jęknął Niall i rzucił się brzuchem na kanapę, podczas gdy ja prasowałam mu parę koszulek. Na jego widok przewróciłam oczami, ponieważ on był taki leniwy...
- Wstawaj Niall, nie mamy czasu na obijanie się. Jeszcze tylko parę rzeczy i musimy się kłaść bo jutro naprawdę aktywny dzień - wsadziłam niesforny kosmyk za ucho i odłożyłam żelazko na bok, by mogło się ostudzić. Zawsze trochę za bardzo się angażowałam w takie sytuacje, planowałam dokładnie pakowanie, by nigdy niczego nie zapomnieć i zawsze mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, no ale Niall mi to niesamowicie utrudniał. Na przykład przy swoim bałaganiarstwie powrzucał gdzieś niektóre ubrania, które musieliśmy przez dłuższy czas szukać. On zawsze był tak mało zorganizowany w przeciwieństwie do mnie.
Nachyliłam się nad walizką, by dobrze wszystko ułożyć, bo jakby się ponownie pogniotło to chyba dostałabym szału, ponieważ wystarczająco długo ślęczałam już nad tą cholerną deską do prasowania. Jednak w jednym momencie się wyprostowałam, kiedy poczułam piekący ból na pośladku, po klapsie który dostałam od teraz robiącego niewinną minę Nialla. Po chwili jego wyraz twarzy zmienił się w kpiący. Wyraźnie powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem na moje zirytowanie i zaskoczenie.
Otworzyłam buzie zaskoczona i położyłam ręce na biodrach, by podkreślić moją postawę. On chyba naprawdę miał za zamiar doprowadzenie mnie do tej przysłowiowej białej gorączki bo znienacka przyciągnął mnie do siebie, co spowodowało mój upadek na niego, na kanapę.
- Niall, ty głupku! - zaczęłam ten jakże poważny bunt, ale blondyn nic sobie z tego nie robił. Wybuchnął głośnym, beztroskim śmiechem i odwrócił nas umiejętnie tak, że w jednej chwili już znajdowałam się pod nim.
Zezłoszczona próbowałam się jakoś wywinąć z jego żelaznego uścisku, ale na próżno. On w najlepsze bawił się, składając nad moją klatką piersiową mokre pocałunki, skradając się do obojczyków, a kiedy dotarł do szyi... byłam już jego. To naprawdę był mój słaby punkt, o którym chłopak bardzo dobrze zdawał sobie sprawę.
- Już zostaw te rzeczy, zabawmy się... - wymruczał mi wprost do ucha i kusząco zakołysał biodrami na wysokości moich czułych miejsc. Odruchowo mocniej złapałam go za biceps, lekko wbijając w niego paznokcie, przez co się zdekonspirowałam.
Jego propozycja była naprawdę świetna i tak bardzo chciałam z niej skorzystać, ale wiedziałam, że musi zrobić jeszcze parę rzeczy, a po seksie z Niallem zawsze jestem tak odprężona, że mam ochotę zasnąć.
Ale prawda była taka, że Niallowi nie da się odmówić, szczególnie gdy lekko zasysa moją skórę za uchem, co kocham...
Szybko zajął się moimi ubraniami, które po krótkiej chwili wylądowały w nieładzie na podłodze. Na jego ustach widniał ten typowy dla niego zawadiacki uśmiech, który mówił sam za siebie, jak bardzo cieszy się tym momentem naszego zbliżenia po całym, męczącym dniu.
- Ale potem pomagasz mi dopakować resztę rzeczy - postawiłam mu ultimatum.
- Już cicho, kochanie - zamknął mi usta pocałunkiem, a następnie pozbył się szybko swoich ubrań.
Jeszcze przez moment się całowaliśmy, gdy jednocześnie Niall masował moją kobiecość. Wszystko działo się szybko i dość niedbale, ponieważ strasznie byliśmy spragnieni swoich ciał. Wreszcie kiedy stałam się wystarczająco wilgotna nakierował swojego penisa, ale go szybko zatrzymałam, odrywając nasze usta od siebie z tego żarłocznego pocałunku.
- A prezerwatywa? - wydyszałam.
- Ostatnią zużyliśmy dzisiaj rano. Nie skończę w tobie - i z tym ponownie zamknął mi usta, a następnie wszedł we mnie gwałtownie, na co równocześnie jęknęliśmy.
W pierwszym momencie miałam lekkie obawy, no ale miłosne uniesienie wygrało. No i ufałam Niallowi, że ten sposób będzie bezpieczny.
***
Po wspólnym szybkim prysznicu położyliśmy się razem do łóżka. Oczywiście mogłam się tego spodziewać, że Niall nie miał zamiaru dokończyć pakowania jeszcze tego wieczoru, więc będziemy na to skazani jutro, no ale cóż, było warto nie powiem, że nie.
Niall leżał na plecach i obejmował mnie jednym ramieniem, kiedy się przytuliłam do jego boku, a drugą ręką przeglądał jeszcze instagrama.
Po chwili ciszy, kiedy byłam już bliska zaśnięcia blondyn zaczął się z czegoś śmiać, a że przy tym jego klatka piersiowa wibrowała rozbudziłam się i popatrzyłam na niego z wyrazem twarzy mówiącym wyraźnie: co do kurwy?
- Soph wrzuciła fajne zdjęcie na instagrama. Musiało się jej chyba zapodziać, że dopiero teraz dodaje.
Spojrzałam przymrużonymi oczami na rażący mnie od światła ekran i na moje usta wypłynął głupi uśmiech. Na zdjęciu był oczywiście Jake, jak to na instagramie Soph często bywa. Było to ujęcie z imprezy w bractwie dokładnie trzy tygodnie temu, kiedy ogłosiliśmy wszystkim nasze zaręczyny. A Jake kiedy porządnie upił się "za nasze szczęście" odbiło mu jak zawsze. Tym razem jednak wziął butelkę wódki z kuchni i na białej etykiecie napisał markerem ZABRAŁ MI MOJĄ BAE, PRZECHODZĘ ŻAŁOBĘ, po czym się popłakał i przytulając ten właśnie kawałek szkła zasnął na podłodze.
Od razu z Niallem zaczęliśmy rozpamiętywać tamten dzień, jakby to było dziś. Nie da się ukryć, że podobnie tak jak my, kampus nie zapomni tego na długo. Chyba nie często tu ludzie się pobierają, bo naprawdę zrobiliśmy jedną wielką sensację i to słowo na pewno nie jest przesadzone...
*retrospekcja*
Sama nie wiem czemu, ale postanowiliśmy to ogłosić równo o północy. Może to dlatego, że coś w tej godzinie było magicznego? A może po prostu chcieliśmy, by grono naszych odbiorców było wystarczająco kontaktowe? Nie mam pojęcia, ale nie zaprzątałam sobie tym głowy.
O danej godzinie zeszliśmy na dół, do ogromnego i zadymionego salonu. Byliśmy roześmiani i bardzo rozluźnieni po dawce alkoholu płynącej w naszych żyłach i szybkim numerku w przypadkowym pokoju na górze. Chyba nigdy nie byliśmy tacy beztroscy...
Nonszalanckim krokiem wkroczyliśmy do pomieszczenia już przykuwając parę spojrzeń. Niall od razu pomaszerował do iphona podłączonego do głośników, żeby przyciszyć muzykę. Ja lekko się chwiejąc dopiłam do dna mojego drinka a potem obdarowałam blondyna szczerym uśmiechem, cmoknęłam go przelotnie w usta i przygryzłam wargę. Byłam tak dziwnie podekscytowana, jakbym już teraz miała wesele, co jest naprawdę głupie, ale nie ma się co dziwić - byłam (chyba już poważnie) wstawiona.
Niall jednym sprawnym ruchem podniósł mnie i postawił na blacie stołu, zaraz do mnie dołączając. Już ustawiła się dookoła nas spora widownia zainteresowana tym, co właśnie odpieprzaliśmy.
- Uwaga, uwaga ludzie! - roześmiał się głośno Niall, odchylając głowę do tyłu, a potem cmokając moje odsłonięte ramie. Gadał dzisiaj jak najęty do tego śmiejąc się, powtarzając często słowa, ponieważ wciągnął jakiś czas temu dwie kreski.
Trochę kręciło mi się w głowie i miałam niełatwe zadanie ustać na moich diabelnie wysokich koturnach, ale Niall jakoś mnie asekurował, chociaż z nim też nie było za dobrze i pewnie gdybym ja upadła, to on razem ze mną, ale kto by się tym przejmował.
Już przykuliśmy uwagę na pewno wszystkich tu obecnych. Parę osób zawołało, żebyśmy wreszcie powiedzieli o co chodzi.
- Collins, nawet nie mów suko, że będę wujkiem! Jestem na to za młody!!! - wybełkotał pijany Jake, na co śmiejąc się wystawiłam mu środkowy palec.
I okej, mogliśmy to ogłosić chociaż godzinę wcześniej bo tu chyba wszyscy są już pijani.
- Muszę się wam pochwalić, drodzy znajomi - wyszczerzył się Niall, machając w nie wiadomo jakim celu ręką.
Złapał moją dłoń w swoją, pocałował ją czule i ponownie zwrócił się do ludzi w wielkim stanie euforii:
- ZARĘCZYŁEM SIĘ, KURWA!!!
*koniec retrospekcji*
- Jake wymyślił, że nasze dzieci będą nazywały się Andy i Denise - przewróciłam oczami na wspomnienie przyjaciela, który podczas treningu Nialla, który oglądaliśmy z trybun nie dawał mi spokoju, wymyślając to nowe imiona dla naszych jeszcze (nawet nie planowanych!) nienarodzonych dzieci, na co Niall się zaśmiał.
- Nie niszcz mu zabawy, on chyba naprawdę chcę zostać przedwcześnie chrzestnym - pocałował mnie w czoło i bardziej przykrył nas kołdrą.
Posłałam mu krzywe spojrzenie.
- Nie za bardzo podoba mi się Jake w wersji 'prolog naszego życia'. Kurde, ja mam osiemnaście lat nie będę bawić się w pieluchy - zirytowałam się. Nie mam pojęcia dlaczego, ale ten temat mnie drażnił.
- Masz za mało dystansu, kochanie. No co ty, nie obrażaj się, ja tam bym chętnie pograł z małym Andym w piłkę - zachichotał i zablokował ekran, przez co nastąpił kompletny mrok.
Jak zwykle ze mnie kpił.
- Horan, nie jesteś zabawny, idź już spać - odwróciłam się na plecy. I on zamiast zrozumieć aluzję, że mnie wkurzył i chce utrzymać dystans przytulił mnie na łyżeczki, nie pozwalając się oddalić od siebie o choćby centymetr.
- Z panią Horan to sama przyjemność...
Dostałam jeszcze ostatniego całusa pomiędzy łopatki.
*retrospekcja*
Sama nie wiem czemu, ale postanowiliśmy to ogłosić równo o północy. Może to dlatego, że coś w tej godzinie było magicznego? A może po prostu chcieliśmy, by grono naszych odbiorców było wystarczająco kontaktowe? Nie mam pojęcia, ale nie zaprzątałam sobie tym głowy.
O danej godzinie zeszliśmy na dół, do ogromnego i zadymionego salonu. Byliśmy roześmiani i bardzo rozluźnieni po dawce alkoholu płynącej w naszych żyłach i szybkim numerku w przypadkowym pokoju na górze. Chyba nigdy nie byliśmy tacy beztroscy...
Nonszalanckim krokiem wkroczyliśmy do pomieszczenia już przykuwając parę spojrzeń. Niall od razu pomaszerował do iphona podłączonego do głośników, żeby przyciszyć muzykę. Ja lekko się chwiejąc dopiłam do dna mojego drinka a potem obdarowałam blondyna szczerym uśmiechem, cmoknęłam go przelotnie w usta i przygryzłam wargę. Byłam tak dziwnie podekscytowana, jakbym już teraz miała wesele, co jest naprawdę głupie, ale nie ma się co dziwić - byłam (chyba już poważnie) wstawiona.
Niall jednym sprawnym ruchem podniósł mnie i postawił na blacie stołu, zaraz do mnie dołączając. Już ustawiła się dookoła nas spora widownia zainteresowana tym, co właśnie odpieprzaliśmy.
- Uwaga, uwaga ludzie! - roześmiał się głośno Niall, odchylając głowę do tyłu, a potem cmokając moje odsłonięte ramie. Gadał dzisiaj jak najęty do tego śmiejąc się, powtarzając często słowa, ponieważ wciągnął jakiś czas temu dwie kreski.
Trochę kręciło mi się w głowie i miałam niełatwe zadanie ustać na moich diabelnie wysokich koturnach, ale Niall jakoś mnie asekurował, chociaż z nim też nie było za dobrze i pewnie gdybym ja upadła, to on razem ze mną, ale kto by się tym przejmował.
Już przykuliśmy uwagę na pewno wszystkich tu obecnych. Parę osób zawołało, żebyśmy wreszcie powiedzieli o co chodzi.
- Collins, nawet nie mów suko, że będę wujkiem! Jestem na to za młody!!! - wybełkotał pijany Jake, na co śmiejąc się wystawiłam mu środkowy palec.
I okej, mogliśmy to ogłosić chociaż godzinę wcześniej bo tu chyba wszyscy są już pijani.
- Muszę się wam pochwalić, drodzy znajomi - wyszczerzył się Niall, machając w nie wiadomo jakim celu ręką.
Złapał moją dłoń w swoją, pocałował ją czule i ponownie zwrócił się do ludzi w wielkim stanie euforii:
- ZARĘCZYŁEM SIĘ, KURWA!!!
*koniec retrospekcji*
- Jake wymyślił, że nasze dzieci będą nazywały się Andy i Denise - przewróciłam oczami na wspomnienie przyjaciela, który podczas treningu Nialla, który oglądaliśmy z trybun nie dawał mi spokoju, wymyślając to nowe imiona dla naszych jeszcze (nawet nie planowanych!) nienarodzonych dzieci, na co Niall się zaśmiał.
- Nie niszcz mu zabawy, on chyba naprawdę chcę zostać przedwcześnie chrzestnym - pocałował mnie w czoło i bardziej przykrył nas kołdrą.
Posłałam mu krzywe spojrzenie.
- Nie za bardzo podoba mi się Jake w wersji 'prolog naszego życia'. Kurde, ja mam osiemnaście lat nie będę bawić się w pieluchy - zirytowałam się. Nie mam pojęcia dlaczego, ale ten temat mnie drażnił.
- Masz za mało dystansu, kochanie. No co ty, nie obrażaj się, ja tam bym chętnie pograł z małym Andym w piłkę - zachichotał i zablokował ekran, przez co nastąpił kompletny mrok.
Jak zwykle ze mnie kpił.
- Horan, nie jesteś zabawny, idź już spać - odwróciłam się na plecy. I on zamiast zrozumieć aluzję, że mnie wkurzył i chce utrzymać dystans przytulił mnie na łyżeczki, nie pozwalając się oddalić od siebie o choćby centymetr.
- Z panią Horan to sama przyjemność...
Dostałam jeszcze ostatniego całusa pomiędzy łopatki.
***
Z Niallem już od dwóch godzin chodziliśmy po galerii handlowej. Do tej pory udało nam się kupić ogromnego pluszowego misia dla Theo (jestem pewna, że jest on większy ode mnie), dla mamy Nialla sportowy zestaw z Pink Victori Secret, ponieważ ostatnio pochwaliła się, że zapisała się na jogę oraz siłownię, dla Kimberly i Grega bilety na konecrt ich ulubionego zespołu, dla nienarodzonego maleństwa parę uniwersalnych śpioszków (Greg z Kimberly postanowili, że nie chcą znać płci dziecka, tylko dopiero oczekują na niespodziankę). Zostało nam jeszcze kupienie prezentu dla babci i dziadka Nialla.
Ja osobiście dla Nialla miałam już prezent kupiony od tygodnia. Pomógł mi w tym Louis bo sama na pewno bym sobie nie poradziła, bowiem mam dla Nialla nowe rękawice bokserskie, które miejmy nadzieje przyniosą mu szczęście przy następnych walkach. Ale to nie wszystko. Zrobiłam dla niego album z naszymi wszystkimi zdjęciami. Każde nasze zdjęcie podpisane jest jakimś cytatem z jego własnych teksów piosenek. Efekt końcowy jaki uzyskałam po parodniowym sklejaniu albumu podczas nieobecności Nialla, kiedy wychodził na treningi był bardzo satysfakcjonujący i aż łezka się w oku kręciła, że mieliśmy tyle pięknych wspomnień.
- Masz jakiś pomysł co kupić dziadkom? - chłopak mocniej ścisnął rękę, kiedy przemieszczaliśmy się na ruchomych schodach.
- Twój dziadek lubi sport? Ogląda jakieś mecze?
- Uwielbia piłkę nożną.
- Więc kupmy mu bilety na mecz, na pewno się ucieszy.
- Dobry pomysł skarbie - cmoknął mnie w policzek.
- A co z babcią?
- Mam pomysł. Kupię jej biżuterię.
Ja osobiście dla Nialla miałam już prezent kupiony od tygodnia. Pomógł mi w tym Louis bo sama na pewno bym sobie nie poradziła, bowiem mam dla Nialla nowe rękawice bokserskie, które miejmy nadzieje przyniosą mu szczęście przy następnych walkach. Ale to nie wszystko. Zrobiłam dla niego album z naszymi wszystkimi zdjęciami. Każde nasze zdjęcie podpisane jest jakimś cytatem z jego własnych teksów piosenek. Efekt końcowy jaki uzyskałam po parodniowym sklejaniu albumu podczas nieobecności Nialla, kiedy wychodził na treningi był bardzo satysfakcjonujący i aż łezka się w oku kręciła, że mieliśmy tyle pięknych wspomnień.
- Masz jakiś pomysł co kupić dziadkom? - chłopak mocniej ścisnął rękę, kiedy przemieszczaliśmy się na ruchomych schodach.
- Twój dziadek lubi sport? Ogląda jakieś mecze?
- Uwielbia piłkę nożną.
- Więc kupmy mu bilety na mecz, na pewno się ucieszy.
- Dobry pomysł skarbie - cmoknął mnie w policzek.
- A co z babcią?
- Mam pomysł. Kupię jej biżuterię.
***
- Dlaczego Niall zawsze musimy się przez ciebie spóźniać?! - warknęłam zirytowana ciągnąc w biegu walizkę, jednocześnie tarmosząc się ze zbyt ciężką torbą.
Tak się złożyło, że byliśmy bardzo spóźnieni na lot, przez to, że Niall zgubił w domu ładowarkę do telefonu, a następnie sam telefon... Na całe szczęście po czterdziestu minutach poszukiwań mogliśmy znaleźć się na lotnisku. I wszystko byłoby świetnie, gdybyśmy jak na ironię nie musieli jak idioci zapieprzać biegiem na nasz samolot niczym rodzina Mccallisterów ze znanego wszystkim, świątecznego filmu lecącego co rok w wigilię.
Na całe szczęście zdążyliśmy i już o dwudziestej siedzieliśmy w samolocie. Kiedy wysłałam parę snapów do najbliższych znajomych mogłam się wreszcie rozluźnić. Położyłam głowę na ramieniu Nialla i wkrótce zasnęłam w oczekiwaniu na nadchodzące niezapomniane wrażenia.
_________________________
Dawno mnie tu nie było, co?
A no nie było.
Miałam pełno spraw do załatwienia i w ogóle pełno osobistych problemów, ale to nie ważne, bo nie mam po co się tłumaczyć. Ważne jednak jest to, że wreszcie coś dodaje, po tak długiej ciszy.
Nawet nie wiecie jak trudno było mi się zebrać i cokolwiek napisać. Do tego rozdziału podchodziłam już tyle razy, a i tak nie wyszło z niego nic specjalnego. W następnym będzie lepiej. To wszystko pewnie dlatego, że dawno nic nie pisałam i po prostu muszę się wdrożyć.
Mogę prosić, by każdy kto to przeczytał,żeby skomentował? Bardzo proszę xx chcę wiedzieć ile was jest :')
Next please ;) <3
OdpowiedzUsuńNext please ;) <3
OdpowiedzUsuńNie no, to jest świetne!!! Tydzień temu znalazłam te ff i się zakochałam, pisz dajej, bo masz mega talent!!!
OdpowiedzUsuńNext pleaseeeee😘
Znalazłam dziś to ff i ono jest świetne błagam Cię pisz dalej bo robisz to świetnie i masz mega talent :)
OdpowiedzUsuń